Rozdział osiemnasty

1.1K 74 6
                                    

* Ada *

Czas płynie. Zdałam maturę. Z niespodziewanie dobrymi jak dla mnie wynikami. Myśli o Marcinie zagłuszałam nauką, tęsknotę za nim ukrywałam pod warstwą fałszywej wesołości. Ale teraz nie ma już nic, co mogło by choć na chwilę odwrócić moje myśli w inną stronę, skierować je na inny tor. Cały czas mam wątpliwości. Wiem, że gdzieś tam on jest samotny, opuszczony, czekający na mnie. Ale boję się, że nigdy nie będzie potrafił wybaczyć mi tego, że go porzuciłam. Mam jego adres. Kilka razy wsiadałam do autobusu i jechałam w pobliże jego domu, ale nigdy nie miałam wystarczająco dużo odwagi, aby zapukać do drzwi. Stałam na klatce schodowej, a coś we mnie krzyczało, żebym przestała się już dłużej męczyć, żebym oszczędziła sobie i jemu jeszcze więcej bólu. A moja druga część wciąż nie potrafiła spojrzeć w oczy człowiekowi, któremu kazałam cierpieć...

***********************
Kolejna niespokojna noc. Koszmary powróciły już na dobre i teraz nawet sen nie przynosi ukojenia. Udaje mi się zasnąć dopiero nad ranem, gdy słońce stoi już wysoko nad horyzontem. Budzę się około południa. Nie mam najmniejszej ochoty wyjść z łóżka. Odkąd zaczęły się wakacje mam zdecydowanie zbyt wiele wolnego czasu i zbyt wiele myśli w głowie. Blanka wyjechała do babci na wieś, więc siedzę w domu i myślę, myślę, myślę... Kolejne minuty mijają w sennej ciszy. Wsłuchuję się w odgłosy pustego domu.  Nagle przez głowę przebiega mi myśl, że już dłużej nie wytrzymam. Trudno, najwyżej nie otworzy mi drzwi, albo powie mi prosto w oczy, co o mnie sądzi. Najwyżej przekonam się, że już mnie nie kocha. Podrywam się z łóżka i biegnę pod prysznic.
Następnie jedną ręką susząc włosy, drugą szukam w szafie ubrań. Zakładam to co akurat wpada mi w ręce, czyli szorty i T-shirt z logiem JDąbrowsky'ego, zarzucam na siebie bluzę, wiąże trampki i wybiegam z pokoju. Po drodze zostawiam jeszcze na stole w kuchni kartkę dla mamy. Piszę w niej, że jestem u koleżanki, że mogę wrócić późno i żeby się nie martwiła. Gdybym teraz do niej zadzwoniła najpewniej zadałaby mi masę pytań, a mi zależy na czasie. No i mama zawsze potrafi rozpoznać, kiedy kłamię.
Przystanek jest oddalony o kilkanaście minut drogi od mojego domu. Całą trasę pokonuję biegiem. Dobiegam na miejsce idealnie, żeby zdążyć na autobus, który jedzie niemalże pod sam dom Marcina. Wszystkie miejsca w pojeździe są zajęte, ale jakiś chłopak uśmiecha się do mnie miło i ustępuje mi swojego. Odwzajemniam uśmiech, choć czuję, że w żołądek zwinął mi się z nerwów w ciasną kulę. Jednocześnie czuję dziwna radość, uczucie, którego nie zaznałam od tak dawna, na myśl, że być może za kilka minut znowu zobaczę Marcina. Dopiero kiedy czuję tępy ból, zdaję sobie sprawę, że obgryzłam paznokcie lewej ręki niemalże do krwi. Robię się co raz bardziej nerwowa. W końcu autobus zatrzymuje się. Wysiadam, przechodzę przez ulicę i staję przed starą kamienicą, podobną trochę do tej, w której mieszka Piotrek. No zrób to, idź!
Robię kilka niepewnych kroków na przód i popycham ciężkie drewniane drzwi. Wchodząc po schodach mijam jakąś kobietę. Widzę, że jest zdenerwowana. Odpycha mnie na bok, tak, że prawie uderzam barkiem o ścianę. Nasze spojrzenia spotykają się na chwilę i widzę w jej twarzy coś znajomego, jakby wspomnienie dawno niewidzianej, ale bardzo bliskiej osoby... Kobieta znika jednak za rogiem korytarza, po chwili z dołu dobiega trzask zamykanych drzwi, a myśl uciaka z mojej głowy tak szybko, jak szybko się pojawiła. Pokonuję ostatnich kilka stopni i staję przed drzwiami do mieszkania Marcina. No dalej! Pukam do drzwi, raz, drugi, trzeci... Czekam. To dziwne, jak wiele myśli potrafi przepłynąć człowiekowi przez głowę w ciągu kilku sekund czekania na ostateczne rozstrzygnięcie. Jak wiele sami potrafimy sobie dopowiedzieć, jak wiele możliwych scenariuszy jesteśmy w stanie wymyślić... Mam już sobie iść, zrezygnować i nigdy już tu nie wracać, gdy drzwi w końcu się otwierają. Marcin, tak dawno go nie widziałam. Czuję, że miękną mi kolana i nie potrafię wykrztusić ani jednego słowa. Serce ściska mi się z bólu. Na jego twarzy na początku maluje się złość. Potem jednak znika i zastępuje ją pustka. Po prostu stoi i patrzy na mnie, a ja boję się, że nie ma już mojego Marcina. Że jest tylko pusta skorupa. Że zbyt wiele się między nami zmieniło, byśmy mogli wszystko poskładać w całość, wszystkie te okruchy naszego dawnego życia. Nie mam pojęcia ile czasu tak stoimy. Patrzę na krzywdę, jaką wyrządziłam, na ból, który zadałam i czuję, że tracę go z każdą chwilą, że każda chwila oddała mnie od niego. Nic nie będzie już takie samo, jak wcześniej. A potem on robi krok w moją stronę i po chwili tonę w jego ramionach. Jakie to niesamowite uczucie, znów poczuć jego siłę, jego ciepło, dotyk jego dłoni. Jak dobrze...
- Tak bardzo tęskniłem - słyszę jego szept. - Tak bardzo...
- Wybaczysz mi? - odzyskuję głos.
Robi kilka kroków do tyłu, zamyka za nami drzwi i opiera mnie o nie. Nie chcę patrzeć mu w oczy. Boję się tego, co mogę z nich wyczytać. Marcin delikatnie ujmuje moją twarz w dłonie i podnosi ją ku górze, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.
- Nie potrafię cię nie kochać. Nawet gdybym bardzo chciał cię znienawidzić, to nie mógłbym. Nie potrafiłbym... Ja już dawno ci wybaczyłem.
Pochyla się nade mną i całuje mnie, najpierw delikatnie i niepewnie, a potem namiętniej, jakby każdy kolejny pocałunek dodawał mu sił. Czuję, jakbym w końcu zaczęła oddychać. Czuję, że znów żyję. W końcu...
Marcin wypuszcza mnie na chwilę ze swoich objęć, łapie za rękę i prowadzi w głąb mieszkania. Przechodzimy przez przedpokój i skręcamy w prawo. Jego sypialnia. Patrzy na mnie pytającym, niepewnym wzrokiem i jest coś rozczulająco znajomego w tej jego niepewności. Uśmiecham się i staję na palcach, żeby móc go pocałować. Przyciąga mnie do siebie i po chwili leżę na łóżku. Wodzi palcami po konturze moich ust, muska moją szyję, cały czas wpatrując się we mnie, jakby chciał, zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół mnie, trochę jak człowiek, który chce się nasycić, póki jeszcze potrafi odczuwać głód. 
- Cieszę się, że tu jesteś. Myślałem, że ta samotność mnie zabije. Tak trudno było żyć bez ciebie - mówi, a potem czuję już tylko jego usta na moich wargach i wszystko inne przestaje istnieć.

********************
Coś wyrywa mnie ze snu. Budzę się i przez chwilę nie mam pojęcia gdzie jestem. A potem mój wzrok pada na Marcina, który śpi obok mnie. Jego klatka piersiowa unosi się szybko, gdy niespokojnie oddycha. Szepcze pod nosem moje imię, najpierw cicho, a potem co raz głośniej. Coś mu się śni i raczej nie jest to dobry sen.
- Marcin - potrząsam jego ramieniem. - Marcin, obudź się.
Otwiera oczy i patrzy na mnie przestraszonym spojrzeniem.
- Coś ci się śniło. Wołałeś mnie przez sen.
- Aaa, tak... - przyciąga mnie do siebie. Przez materiał koszulki czuję przyspieszone bicie jego serca. Drży lekko. - Ale to tylko sen.
- Tylko sen - potwierdzam.
- Śniło mi się, że odchodzisz. Ten sam sen, który śnił mi się każdej noc, odkąd... - nie kończy zdania. Nie musi.
... odkąd odeszłam, odkąd zostawiłam cię samego... kończę w myślach.
- Ale to tylko sen - mój głos brzmi zbyt głośno w ciszy pokoju. - Już nigdy cię nie zostawię. Obiecuję. A teraz śpij już.
- Boję się, że gdy się obudzę, ciebie już tu nie będzie.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Na pewno?
- Obiecuję ci to.
- I w końcu będę mógł się obudzić u twego boku?
- O niczym innym nie marzę.
Całuje mnie delikatnie, a potem przytula mnie jeszcze mocniej i zasypia. Za oknem powoli wstaje świt. Światła jest na tyle dużo, że mogę przyjrzeć się dokładnie jego twarzy.
Nie widziałam go przez prawie dwa miesiące. Zmizerniał przez ten czas. Schudł, jego kości policzkowe są teraz wyraźniej zarysowane, twarz pokrywa mu kilkudniowy zarost. Ma trochę dłuższe włosy, nie są już tak krótkie jak zapamietałam. Ale niezaprzeczalnie to mój Marcin, jedyny człowiek, przy którym czuję, że mam wszystko, że jestem w końcu szczęśliwa. Wtulam się w jego ciepłe ciało i również zasypiam. Boję się tylko, że rano okaże się, że to tylko sen... Ale na szczęście do rana zostało jeszcze sporo czasu...

Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz