Rozdział 8

474 43 13
                                    

*Luke*

Strasznie się denerwowałem, bo heloł kto by się nie stresował, gdy twój crush/miłość życia będzie na tej samej imprezie co ty. Zachowuję się jak jakaś dwunastolatka, która dowiedziała się, że koncert jej idola jest w jej mieście. No cóż, Mikey to mój kotek i ja się cholernie stresuje, że mi nie wybaczy.
  Ubrałem się w czarne jeansy z dziurami na kolanach, tego samego koloru koszulka i biało-czarną koszule w kratę. Do tego standardowo czarne vans'y i gotowe. Swoje włosy ustawiłem na żel, a na nos włożyłem okulary przeciwsłoneczne chcąc zamaskować wory pod oczami i czerwone oczy od nie przespaniu całej nocy.

Do mojego pokoju weszła Zoe i jak mniem zobaczyła zagwizdała.

-Aleś się wystroił, Lukey pukey- Zachichotała.

-Plis, kocham cię Zoe, ale nie mów tak na mnie, chyba, że pragniesz być nazywana pełnym imieniem.- Powiedziałem chytrze się uśmiechając.

-Niee.- Jęczy. -Okej, ale nikomu nie masz prawa mówić jakie mam pełne imię.

-Jasne, Franceska*- Puszczam jej oczko i szybko wybiegam z pokoju słysząc za sobą krzyki mojej kuzynki.

Przy drzwiach wyjsciowych stoi Jake. Witam się z nim kiwnięciem głowy i teraz razem czekamy na Zoe. Gdy wreszcie się zjawia, posyła mi piorunujące spojrzenia. Śmieszy mnie to, więc kiedy nie patrzy cichutko chichocze. Wsiadamy do auta Jake'a (zaraz po tym, jak ustaliliśmy kto siedzi na miejscu pasażera, oczywiście, że ja usiadłem) chłopak ruszył w nieznaną mi dotąd stronę.

Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się na podjeździe średniego domku na obrzeżach miasta. Po wyjściu z samochodu można było usłyszeć muzykę, rozmowy ludzi. Można było poczuć zapach pieczonych mięs już od kilometra. Weszliśmy na posesję i już po chwili pukaliśmy w drzwi domu. Otworzył nam jakiś chłopak. Miał krótkie kręcone blond włosy. Na widok Zoe i Jake'a uśmiechnął się i można było zauważyć dołeczki, które o dziwo ja również mam.

-Zoe, Jake jak miło was widzieć! Wykrzyknął. Przytulił ich i spojrzał na mnie.- A to pewnie Lukas.

Jak wypowiadał moje imię słychać było chłód, pogardę i złość. Kurwa, wszyscy mnie nienawidzą.

-Taa, cześć- Mruknąłem cicho.

-Chodźcie, zapraszam.- Odsunął się od drzwi i wpuścił nas do środka.

Oczywiście, musiałem iść ostatni i zostałem zatrzymany przez Ashton'a. Wciągnął mnie do kuchni, gdzie nie było nikogo i zaczął mówić.

-Wiesz, że Michael ty u jest.- Pokiwałem głową.

-I wiesz, że to przez ciebie się tnie.- Znów pokiwałem i spóściłem wzrok na buty, które dziwnym trafem stały się interesujące. Niechciane łzy kolejny raz w tym tygodniu pojawiły się na moich policzkach.

-Teraz musisz się postarać, żeby ci wybaczył.- Uśmiechnął się pocieszająco.

-Co..?

-Nie martw się, pomożemy ci.- Powiedział i wyszedł z kuchni zostawiając mnie kompletnie zdezoriętowanego.

Stałem tam jeszcze chwilę, gdy ktoś wszedł do kuchni.

---------------------------------------------------------------
Hej hej
Kto wszedł do kuchni?
Heheheh zgadnijcie hihi
Zostawcie coś po sobie
Do następnego
Klaudia xx

[2] what i did whore? · muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz