Rozdział 3

69 12 6
                                    

Podjechałyśmy samochodem Vivii pod prawie samą niebieską kropeczkę na moim telefonie.
Przez całą drogę miałam schowaną głowę w kolanach, bojąc się co ujrzę na końcu podróży. Modliłam się aby to NIE (!) był szpital.

-Angel, podnieś głowę. Już jesteśmy-poinformowała mnie łagodnie Vivia.

Pokręciłam przecząco głową.

-Cz... czy to je.. jest Mc... McDonald? Star... Starbucks? A... a może stacja ra... radiowa?

-Nie...

-Pa... Park?

-Nie-szepnęła Vivia smutno.

I już się nie odezwałam. To szpital.
Kurczaki!
Podniosłam dumnie głowę.

-Nawet jeśli to szpital, to przyjmę ten cios na klatę!-zawołałam.

-Lub w ogóle twojej mamie nic nie jest!-dokończyła za mnie Vivia.

-Dokładnie!-tym razem to ja.

Zaśmiałyśmy się serdecznie. Nawet w smutnych chwilach można znaleźć światełko na końcu tunelu!

-Dobra, ale już chodź-pogoniła mnie Vivia.

Wysiadłyśmy z czarnego Audi mojej przyjaciółki. Potem weszłyśmy do budynku zwanego szpitalem.
Pierwsze co zobaczyłam to oczywiście recepcję. Czym prędzej się do niej udałam.

-Przepraszam panią, czy wie pani gdzie mogę znaleźć moją mamę, Anabelle Cross?

-Tak. Sala numer 10, pierwsze piętro. Od razu po schodach skierować się w prawo.

-Dobrze, dziękuję-rzuciłam i poszłam wraz z Vivią w stronę schodów.

Weszłyśmy po szklanych schodach. Większość rzeczy została wykonana ze szkła, więc można stwierdzić, że szpital sam w sobie jest nowoczesny.
Stanęłyśmy przed schodami po czym prędko udałyśmy się w prawo. Rozglądałam się za salą numer 10.

-Jest!-szepnęłam do siebie.

Zapukałam lekko. Nikt nie otwierał. Powtórzyłam moją czynność. Tym razem jednak zastałam lekarza.

-Dzień dobry. Czy jest tutaj moja mama, Anabelle Cross?

-Tak, jest.

-A czy mogę wejść?-zapytałam niecierpliwie.

-Tak, zapraszam-odparł lekarz i otworzył szerzej drzwi.

Weszłam. Vivia chyba postanowiła być poza salą, bo nigdzie jej nie widziałam.

-Córeczko!-zawołał słaby głos z kąta.

To mama.
Poszłam w kierunku łóżka. Zatrzymałam się przed nim i spojrzałam na moją mamę.
Miała podłączoną kroplówkę, a na wyświetlaczu jej puls był bardzo słaby.

-Co się stało?-spytałam.

-Miałam wypadek. Przepraszam cię.

-Za co? Przecież to nie twoja wina...

-Mylisz się Angel. Ja wjechałam w...-przełknęła głośno ślinę-... w TIR.

Moje oczy przybrały szarą barwę. Spojrzałam się w ścianę.

-Czemu?-spytałam oschłym głosem.

-Przepraszam cię, naprawdę.
Jutro już mnie z tobą nie będzie-szepnęła moja mama.

Spojrzałam się na wyświetlacz. Puls...
Jej serce zastygło w bezruchu.

-Mamo! Nie!

*********************
Dzień dobry! Ja jestem jeszcze w szkole, a wy?
Pozdrawiam!

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz