Rozdział dziewiąty

1.3K 89 13
                                    

* Ada *

Siedzę na łóżku bezmyślnie wpatrując się w ścianę. Łzy rozmazują obraz przed moimi oczyma tak, że wszystko wokół mnie ma lekko rozmazane kontury. Nie potrafię powstrzymać spazmatycznego szlochu. Wspomnienia za bardzo bolą...
Jeszcze kilka godzin temu miałam wszystko, miałam Marcina i to mi wystarczyło. Marcin był, ba, cały czas jest, moim słońcem, moim światłem. Pokazał mi, że tak naprawdę nie jest ważne to, czym się zajmujesz. Liczy się to kim jesteś. I ja pokochałam go właśnie za to, za jego duszę, jego charakter, za to, jak bardzo mnie kochał.  Ale bycie z nim wydało mi się zbyt samolubne. Nie chciałam niszczyć mu życia. Nie chciałam, by przeze mnie ludzie wytykali go palcami. Nie chciałam, by popadł w problemy... Nie chciałam, by inni postrzegali naszą miłość, jako coś brudnego, niewłaściwego. Podjęłam więc taką, a nie inną decyzję. Z tym tylko, że nikt nie dał nam gwarancji, że decyzje, które uznaliśmy za słuszne naprawdę się takie okażą. I że nie będą nas one ranić.  Dopiero teraz czuję, jak bardzo go zraniłam, jaki ból mu zadałam. Ale też na co skazałam siebie. Przez ostatnie miesiące spotkania z nim były dla mnie jedynym, dla czego tak naprawdę warto żyć. A teraz je straciłam, straciłam go! Przypominam sobie pełne bólu spojrzenie jego zielonych oczu, gdy kilka godzin temu zamykałam za sobą drzwi pokoju hotelowego. Czuję, że po raz kolejny tego dnia pęka mi serce. Nie chcę nawet myśleć o tym, co on czuje. Minęło zaledwie kilka godzin, a ja już za nim tęsknię. Nie wyobrażam sobie kolejnych dni bez niego. Sięgam na szafkę nocną po zegarek, który dał mi podczas naszej pierwszej nocy w górach. Kolejna fala wspomnień zalewa mnie niczym tsunami. Nie umiem udawać, że mogę bez niego żyć. Zwijam się w kłębek i czekam na sen, obracając w palcach czasomierz i łykając łzy. Ale ten nie nadchodzi...

***********************
Zegarek Marcina pokazuje siedemnaście minut po północy. A ja nadal nie śpię. Miejsce koło mnie jest zimne i puste.
Przypominam sobie moją pierwszą noc z Marcinem; jego ramiona, w których czułam się bezpiecznie jak nigdy dotąd, jego spokojny oddech, tuż przy moim uchu, jego usta na moich wargach, jego palce w moich włosach... A teraz nie mam nic. Straciłam wszystko...

***********************
Z płytkiego snu wyrywa mnie ostry, natarczywy dźwięk budzika. Myjąc zęby myślę o Marcinie. Dzisiaj planowo mam religię, więc go zobaczę. Bardzo tego chcę, bardzo chcę znów zatonąć w jego oczach, zapomnieć choć na chwilę o tym, że nie mam prawa go kochać, że on już nie jest mój... Choć na chwilę uleczyć ból w głębi mnie... A z drugiej strony boję się znów zobaczyć ten ból i tę pustkę, którą zobaczyłam wczoraj w jego oczach... Ból, który sama mu sprawiłam... 

***********************
Siedzę w klasie. Blanka  coś do mnie mówi. Odruchowo jej przytakuję, ale tak naprawdę nie słyszę ani jej słów, ani gwaru, który panuje zwykle podczas przerwy.
W myślach nerwowo odliczam minuty dzielące mnie od dzwonka na lekcję. Siedem minut... Sześć minut... Czuję, że moje serce przyspiesza. Trzy minuty... Minuta... Wibrujący, rozedrgany jak moje myśli dźwięk wyrywa mnie z letargu oczekiwania. Spuszczam głowę i kątem oka obserwuję drzwi. Te po chwili otwierają się, ale to nie Marcin w nich stoi, tylko inny, nieznany mi ksiądz.
- Witam, droga młodzieży - odzywa się głosem zimnym tak samo jak spojrzenie jego oczu . - Niestety, ale ksiądz Marcin jest chory, więc to ja poprowadzę dzisiejszą katechezę...
Reszta słów przestaje do mnie docierać. Marcin jest chory... Albo po prostu nie chce mnie widzieć. Albo nie radzi sobie ze swoimi uczuciami, tak, jak ja ze swoimi.
- Ksiądz Marcin - powracam do rzeczywistości - poinformował mnie, że zadał wam pracę pisemną. Na koniec lekcji zbiorę więc  wasze zeszyty, żeby mógł je sprawdzić.
Hmmm... Czyli jest jednak sposób, by mu coś przekazać.
Wyrywam kartkę z zeszytu, kreślę pośpiesznie kilka zdań, tak, żeby Blanka nic nie zauważyła i wsuwam liścik do zeszytu.
A potem znowu zapadam się wspomnienia, bo co innego mi pozostało?

Kilka słów ode mnie
Hej!!!
Ten rozdział jest inny, ponieważ jest to pierwszy rozdział pisany z perspektywy Ady. Nie wiem jak się on wam spodoba, ale planuję przeplatać rozdziały pisane z perspektywy obojga bohaterów. Wgl ten rozdział miał wyglądać trochę inaczej, ale ci którzy sami piszą dobrze wiedzą, że czasem nie wszystko co masz w głowie da się przelać na papier. I dziękuję za wszystkie odsłony, które poszybowały ponad liczbę dwóch tysięcy, co jest dla mnie naprawdę astronomiczną liczbą. Jesteście wspaniali!!! 😘😘
very_very_sad_girl

Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz