Rozdział 19

424 42 7
                                    

×Pół roku później. (Cóż, musiałam dać taki przeskok w czasie. Oczywiście wszystko na potrzeby następnych, cudownych rozdziałów)
Miłego czytanie! xx

*Luke*

Jak byś się zachował, gdybyś chciał się oświadczyć najważniejszej osobie w swoim życiu? Pewnie byś się stresował. Myślał, że powie 'niec, bo jest taka też możliwość. Ale nie ja, ja byłem przekonany, że on powie 'nie'. Dlaczego? To bardzo proste. Ponieważ, gdy jakieś cztery/pięć miesięcy temu ktoś z naszych przyjaciół poruszył temat zaręczyn. Oczywiście, nic nie mogło być w tajemnicy, bo jakże wspaniały Calum Thomas Hood zapytał się Michael'a co sądzi o ślubie.

Przecież ja wcale nie planowałem zaręczyn od początku naszego pogodzenia, wcale..

Wszystko fajnie, spoko i w ogóle idealnie, a tu Mike wyjeżdża, że nie chce się ożenić. Oczywiście, ja jako największa cipa na świecie, przepłakałem się, ale to dopiero jak wróciłem do domu. Pod prysznicem. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem wypisanym na twarzy, a najbardziej Zoe. Ona od kiedy się poznaliśmy planowała nam ślub i gromadke dzieci.

No, ale ja ani Mike nie urodzimy ich z dupy.

Pomimo tego ja się nie zraziłem i zacząłem szukać idealnego pierścionka. Oczywiście(nadużywam tego słowa), znalazłem idealny.

 Oczywiście(nadużywam tego słowa), znalazłem idealny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cały czarny z jednym malutkim diamencikiem. Po prostu nic dodać, nic ująć.

No spoko pierścionek to pestka. Teraz trzeba zorganizować te zaręczyny.
Zgrałem do tego wszystkich. Nawet ciężarną Zoe, która, gdy dowiedziała się o mojej chęci ożenienia się z Mike'iem, zaczęła skakać po wszystkim i wszystkich. Dosłownie. Luz. Cała ferajna miała zajmować go czymś do godziny 16:30. Po tym czasie każdy rozdzielił się i czekali ma mój znak jak przyjedzie Michael.

Była 17 i dalej go nie ma.
17:30
18:00
I o 18:02 zadzwonił mój telefon. Nieznane. Odebrałem, bo co miałem w tej sytuacji zrobić.

-Dobry wieczór. Czy rozmawiam z jakaś rodziną pana Michael'a Clifford'a?- Spytał bardzo męski głos po drugiej stronie słuchawki.

-Tak jestem jego chłopakiem. Co się stało?- Zapytałem zmartwiony.

- Nazywam się Aaron Yeal. Dzwonie ze szpitala św. Thomas'a. Pana chłopak miał wypadek. Jakiś kierowca potrącił go.- Czy jedno zdanie może złamać człowieka bardziej niż do tej pory?

-Czy on...żyje?- Przez gule w gardle nie mogłem przemówić.

-Tak, ale jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Mógłby pan stawić się jutro z samego rana w moim gabinecie, aby porozmawiać na żywo o stanie pana Clifford'a.

-Oczywiście.

A jednak, może.

---------------------------------------------------------------
Hej
Mam się już chować w piwnicy?
Zabijcie mnie błagam.
Wiem zjebałam ten rozdział
Płakałam jak to pisałam.
Jestem tak bardzo niezadowolona
Mój wewnętrzny Charles wali mnie właśnie po całym moim ciele.
Nieważne...
Do następnego
Klaudia xx

[2] what i did whore? · muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz