Rozdział 6

36 8 3
                                    

Oczami Jacoba:

-Angelica!-po raz ostatni zawołałem piękną dziewczynę schodzącą po schodach.

Na chwilę się zatrzymała, przy czym me serce szybciej zabiło z tej wielkiej nadziei, że Angelica odwróci się, pobiegnie do mnie i mnie przytuli. Ale zbędne nadziei. Dziewczyna zeszła dalej na dół i poszła do salonu. Czasem naprawdę nienawidzę dziewczyn, z jednego prostego powodu: zawsze mają swoje humorki, oraz bardzo często zmieniają zdanie. Czy aż tak trudno być zdecydowaną osobą?

Oczami Angelici:

Zeszłam na dół i rzuciłam się na kanapę, obok Vivii.

-Cześć-odparłam gdy już siedziałam.

-Cześć. Co się stało? Czemu Jake ciebie wołał?-spytała moja przyjaciółka.-Wiesz, w końcu jestem jego siostrą-bliźniaczką i powinnam wszystko o nim wiedzieć.

-Nic takiego. Po prostu przeglądaliśmy jakieś strony internetowe, w tym YouTuba i puścił jakiś głupawy filmik, więc ja poszłam, a zresztą dobrze wiesz że nienawidzę takich filmów-skłamałam.

-Okej. Oglądamy coś?

-Nie, miałam porozmawiać z twoją mamą. Może później.

-Dobra...

Wstałam z kanapy i poszłam szukać mamy Vivii.

-Pani Break!-zawołałam w nadziei na odpowiedź.

-Słucham!-usłyszałam głos dobiegający z kuchni.

Poszłam w tamtym kierunku. Tam ujrzałam panią Break bawiącą się z Lilą.

-Eee... miałam z panią porozmawiać.

-Tak, chodź do salonu.

Razem poszłyśmy do salonu. Na kanapie nadal siedziała Vivia.

-Córko, możesz pójść na górę do Jacoba?

-Tak mamo-odparła i odeszła w kierunku schodów.

Usiadłam na kanapie a naprzeciwko mnie, na fotelu, usiadła mama Vivii.

-No to opowiadaj. Co się stało?

-No mama mi ze szpitala przesłała kilka SMS-ów i prawie od razu pojechałam tam z Vivią...-zaczęłam mówić.-... I tak znalazłam się tutaj-skończyłam.

Przez chwilę zapanowała cisza. Podejrzewałam że pani Break analizuje moją historię.

-Dobrze. Rozumiem-rzekła po czym wyjęła małe zawiniątko spod poduszki.-A to jest dla ciebie.

Przyjęłam prezent. Po chwili go otworzyłam i prawie się zachłysnęłam powietrzem. Dostałam 500 000 złotych!

-Nie, ja tego nie mogę przyjąć. Co będzie z wami?

-Kochana, nie martw się. Mój mąż sam prowadzi firmę i co miesiąc przynosi 1 000 000 złotych. My sobie poradzimy. A ty masz tutaj co miesiąc przychodzić, lub jak tobie zabraknie pieniędzy, po to aby je wziąć. I nie przyjmuję sprzeciwień.

-Dziękuję-powiedziałam i przytuliłam się do pani Break.

*******************

Cześć wszystkim! Dzisiaj też trochę krótszy rozdział, ale ogólnie gdy pisze na telefonie będą krótsze. Na komputerze-dłuższe.
Pozdrawiam! York289

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz