Cztery tygodnie wcześniej
* Roksana *Kolano pulsuje tępym bólem, gdy ostrzeżenie zajmuje miejsce za biurkiem.
- Zdaje sobie pani sprawę z tego, jak ryzykowna jest ta decyzja? Na pani miejscu pozostałbym jeszcze tydzień w szpitalu. Tego typu kontuzje mają tendencję do odnawiania się. Naprawdę nie ma sensu ryzykować...
- Nie wytrzymam tu dłużej, panie doktorze. Przejdźmy może do sedna. Kiedy będę mogła wrócić do treningów?
- Jeszcze długa droga przed nami. Musimy zacząć od rehabilitacji. To podstawa. Niedaleko szpitala jest świetny ośrodek z wykwalifikowanym personelem. Wypiszę pani skierowanie.
W najbliższym czasie proszę zadzwonić pod ten numer i uzgodnić termin wizyty.
Przesuwa w moją stronę wizytówkę.
- I proszę starać się nie nadwyrężać nogi. Razem z wypisem będzie miała pani do odebrania receptę na leki przeciwbólowe. Tylko proszę dawkować je z rozwagą, są dosyć silne.
- Oczywiście. Dziękuję.
Podaje mi rękę, którą ściskam lekko. Podpieram się na kulach i opuszczam gabinet, opuszczam szpital. Wracam do prawdziwego życia.***
Wykręcam numer z wizytówki, którą dał mi lekarz. Po kilku sygnałach ktoś w końcu podnosi słuchawkę.
- Zakład rehabilitacyjny. W czym mogę pomóc?
Głos po drugiej stronie lini wydaje mi się dziwnie znajomy, jak wspomnienie kogoś, kogo bardzo dobrze znałam.
Nie, to niemożliwe, ta osoba nie może tutaj być. Wybrała zupełnie inną drogę...
- Halo? - ten sam ciepły, miękki głos tylko pogłębia moje wątpliwości.
- Tak... Jestem. Chciałabym umówić się na konsultacje.
- To pani pierwsza wizyta u nas?
- Tak.
- Poproszę w takim razie o pani dane.
- Roksana Walewska...
Mężczyzna po drugiej stronie zaczerpuje głośno powietrza.
Jeszcze większa niepewność.
- Z tego co widzę pani lekarz zaleca wdrożenie rehabilitacji w trybie pilnym. W związku z tym postaram się znaleźć dla pani jakiś szybki termin...
Albo mam paranoję, albo głos mojego rozmówcy lekko drży.
- Czy pasuje pani szósty grudnia, na godzinę osiemnastą?
- Tak, pasuje.
- Zapisuję panią w terminarzu. Jeśli nie będzie mogła się pani pojawić na wizycie, proszę nas wcześniej uprzedzić.
- Oczywiście, będę o tym pamiętała.
- W takim razie do widzenia.
- Do zobaczenia.Rzucam telefon na stół, jakby słuchawka ugryzła mnie w rękę. Nie, to niemożliwe. To nie mógł być on. Po wszystkich decyzjach, które podjęliśmy, nasze drogi nie miały szansy już więcej się spotkać. Nie po tym wszystkim. Może poprostu za dużo o nim myślałam. Teraz wszystko wraca, a ja z dnia na dzień tęsknię za nim co raz bardziej. Mylą się ci, którzy twierdzą że czas leczy. Minęło już tyle lat, a wciąż o nim pamiętam, wciąż zasypiam z jego obrazem pod powiekami, wciąż pamiętam jego zapach, smak jego ust na moich, ciepło jego dotyku... Może to właśnie stąd ta cała sytuacja? Bo to przecież nie mógł być on... Nie, to na pewno nie był Marcin...
* Marcin *
Siedzę za biurkiem, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w okno. Gdzieś obok mnie dzwoni telefon, ten dźwięk dociera do mnie jak zza grubej betonowej ściany. Nie, to niemożliwe. To nie mogła być ona. Nie teraz, nie wtedy, gdy wszystko zaczęło się tak dobrze układać, gdy po raz pierwszy od bardzo dawna jestem w końcu szczęśliwy. Ale właściwie... Jakie jest prawdopodobieństwo, że to akurat ona? Przecież to zupełnie inne miasto i minęły już lata... Może to poprostu zbieżność nazwisk? Bo przecież to niemożliwe, żeby...
Cóż, wszystko wyjaśni się w poniedziałek... Tylko co zrobię, jeśli okaże się że to naprawdę Roksana? Czy będę potrafił spojrzeć jej w oczy po tym wszystkim? I jak ona zareaguje na to wszystko? Czy będzie umiała tak poprostu przejść ponad tym, że ja nie jestem już tym dawnym Marcinem? I że znalazłem szczęście z kimś innym? Chcę chronić Adę. Bardzo ją kocham i nie chcę, żeby ta cała sytuacja odbiła się na niej.***
- Marcin, co się dzieje?
- Wszystko jest w porządku.
- Nie kłam.
- Nie, naprawdę. Jestem poprostu bardzo zmęczony. Mam urwanie głowy w pracy. Wszyscy chcą dostać się na wizyty jeszcze przed świętami, musimy brać nadgodziny...
- Na pewno? Martwię się o ciebie...
- Naprawdę nie masz o co. Gdyby coś było nie tak, powiedziałbym ci. Zaufaj mi.
- Ufam ci, Marcin.
Przytulam ją mocno, czując się jakbym robił coś złego. I czuję się jak świnia, gdy patrząc na nią usilnie staram się nie widzieć Roksany...Hej!
Jestem, wróciłam, mam nadzieję że na dłużej. Przepraszam za moją dłuuuugą nieobecność. Jak pewnie zauważyliście pojawiła się nowa postać, o której wcześniej jedynie kilka razy wspomniałam. Trochę namiesza ona w życiu naszych bohaterów, wprowadzi trochę chaosu i zawirowań. Doszłam do wniosku że było tu już trochę zbyt nudno, zbyt sielankowo. Piszcie w komentarzach co sądzicie o tej zmianie. I jeśli ( tak, wiem, nie zaczyna się zdania od ,,i" ) macie jakieś pomysły, pytanie lub chcecie dodać do tej opowieści coś od siebie to zapraszam na priv lub do komentowania. I dziękuję Wam bardzo za 20k wyświetleń. Bez Was nie byłoby mnie tutaj. ❤
CZYTASZ
Ksiądz |ZAWIESZONE|
RomanceMarcin, choć tak naprawdę nigdy tego nie chciał, został księdzem. Pewnego dnia los stawia na jego drodzę Adę. Oboje odkrywają, co znaczy zakochać się w sobie bez pamięci, łamiąc po drodzę większość obowiązujących zasad. Co z tego wyniknie?