Rozdział 12

31 7 4
                                    

-To?-spytałam ponownie gdy blondyn nie chciał mówić.

-Długo by opowiadać...

-No to zacznij od początku. Mamy cały dzień.

-Więc tak. Na samym początku, się urodziłaś. I od tego wszystko się zaczęło. Tego samego dnia kiedy się urodziłaś, o północy w pełnię księżyca twój ojciec posypał cię pyłkiem z kwiatu. Dokładnie z białej róży. To jest ta, która leży teraz na twoim biurku. I ten pył, nie był zwyczajny. Świecił się wszystkim, całym światem... nawet nie wiem jak mam to wytłumaczyć, po prostu był niezwykły. Trzeba go zobaczyć aby zrozumieć.

-I tyle?-przerwałam mu gdy usłyszałam chwilę przerwy w jego opowieści.

-Nie, nie Angelico.

-No to opowiadaj dalej.

-Dobrze, tylko mi nie przerywaj. No i ten pył, który spadł na twoje ciało sprawił, że połączyłaś się z tym kwiatem. Pod jednym względem to dobrze, a pod drugim niezupełnie. Mianowicie dlatego, bo jeśli kwiat umrze, to ty automatycznie też. Więc trzeba uważać na to, aby nie zniszczyć tego kwiatu. Chyba że ktoś chce abyś zginęła. A dobrze jest być związanym z różą ponieważ może cię uzdrowić lub uratować. Gdy już miałaś 5 lat, twój ojciec umarł w niewyjaśnionych przyczynach. Słyszano tylko krzyki, ale żadnych śladów po zbrodni nie było. Potem nic wielkiego się nie wydarzyło. Urosłaś. Aż w końcu się stało się to co się stało. Zginęłaś. Róża zaczęła obumierać, ale od środka. Na zewnątrz nadal wykazywała się pięknem. A Vladimir, człowiek który jest na pograniczu świata żywych i umarłych, wysłał posłańca na unieszkodliwienie ciebie. Jednak posłaniec ciebie zabił, bo źle zrozumiał rozkaz. No i ona, bo to dziewczyna (posłaniec), musiała ciebie ożywić za pomocą tej oto róży.

-Hmm... A co z moim ojcem?

-Nie żyje, chyba. Nikt nie wie co się z nim stało.

-Tego jest zbyt wiele-mruknęłam i rzuciłam się do tyłu, na poduszkę.-Dobra, ale jeszcze mi nie wytłumaczyłeś, kim jesteś.

-Nazywam Thomas Morgenstern. Mam 23 lata. Jestem strażnikiem twojego życia.

-Dobrze. Skąd znasz moje imię, Thom*?

-Przecież jestem strażnikiem twojego życia.

-A no tak-powiedziałam i stuknęłam się w głowę.-Co robimy?

-Eee... Nie wiem. Szczerze mówiąc chciałbym przygotować cię do jednej rzeczy. Jednak nie powiem tobie jakiej.

-No co ty! To tak jakbym zdradziła tobie to że wyszła jakaś odlotowa książka, a nie powiedziałabym tobie jak się nazywa. Weź no. Powiedz-nalegałam.

-Nie. Zbuntujesz się. Nie mogę.

-Ech...

Wstałam z łóżka ignorując Thomasa. Czasem faceci są tak denerwujący.

-Mógłbyś wyjść, mam zamiar się ogarnąć.

-Już-odrzekł i uniósł do góry ręce w geście obronnym.

Poczekałam aż opuści mój pokój i usiadłam na podłodze. Czemu nie mogę mieć normalnego życia jak na sierotę?

*Thom- czytaj Tom

**********

Powinien być dłuższy ale mi się nie chciało... Byłam przekonana iż dzisiaj go nie wstawię. Jestem zbyt uległa.

Pozdrawiam! York289

EpidemiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz