Rozdział 10

35 7 3
                                    

Oczami Viviany:

Zatrzymałam samochód na ulicy przed wjazdem do domu Angelici.
Gdy stanęłam przed bezwładnym ciałem dziewczyny, ostrożnie złapałam różę w rękę. Te kolce jak ukłują, to boli, i to mocno.

-Dobra. Czas cię ożywić, wrogu-odparłam do martwej dziewczyny, która za kilka minut będzie żywa.

Obejrzałam dokładnie wszystkie kolce pięknego kwiatu. Najmniejszy, ale najgrubszy ze wszystkich kolec, iskrzył się niezwykle mocno. Zaznaczyłam w głowie, gdzie znajduje się igiełka, i ukucnęłam. Zbliżyłam różę do odkrytego miejsca ciała Angelici. Ukłułam ją kolcem, dosyć lekko.

-Mocniej!-szepnął Pan.

Wbiłam jej igłę z całej siły. Poczułam miękką skórę, przez którą wbijałam kolec. Zabłysło światło. Po chwili odłożyłam roślinę blisko dziewczyny. Rzuciłam się biegiem do samochodu i szybko odjechałam.

Oczami Angelici:

Przez cały czas było ciemno, aż nagle, zupełnie niewiadomo skąd, zabłysło białe światło. To takie samo jakie widziałam w lesie!
Otworzyłam oczy. Leżałam w tym samym miejscu, gdzie Viviana mnie zabiła. Ale nie było krwi, tylko... piękna, biała róża.

-Dziwne-odparłam, po czym wstałam z brudnej ziemi, otrzepując przy okazji spodnie.

-Weź różę!-zawołał ten sam głos co w lesie.

Rozejrzałam się dookoła. Nikogo nie było.

-Dobra, jak mówią, to biorę.

Gdy chwyciłam roślinę w moje dłonie przypływ energii. Od samego początku, kiedy "ożyłam", czułam się silniejsza niż przed śmiercią. O co tu chodzi?

*************
Co myślicie o sile Angelici? I o tym wszystkim? Kim jest głos w jej głowie?

Wstawiam już dzisiaj drugi rozdział...

Pozdrawiam! York289

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz