Rozdział dwudziesty siódmy

662 37 3
                                    

Dedykuję ten rozdział J. za udowodnienie mi, że błędy przeszłości tracą znaczenie w teraźniejszości. Zwłaszcza gdy dorastasz i zaczynasz patrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy. Dziękuję.

* Marcin *
Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie umiem przyjąć do wiadomości tego, że ktoś skrzywdził Adę. Myliłem się, myśląc, że skoro ja nigdy nie mógłbym tego zrobić, to że ktoś inny nie będzie w stanie. Czuję się winny. Wiem, że to nielogiczne, ale czuję sie winny, bo nie obroniłem jej przed tym chłopakiem. A przede wszystkim nie potrafię zrozumieć motywów, jakie nim kierowały. Wiem, że złamane serce, urażona duma i odrzucenie bolą, ale są przecież pewne granice. No i przecież gdy kogoś naprawdę kochasz, to starasz się oszczędzić mu wszystkich zmartwień, a nie ranisz go celowo. Teraz do poczucia winy dochodzi jeszcze jedno uczucie - gniew. Wszechogarniający, przeszywający mnie aż do szpiku kości gniew. Bo Ada znaczy dla mnie zbyt wiele i nie wyobrażam sobie, że ktoś mógłby ją skrzywdzić.

************************
Parkuję samochód przed uczelnią i czekam. Wyszedłem z domu, gdy Ada jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić. Włączam radio, ale zaraz potem je wyłączam, zbyt spięty by dać się ponieść dźwiękom. Wbijam w wzrok w drzwi. Podobno cierpliwość jest cnotą, ale ja niestety cieszyć się nią nie mogę. Nienawidzę czekać. Jednak tym razem los mi sprzyja. Nie zdążyłem jeszcze nawet pożądnie się zniecierpliwić, gdy kącikiem oka zauważam Piotrka. Minęło sporo czasu, od chwili, gdy widziałem go po raz ostatni. Zdążył się zmienić, ale nie aż nie do poznania. Idzie szybko w stronę budynku, a zimny, wilgotny wiatr mierzwi jego włosy. Patrzę na niego i nie potrafię doszukać się w jego posturze czegoś, co świadczyłoby o tłumionej agresji, ale nie znajduję. Czekam aż minie moje auto, wysiadam i doganiam go.
- Możemy porozmawiać?
Patrzy na mnie zdziwiony. Przez chwilę mam wrażenie, że mnie poznaje, ale potem to wrażenie znika. Szczerze, dziwię się trochę. Wprawdzie uczyłem go tylko kilkanaście miesięcy, a on sam nie był częstym gościem na moich lekcjach, ale byłem przekonany, że mnie pozna.
- O czym? Niezbyt mam teraz  czas.
- Myślę, że jednak znajdziesz chwilę. Chodzi o Adę.
- Poskarżyła się? - jego usta wykrzywiają się w drwiącym uśmiechu.
- Ada jest ze mną. Od******* się od niej raz na zawsze.
- A jak nie?
Wyczuwam to w jego postawie, w zaciśniętych dłoniach. Po chwili jego pięść ląduje na mojej twarzy. Nienawidzę agresji, nienawidzę się bić, ale tym razem sytuacja po prostu tego wymaga. Biorę zamach i czuję jak moja pięść miażdży mu kości nosa.

***********************
Otwieram drzwi mieszkania.
- Marcin, to ty? - głos Ady dobiega mnie z łazienki. Chwilę potem ona sama wyłania się z pomieszczenia, z mokrymi włosami okalającymi jej twarz, ubrana w szorty i moją bluzę. Na jej ustach błąka się uśmiech, który gaśnie szybko, gdy podnosi na mnie wzrok.
- Marcin?! Co ci się stało?
Podnosi dłoń i muska palcami moją rozciętą wargę i siniak wokół oka.
- Nic poważnego.
- Właśnie widzę. Pytam o to, jak to się stało - ujmuje moją dłoń i prowadzi mnie do łazienki. Siadam na brzegu wanny i patrzę jak wyjmuje z szafki wodę utlenioną. Po chwili staje przede mną ze skrzyżowanymi na piersi rękami - jest zła, widzę to wyraźnie.
- No słucham.
- Tak jakby rozwiązałem twój problem z Piotrkiem...
- W taki sposób? Marcin... - patrzy na mnie z dezaprobatą. - Przemoc nie jest rozwiązaniem. Nigdy. A w ten sposób mogłeś tylko wszystko pogorszyć.
Złość w jej głosie zmienia się w zaniepokojenie.
- Myślę, że ta sprawa jest już rozwiązana raz na zawsze. Definitywnie.
Wzdycha ciężko.
- No nie wiem.
- Ale ja wiem.
- Ale dlaczego tak? Nie mogłeś z nim po prostu porozmawiać?
- Czasami się nie da.
Syczę przez zęby, gdy woda utleniona szczypie mnie w usta.
- Nie chciałam, żebyś się w to mieszał. Chciałam sama sobie z tym poradzić - unika mojego wzroku.
Wstaję i ujmuję jej twarz w dłonie, zmuszając ją, żeby spojrzała mi w oczy.
- Jesteśmy razem, żeby nigdy nie zostawać samemu wobec problemów. Chyba na tym to właśnie polega. Żeby wszystko przeżywać razem.
- Mogło stać ci się coś poważnego.
- Dla ciebie byłoby warto.

Hej!
Przepraszam za moją długaśną nieobecność na Wattpadzie, ale niestety weny jakoś nie było i teraz sporo wolnego czasu poświęcam na naukę. „ Bo to już druga klasa jest, no trzeba się zacząć uczyć. Matura niedługo." No to się uczymy.
Opowiem wam taką śmieszną historię, która wcale nie jest śmieszna. Moja klasa to klasa łączona. Połowa osób jest z klasy mundurowej, połowa z humanistycznej. Po prostu było za mało chętnych, żeby zrobić z tego dwie osobne klasy. No i w drugiej klasie mundurówka ma rozszerzenie z geografii i WOS-u, a my z polskiego i historii. Ale generalnie mówiąc nauczycieli i niektóre lekcje mamy wspólne. I babka od gegry pomyślała sobie, że skoro ludzie z mundurowej uczą się na pamięć stolic 200 dowolnych krajów świata to my też możemy. I wogóle to walić to, że my mamy geografię tylko w podstawie i się nam to nie przyda ( im w sumie też nie ). No i teraz idę się uczyć tych stolic. I proszę mi tu nie narzekać, że rozdziały rzadko są, a jak już to krótkie, jak ja tu takich nauczycieli mam. Pozdro dla pani Krysi i do zoba w następnym rozdziale.
💙💜👊


Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz