Oczami Anni:
-Witaj, przyjacielu.
-Kim jesteś?! Nie znam ciebie!-spytał agresywnie stary mężczyzna.
-Nie bój się. Nic tobie nie zrobię. Chyba że...-odparł że stoickim spokojem ten pierwszy.-Chyba że nie powiesz mi gdzie znajduje się ona. I dobrze wiesz o kim mówię.
-Jest... Nie powiem tobie! Pójdź stąd!
-Dobrze, sam się o to prosiłeś-powiedział i nagle wyciągnął zza rękawa ostry jak brzytwa nóż, po czym przyłożył go starcowi do gardła.-To teraz powiesz?
-N... nie!-wychrypiał starzec.
-I co mam z tobą zrobić?-spytał podchwytliwie.-Może... ciebie zabiję?!-spytał ostro.
-Nie, nie, proszę, nie rób tego! Chcę żyć!-krzyknął rozpaczliwie starzec.
-To powiesz mi gdzie jest?! Bo inaczej twoja śmierć jest blisko...
-To nie jest Angelica, to jest Katherine Lindsy.
-A jeszcze coś?
-Jest z Thomasem Morgenstern. Mieszkają w Nowym Yorku, na ulicy...
-No?-powiedział przykładając mocniej nóż do szyi starca.
-Mieszkają na ulicy Sunny-dokończył.
-Dziękuję-odparł nieuprzejmie napastnik po czym przeciął szyję starca. Ten tylko opadł bezwładnie na ziemię.
Nagle podniosłam się z mojego luksusowego posłania. Moi właściciele poszli do pracy, a ja znów mam zwidy.
Zeszłam na dół. Moje miękkie łapki bezszelestnie stąpały po szklanym tarasie. Wyszłam na dwór. Śnieg. Tak. Spadł dzisiejszej nocy. Biały jak... moje futro. Ono zawsze jest czyste, i można powiedzieć że da się w nim zobaczyć swoje własne odbicie.
Nie że się chwalę, ale mówię prawdę.*10 godzin później*
-Annie!-zawołała moja pancia budząc mój zaspany jeszcze mózg. Prawie cały dzisiejszy dzień poświęciłam na sen!
-Mrau!-miauknęłam jak najgłośniej, oznajmując że jestem.
-Kici kici!-zawołała Jasmine (moja pancia).-Jesteś głodna? Chodź na obiad!
Gdy usłyszałam to stwierdzenie, z prędkością światła zbiegłam na dół.
Gdy tylko stanęłam w kuchni, zobaczyłam największy koszmar mojego całego życia-psa.
-Poznaj twojego nowego przyjaciela, Annie!
-Hau!-przywitał się od razu.
Pies był o dziwo mały, oraz od niego nie cuchnęło zgnilizną jak od innych psów na ulicy. Ach, zapomniałam, to zwierzę nie mieszka na ulicy, tylko w tym pięknym i luksusowym domu.
A teraz zajmijmy się jego wyglądem.
York, w wielkości średniej. Włosy w kolorze metalowo-złoto-brązowym.
Uszy oklapnięte, oczy pięknie orzechowe... tfu, brązowe, bardzo głębokie i ciekawskie. Słowem: piesek jest przeuroczy, i wygląda na przyjaznego. Po raz pierwszy tak sądzę o psie!Oczami Katherine:
Minęło pół roku od rozpoczęcia tej całej szalonej przygody.
Spadł śnieg, jest zima. Nowy York wygląda zupełnie inaczej. Ulica Sunny nie do końca jest Sunny m Raczej jest Snowy.
-Kate!-zawołał mnie Thom.
-Idę!-odpowiedziałam i zbiegłam na dół.
Przez całe 6 miesięcy, nic specjalnego się nie wydarzyło. Vladimir, czyli mój ojciec, nie atakował, ale czuję, że coś knuje. Róża, taka sama. Generalnie nic wielkiego się nie stało. Jeśli coś, przeprowadziliśmy się do Nowego Yorku. Ta. Wiadomo, dla bezpieczeństwa. Tak samo z zmianą imienia i nazwiska. Jednak to już przeszłość. Na razie muszę przyzwyczaić się do życia w mieście wielkim, zapełnionym przez ludzi. Argentyna była bardziej przyjazna. Dalej jestem z nią związana. Przeniosło się wszystko, wraz ze mną. Tylko nie Vivia, Jacob i ich mama. Teraz pieniądze mogę dostać jedynie pocztą. Tak. Właśnie nią. Wiem, wydaje się to niebezpieczne, ale Thomas nad wszystkim panuje. Jest bardzo odpowiedzialny.
-O co chodzi?-spytałam mojego strażnika.
-Dzisiaj wybierzemy się do twojej babci.
-Co?
-Tak. Myślałaś że nie żyje?
-Yyyy... tak?
-To się myliłaś.
-A jak się nazywa?
-Jasmine Vola.
-Ok. Super.
Oczami Annie:
-Miau-miauknęłam i podeszłam do nadal pustej miski. Moja pani ciągle zajmuje się tym psem. Czemu? Dla niej już chyba w ogóle nie istnieję.
Wbiegłam z impetem do salonu. Wskoczyłam na kanapę gdzie siedziała moja pani z Yorkiem na kolanach.
-Miaauuuu!-zawołałam przeciągle.
-Co? Annie! Złaź z tej kanapy! Nie widzisz że teraz zajmuje się pieskiem?!
No to trzeba sobie załatwić po swojemu jedzonko
Weszłam do kuchni. Wskoczyłam na blat i zrzuciłam z niego opakowanie z kocią karmą. Gdy upadła na podłogę rozsypała się wokół całej mnie.
Zaczęłam szybko pałaszować karmę. Była przepyszna. Mój pusty żołądek powoli zaczął się napełniać.
Po 8 minutach mojej kolacji do kuchni weszła moja pani.
-Annie! Co ty zrobiłaś?! Ja tobie ufałam!-krzyknęła ostro Jasmine.-Idź sobie z tej kuchni!
Jednak ja nadal stałam i się w nią wpatrywałam.
-Miau-miauknęłam przecząco i skończyłam mój posiłek. Nareszcie jestem najedzona.
*****************
Trochę krótszy rozdział.
Kto ogląda mecz Polska-Portugalia?
Ja oglądam a przy okazji napisałam Wam rozdział.
Tak, nowi bohaterzy, myślę że to dobrze, bo jest ich troszkę mało.
Jak nazwać psa? Tego Yorka.
Pozdrawiam! York289

CZYTASZ
Epidemia
AdventureAngelica Cross, 18 lat. Dziewczyna jest pół sierotą. Po jakimś czasie zaczynają się tajemnice i zagadki. Zapraszam oraz pozdrawiam! AngrryFoox