Rozdział dwudziesty pierwszy

1.1K 58 8
                                    

* Ada *

Marcin milknie, a wypowiedziane przez niego słowa wiszą pomiędzy nami. Jestem wstrząśnięta. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że jego życie mogło być tak ciężkie. Czuję smutek, jakby ta historia dotyczyła bezpośrednio również mnie. Milczę, nie mam pojęcia, co mogłabym powiedzieć. Są sytuacje, w których nawet setki słów nie wyrażą naszych uczuć. Marcin chwyta mnie za ramiona i obraca twarzą ku sobie.Wydaje mi się, że w jego oczach błyszczą łzy, ale potem mruga i równie dobrze mogło to być złudzenie. Podnoszę rękę i wodzę palcami po jego twarzy, jakby mój dotyk mógł zetrzeć z jego twarzy cień smutku.
- Przepraszam cię, Marcin - w tej chwili wydaje mi się to właściwe. - Nie chciałam... Gdybym wiedziała, z czym wiąże się dla ciebie odpowiedzenie na moje pytanie, nigdy bym go nie zadała.
- Przestań, nie masz za co przepraszać. Myślę, że zasługujesz na to, żeby wiedzieć o mnie coś więcej.
- Dziękuję, że zechciałeś mi opowiedzieć coś o sobie. To raczej nie są wspomnienia, którymi chce się dzielić z przypadkowymi ludźmi.
- Owszem, ale ty nie jesteś w moim życiu przypadkową osobą.
Poza tym, cieszę się, że mogłem zrzucić z siebie ciężar milczenia. Od lat nikomu nie opowiadałem tej historii. To ty wyświadczyłaś mi przysługę, chcąc mnie wysłuchać.
Uśmiecha się do mnie lekko, a ja czuję, że nie potrafię dłużej tłumić moich emocji. Nie mam pojęcia, że płaczę, dopóki Marcin nie podnosi ręki i nie ociera łez spływających po mojej twarzy.
- Dlaczego płaczesz, kochanie?
- Chciałeś się zabić? - wypowiadam myśl, która siedzi w mojej głowie odkąd historia opowiedziana przez mojego ukochanego dobiegła końca.
- Tak, ale znalazł mnie wtedy Adrian i...
- Ale czy chciałeś to zrobić wtedy, gdy cię zostawiłam? - wciąż nie mogę pozbyć się poczucia winy, po tym, jak go zostawiłam. Nawet teraz, gdy znów jesteśmy razem.
Jego palce nieruchomieją na mojej twarzy. Milczy. Ja też milczę, ale ta cisza jest tak wymowna, że nie musi mi odpowiadać.
- Chciałeś, prawda? - boję się usłyszeć odpowiedzi. Boję się potwierdzenia usłyszanego wprost z jego ust.
- To nie ma teraz znaczenia.
Czyli chciał...
- Jako dziecko tyle przeżyłeś. A potem jeszcze ja zadałam ci tyle bólu. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybyś coś sobie zrobił. Gdy pomyślę, że mógłby cię tu teraz nie być... - przerywam, głos więźnie mi w gardle. Marcin obejmuje mnie mocniej, przyciąga do siebie. Wtulam twarz w jego koszulkę i próbuję się uspokoić. Wdycham jego ciepły zapach, zapach, który kojarzy mi się z bezpieczeństwem i miłością. Nie mogę znieść myśli, że jego mogłoby tu teraz nie być. Nie mogę znieść poczucia winy. I nie wiem teraz, czy płaczę nad tym małym chłopcem, któremu odebrano dzieciństwo czy może nad tym dużym chłopcem, któremu o mały włos ja nie odebrałam życia.
- Ciiiiii - słyszę jego szept tuż przy moim uchu. - Przecież nic mi nie jest. Jestem tutaj.
Podnoszę wzrok. Spojrzenie jego zielonych oczu jest wręcz hipnotyczne.
- Nigdy bym sobie nie wybaczyła. I strasznie żałuję, że cię wtedy zostawiłam. To była najgorsza decyzja, jaką tylko mogłam podjąć.
- Każdy popełnia błędy.
- Ale ja...
- Proszę, nie mówmy już o tym.
Pochyla się lekko i po chwili czuję dotyk jego ust na moich wargach. Odwzajemniam pocałunek.

*******************
Otwieram drzwi domu i rzucam klucze na szafkę. Sobota, godzina 11. Nic więc dziwnego, że z kuchni dobiega mnie wołanie mamy. - Aduś, to ty?
- Tak, mamo.
- To chodź tu do mnie.
Ściągam buty, wieszam kurtkę na wieszak i po chwili przekraczam próg pomieszczenia. Mama jest w swoim żywiole. Na kuchence bulgocze kilka garnków na raz, a aromat wypełniający już nie tylko kuchnię, ale też cały dom, jest zachwycający.
- Cześć, mamo.
- Hej, córeczko. Siadaj, pogadamy. Ostatnio cały czas się rozmijamy, nawet nie mam okazji zamienić z tobą słowa. Opowiadaj mi, co u ciebie słychać.
- A, w sumie to nawet nie ma zbytnio o czym opowiadać.
- I tu bym się z tobą nie zgodziła.
Posyłam jej pytające spojrzenie.
- Ostatnio znikasz gdzieś na całe noce. Nie chcemy z tatą w to ingerować, jesteś już w końcu dorosła. Ale czy to oznacza, że w twoim życiu pojawił się chłopiec?
I co ja mam jej powiedzieć? Prawdę? A jeśli go nie zaakceptuje? Opowiadając o Marcinie, czuję jakbym odbierała coś tej miłości...
- Masz rację. Jest chłopak. Ale nie chcę zapeszać, wiesz jak jest...
- Tak, wiem. Czy tym chłopakiem jest przypadkiem ten miły chłopiec, z którym rozmawiałaś przez telefon, kiedy zawoziłam cię któregoś dnia do szkoły?
- Piotrek? Nie no, mamo, co ty?
- Roznieciłaś moją ciekawość w tym momencie. Bardzo chciałabym go poznać. Tata zapewne też. Dlatego zapraszamy was do nas na obiad. W przyszłą niedzielę. Mam nadzieję, że nie macie na ten dzień innych planów?
- Och, nie... Skądże? - to jedyne co jestem w stanie wydukać.
- I nie miej takiej przerażonej miny. Nie zjemy ci go przecież.
No nie wiem, nie wiem...
- I... kochanie?
- Tak, mamo?
- Zabezpieczacie się, prawda?
Mam dziewiętnaście lat. Moja mama właśnie uznała, że to idealny moment, aby porozmawiać ze mną o antykoncepcji. Brawo, mamo!!! Nie wiem, czy powinnam się śmiać, czy czuć zażenowanie.
- Mamo?! - wybucham śmiechem.
- No co?!

Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz