Rozdział 18

407 41 9
                                    

*Michael*

Luke wyszedł ze śmieciami i za chwilę miał wrócić. Sam. No ale cóż los nas nie lubi. Gdy tylko drzwi od mojego mieszkania ponownie się otworzyły słychać było rozmowy moich przyjaciół. Wyszedłem z kuchni z intencją przywitania się. Od razu w oczy rzuciły mi się dwie nowe twarze.
Jedna dziewczyna była niższą odemnie ładną szatynką, a druga na szpilkach, sztuczną farbowaną blondynką. Na pierwszy rzut oka widać było, że ta blondyna patrzy się na Luke'a jak na mięso.

O nie nie nie kochana, on jest MÓJ.

-Hej.- I jak na zawołanie wszyscy podnieśli na mnie wzrok.

Każdy oprócz blondyny(przewidywalne) uśmiechął się i przywitał ze mną. Ludzie weszli do salonu, który o dziwo nie wygląda jakbyśmy z Luke'iem uprawiali seks na każdym meblu w tym pomieszczeniu( bo przecież tak nie było, hehe wcale).
Wszyscy zajęli miejsca na wolnych siedziskach, a ja jako iż zabrało mi miejsca przez tą sucz, która wskoczyła na miejsce obok Luke'a. Widać było, że mój chłopak też z tego nie jest zadowolony.

Prawilnie, Luke.

Bez zastanowienia wskoczyłem na kolana blondyna przyciskając swoje biodra do jego. Na lewym pośladku poczułem jego erekcję.
Wiedziałem jak na niego działam i bezczelnie to wykorzystywałem. Pomińmy fakt, że gdyby nie nasi przyjaciele, to już dawno chrzcilibyśmy moją pralkę.

-Tak w ogóle jestem Michael.- Zacząłem głupio w stronę szatynki i mniej w stronę blondyny.

-Jestem Bri..- Szatyna chciała się przestawić, ale ta laska obok jej przerwała.

-Jestem Rose.- Wyskrzeczała.

-Briana.- Westchnęła smutno i cicho szatynka.

Widać, że jest tu jak mała, bezbronna, szara myszka. Trzyma się na uboczu i odzywa się, gdy jest o coś pytana. Cholernie jej współczuję. Czuję, że z nią się zaprzyjaźnie.

-Michael, możesz zejść z tego przystojniaka, bo chcę z nim pogadać.- Odezwała się piszcząco, Rose.

-Ten przystojniak jest MÓJ więc nie, nie mogę z niego zejść.- Odezwałem się niemiło.

-To jest tylko twój przyjaciel.- Powiedziała, jakby z wyrzutem?

-Nie tylko.- Mruknąłem pod nosem i złapałem Luka za rękę, plącząc nasze dłonie.

Chłopak oderwał wzrok od Caluma, z którym rozmawiał, spojrzał na mnie i uśmiechnął się czułe całując moją skroń i wracając do rozmowy ze swoim przyjacielem. Mina Rose była zarazem zaszokowana jak i zniesmaczona.

Ha! I co dziwko? Łyso ci?

-Zoe, jak tam maluszek?- Zapytałem.

-Świetnie, pomińm fakt, że wymiotuje, ale hej to dopiero pierwszy miesiąc i jak narazie nie wyglądam na wieloryba.- Zażartowała.

-Nawet jeśli będziesz wielorybem to będziesz najsłodszym wielorybkiem na świecie.- Powiedział dobitnie.-Ale i tak będę cię kochał, wielorybku.

-Oooo.- Wszyscy(chyba) wydali z siebie okrzyk słodkości.

-Dobra.- Klasnął w ręce Ashton.-Komu piwa?

-No mi, muszę się odstresować tą ciąża.

-No jasne.- Prychnął Jake.- Jej daj soczek pomarańczowy albo wody.

-Nie jestem dzieckiem.- Naburmuszyła się.

-Ale czasami się tak zachowujesz, słońce.- Mruknąłem.

-Ugh, nienawidzę was.

-Ugh, łamiesz nam serca.- Luke teatralnie złapał się za pierś, na której pod tą koszulką widoczne są kilka pięknych, soczystych malinek.

---------------------------------------------------------------
Hej
Łamacz serc aka Franceska Zoe Mattew, hihi
Jak tam weekend
Ja za dwie godziny jade na 90-śątke prababci, jupi!
Czujecie ten sarkazm?
Cała rodzina tam będzie, jupi!
Moje życie to dno
Dajcie znać jak wam się podobało
Do następnego
Klaudia xx

[2] what i did whore? · muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz