Rozdział 18

25 6 4
                                    

-Sto lat! Sto lat! Niech żyje nam! Sto lat! Sto lat! Niech żyje nam! A kto? Angelica!

Nagle obudziłam się. Koszmar. Na początku było... Nawet nie chcę o tym myśleć, to po prostu było straszne i złe, lecz przynoszące kilka istotnych informacji. Zaraz... przecież na początku koszmaru, był mężczyzna. Miał firmę, córkę i żonę oraz przyjaciół. Czy przez przypadek ten facet to nie jest mój tata? Krzyki-zgadza się, zniknięcie bez przyczyn-zgadza się.

-Tak!-zawołałam i poderwałam się z łóżka.

Ale jeszcze jedno, kim on teraz jest?

-Nie wiem-odpowiedziałam na swoje pytanie. Potem się spytam Thoma.

Tymczasem postanowiłam ruszyć do toalety. Wzięłam z szafy krótkie, dżinsowe spodnie, oraz sięgającą do połowy brzucha beżową koszulkę na ramiączka.

Po chwili stałam przed lustrem, ubrana, umyta i uczesana. Teraz czas na makijaż.
Padło na: podkład, jasny, beżowy cień do powiek, czarny tusz do rzęs i delikatnie różową pomadkę.
Gdy stwierdziłam że jestem gotowa, zeszłam na dół.
Na stole czekało śniadanie-jajka na bekonie z angielką. Wzięłam sztućce i zasiadłam na krześle, przed jedzeniem.

*Wieczór*

Przez cały dzień nie było nigdzie Thoma. Ciekawe gdzie się podziewa...

-Thom!-zawołałam.

Cisza.

-Jesteś?!-znów.

Cisza.

Gdzie on jest?

Wyszłam na dwór.

-Thom! Jesteś gdzieś?!.

Cisza. W sumie jedyne co było słychać to dźwięki natury. Ech...

Nagle ktoś na mnie naskoczył, z dachu, przynajmniej tak podejrzewam, z workiem. Narzucił na moje ciało materiał i rzucił na ziemię. A potem było ciemno...

Poczułam mocne uderzenie o podłogę. Starałam się wyswobodzić z worka, jednak to nie było prostym zadaniem, ponieważ otwór w materiale został zawiązany.

-Halo? Możesz dać mi powietrze?-spytałam mojego porywacza, który mam nadzieję, był w pokoju.

Lecz zamiast powietrza, otrzymałam dużą porcję światła, ponieważ porywacz usunął sznurek z worka.

-Nareszcie tlen!-mruknęłam.

Spojrzałam na porywacza. To był... Thom?!

-Eee, czemu mnie złapałeś w worek, i potem rzuciłeś o ziemię?-spytałam i pomasowałam się po nadal bolącym mnie miejscu na ciele.

-Nie wiedziałem że to ty-odparł Thom.

Kiwnęłam głową.

-Dobra, ale... kim jest mój ojciec? Znaczy, coś się z nim stało, i kim teraz jest?

-Twój ojciec? Hmm...

-Thomas, ja wiem, że ty wiesz. Powiedz-rozkazałam.

-Twój ojciec jest...

-No?

-Jest... Vladimirem.

-Co?!

-Powtórzę: Vladimir to twój ojciec, twój ojciec to Vladimir-odparł pewnie.

-I czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?

-Bo... nie wiem czemu?

-A ty? Masz... Jesteś jakoś z nim, że mną spokrewniony więzami krwi, lub nawet bez nich? Czy ja, ty, mój ojciec i mama tworzymy rodzinę?

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz