Rozdział trzydziesty trzeci

692 38 7
                                    

* Marcin *

Wielu ludzi pragnie zatrzymania się w miejscu, powrotu do przeszłości. Ja dawniej wcale nie byłem inny. Przeszłość była dla mnie znacznie atrakcyjniejsza niż przyszłość.
Teraz jednak jest zupełnie inaczej. Ada zmieniła wszystko.
Z nią każdy kolejny dzień jest niesamowity, roztacza przede mną setki perspektyw.

Pojawienie się Roksany oznacza powrót do miejsc, gdzie nic już mnie nie czeka. A ja nie chcę wracać. Nigdzie.
Chcę zostać tu na zawsze.

***

Wychodzę do pracy, gdy Ada jeszcze śpi. Zanim zamknę za sobą drzwi, staję w progu sypialni i patrzę na nią. Moje słońce, mój księżyc. Gdyby nagle zabrakłoby jej w moim życiu, zapadłby mrok, noc w środku dnia. Jednak tego poranka nic nie wskazywało na to, że mrok czai się tuż za granicą światła.

***

- Siema - rzucam głośno, wchodząc do ośrodka.

- O, dobrze, że jesteś - Bartek siedzi już za kontuarem recepcji i pochyla się nad rozpiską dyżurów na najbliższy miesiąc. - Chodź tu na moment.

- No co tam?

- Pamiętasz tę pacjentkę? Roksanę Walawską?

- Taaak...

- Prosiłeś o przydzielenie jej do innego rehabilitanta ze względów...

- Osobistych.

- Przykro mi, ale odkąd Marta poszła na urlop macierzyński brakuje nam rąk do pracy. Nie dam rady nic z tym zrobić.

- No weź mi nie mów nawet.

- Sorry, stary. Daliśmy wczoraj ogłoszenie, ale dopóki nikt na nie nie odpowie nie ma mowy o żadnych zmianach w grafiku.

- Cóż...

- Dasz radę?

- A mam inne wyjście?

***

Pukanie do drzwi gabinetu anonsuje przybycie nieproszenego gościa. Zaciskam pięści, biorę głęboki oddech i rzucam:

- Proszę.

- Cześć, kochanie - Roksana wchodzi do środka, wnosząc ze sobą intensywny zapach perfum i podmuch chłodniejszego powietrza z korytarza.
Nie komentuję sposobu, w jaki się ze mną przywitała.

- Chciałeś się mnie pozbyć, Mart? Myślałeś, że się o tym nie dowiem?

- Szczerze?

- Oczywiście.

- Mam to gdzieś. Widuję cię codziennie, bo jest to część mojej pracy. Gdyby to zależało ode mnie, zniknęłabyś z mojego życia równie szybko, jak szybko pojawiłaś się w nim pojawiłaś. Ogień, który raz zgasł, a potem został odpalony ponownie, nie jest już tym samym ogniem, co na początku. Mam nadzieję, że to rozumiesz...

Przez jej twarz przemyka cień. Zabolało ją to, co powiedziałem?

Gdy dotykam jej podczas ćwiczeń i masażu, czuję się źle. Mimo że jest to po prostu moja praca, czuję się tak, jakbym zdradził Adę. Źle, źle, źle...

Najgorsze ma jednak dopiero nadejść. Roksana się już i właśnie ma wychodzić. Zamiast do drzwi kieruje się jednak w moją stronę. Staje tuż przede mną. Nic nie mówi. Nagle przyciąga mnie do siebie i mocno całuje. Jej paznokcie wbijają się w mój kark.
Ten pocałunek jest zupełnie inny niż te, które wymieniam z Adą; agresywny, niemalże bolesny. Zupełnie jakby chciała zaznaczyć swój teren. Odpycham ją od siebie i ocieram usta wierzchem dłoni.

- Co ty wyprawiasz?!

Uśmiecha się do mnie złośliwie.

- Nie podobało ci się? A myślisz, że Adusi spodobałoby się, gdyby się o tym dowiedziała?

Jestem tak bardzo wściekły. Krew buzuje w moich żyłach, wzburzona i gorąca.

- Chcesz zapomnieć o przeszłości, Marcin, ale przeszłość nie chce zapomnieć o tobie.

Odwraca się i idzie w kierunku drzwi. Zanim jednak wyjdzie, staje w progu i uśmiechając się słodko mówi:
- Zawsze potrafiłeś jedynie niszczyć. Ją też zniszczysz. A wtedy ja będę obok ciebie, gotowa utulić twój żal i zająć jej miejsce.

Słyszę tylko trzask, gdy znika na korytarzu. Czuję, że drżę. Nerwowo pocieram ręką kark, a gdy podnoszę dłonie do twarzy widzę na nich krew. Paznokcie Roksany pozostawiły rany na moim ciele, a słowa - na duszy.

***
Ada siedzi w fotelu. Podwinęła nogi pod siebie i pochyliła się nad książką. Włosy miękko opadają na jej ramiona, a lampa rzuca ciepłe światło na jej twarz. Staję w korytarzu i patrzę na nią, a w głowie słyszę słowa, które padły dzisiaj w moim gabinecie.
Ją też zniszczysz... Potrafisz tylko niszczyć... Chcesz uciec od przeszłości...

Nie mogę się ich pozbyć.

Przełykam ciężko ślinę i podchodzę do niej. Klękam przed fotelem i wyjmuję z jej dłoni książkę. Podnosi na mnie wzrok i z roztargnieniem przeczesuje moje włosy palcami.

- Co się stało? Jesteś bardzo blady.

- Potrafię tylko niszczyć.

- Marcin? Co się dzieje?

- Przeszłość do mnie wróciła.

Widzę niewypowiedziane pytanie w jej oczach.

- Muszę ci coś powiedzieć. Powinnaś o czymś wiedzieć...

Biorę głęboki oddech i mówię jej o wszystkim: o Roksanie, o niezwykłym zbiegu okoliczności, o pocałunku...

- Zostawisz mnie teraz? - czuję,  jak bardzo drżą jej dłonie.

- Co?! Co ty mówisz?!

- No dla niej. To twoja przeszłość.

- A ty jesteś moją teraźniejszością. I przyszłością.

Pochyla się nade mną i patrzy mi w oczy. A ja wiem, że to będzie ciężka walka. Ale wygramy ją. Razem.

Ksiądz     |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz