Rozdział 12

4.2K 422 459
                                    

Kiedyś, gdy byłem mały jadłem pizze z wieloma składnikami. Efekt pojawił się po kilkunastu godzinach, a były nim ostre bóle brzucha i zarzyganie jednej czwartej Szpitala.

Od tego czasu decydowałem się na obniżanie dodatków. Głupi Karma i te jego oczy. Zapomniałem.

Obudziły mnie ostre bóle żołądka. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do przypadkowych osób. Mama przybiegła po trzecim telefonie, z którym trafiłem na jej numer.

Wymiotowałem, spałem, piłem i wymiotowałem. Nie rozumiałem co dzieje się dookoła.

Około piątej mama zmieniła się z Karmą. Widziałem jego podkrążone oczy i źle zapiętą koszulę, ale mój umysł działał ospale. Nie doszło do mnie, że niechcący do niego zadzwoniłem. Że o godzinie piątej był przy mnie i uspokajał. Że przybiegł tu na złamanie karku, bo bardzo się martwił.

Zwymiotowałem

***

Dygotałem, próbując zaprzestać. Kwaśny smak w ustach był nie do zniesienia.

- Nie przestawaj... Tylko bardziej się męczysz.

Czerwonowłosy trzymał mi włosy, by nie przeszkadzały. To, że właśnie wymiotowałem jakby mu nie przeszkadzało. Jego mina zamiast "Fuj!" mówiła "Proszę, byś szybko z tego wyszedł"

Zakrztusiłem się i podniósłem znad toalety. Klęczeliśmy tu od... Pół godziny?

- Przepraszam.. Nie wiedziałem, że to ci zaszkodzi... - Otarł mi usta chusteczką. Poczułem się lepiej - Nie chciałem Cię zatruć, Nagisa.

-W..wi..em.. Która..?

Jego wzrok powędrował na zegar.

- Dziewiąta dwadzieścia. Twoja mama mówiła, że niedługo przejdzie. Dlaczego nie jesteśmy teraz w szpitalu?

"Jesteśmy". Byłby przy mnie.

- To.. Nic takiego. - Odpowiedziałem biorąc od niego wodę. Szybko opróżniłem połowę butelki - Uczulenie, nie groźne. Już.. Lepiej. Dziękuję.

- Uh.. - Mój przyjaciel oparł się o ścianę. - Wiesz jak mnie nastraszyłeś? Obudziłem mamę. Jeszcze nigdy tak jej nie błagałem o wyjście z domu..

- Zgodziła się czy zwiałeś?

- Za kogo ty mnie masz? Oczywiście, że zwiałem. Ale twoja mama zadzwoniła do mojej, kiedy przyszedłem. Chyba się polubią.

- To.. Fajnie. Może kiedyś weźmiemy Cię do mojej cio..

W drzwiach łazienki stanęła moja mama.

- Karma, mówiłam żebyś tu nie wchodził, kiedy wymiotuje.. Uh.. Nagisa, już dobrze?

- Chyba... Już lepiej

Karma wstał. Jego kości strzyknęły, ale on się tym nie przejął. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.

Twarz mamy była różowa ze szczęścia.

- Głupku...

- Nagisa! - Zganiła mnie mama. Mnie. Gdyby tylko wiedziała ile on przeklina!

- Spokojnie. Lubię jak mnie przezywa. - Karma wytknął mi język i postawił na nogach. Zrobiłem krok, prawie potykając się o powietrze, ale on obejmował mnie w pasie. Nie upadłem.

- Dobrze.. Chłopcy, zejdźcie zaraz na śniadanie.. Nagisa, zmień tę koszulkę. - Moja rodzicielka wydała polecenie i nie znosząc sprzeciwu wyszła z pokoju. Jakie to typowe.

***

- Kaaaarmaaaaa...!

- Nagisaaaaa. Też tak umiem!

- Nie grzeb mi w szafieeeee!

- Miałeś zmienić koszulkeeeeeee!

- CHŁOPCY!

- Ups.. - Wyszeptał podchodząc do łóżka. Siedziałem na jego brzegu i czekałem na świeżą koszulkę, którą nie wiedzieć czemu chciał mi wybrać*

- Ta jest fajna. - Powiedział siadając koło mnie. W ręku miał czerwoną bluzkę z logiem Batmana.

- Ale Karmaaa...

Najwyraźniej myślał, że nie umiem się ubrać, bo podniósł mi podkoszulek.

- Czerwony Ci pasuje. A teraz daj mi to zdjąć.

- Mamooo, on mnie rozbie - zawołałem, ale natychmiast zasłonił mi usta dłonią. Ugryzłem go i ze śmiechem zepchnąłem z łóżka.

Położył się na podłodze, patrząc w sufit. Ręce złożył pod głową, by dać pozory, że bardzo mu wygodnie.

Przebrałem koszulkę i pomogłem mu wstać. Czułem się o wiele lepiej, ale świat nadal lekko wirował. Na myśl o jedzeniu wzmagała się chęć wymiotowania, ale udawałem twardego.

Karma zbiegł po schodach, będąc bardzo głodnym. Cieszyłem się, że przyszedł spędzić ze mną niedzielę/stracić ją na opakowaniu się nastolatkiem z
zatruciem. To było miłe. Bardzo

- Choooodź Nagisa! Są naleśniki!

- Naleśniki? (Pozdrawiam osóby oglądające Niekrytego Krytyka) - powoli usiadłem za stołem. Karma był wszędzie; przy mojej mamie, przy mnie, przy lodówce, za chwile znowu koło mnie nalewając mi wodę.

Mama bez słowa podała mu talerz z naleśnikami.

To będzie najgorsza decyzja jej życia - pomyślałem.

O dziwo z naleśnikami nic się nie stało. Wow.

Postawił je przy mnie, a wymiociny podeszły mi do gardła.

-N-nie... Karma... Nie chce..

Usiadł obok i pogłaskał mnie po włosach. Uderzyłem go w dłoń, ale w moim obecnym stanie było to bolesne jak klaśnięcie w dłonie.

- Nagisa, musisz coś zjeść - powiedział, zaspokajając swój głód - Mhoaz foche...

Nie chciałem jeść. W moich oczach wezbrały łzy. Zrobiłem minę 5-letniej dziewczynki, która bardzo o coś prosiła.

- P-po..pozwól.. Mi, senpai..

Zakrztusił się i odwrócił wzrok, kaszląc. Jego policzki przybrały kolor podobny do jego włosów. Nos zasłonił wierzchem dłoni. Chyba przesadziłem...

- Karma.. - Położyłem mu dłoń na ramieniu, zwracając jego uwagę. Wypieki powoli znikały, z nosa nie poleciała krew. - Sory, ale.. Ja nie chce nic jeść.. Nie dobrze mi..

Chłopak zdjął z siebie moja dłoń. Jego dotyk wywołał u mnie dreszcz, jakby prąd przebiegł mi po plecach. Puścił mnie i dopadł swoją porcję. Mamy nie było w kuchni, więc pewnie poszła do pokoju.

Wstałem od stołu, ale on nic nie mówiąc wziął mnie na ręce. Przytuliłem się do jego klatki, starając się nie wyglądać jak spleśniały burak. Chciało mi się spać. Bardzo.

Zasnąłem już na schodach.

***

Dzień zleciał szybko. Spałem, Karma siedział przy moim biurku i nieustannie coś odrabiał. Gdy się obudziłem przynosił mi wodę, a potem obiad. Nie chciałem jeść, ale karmił mnie, więc niechętnie pochłaniałem pokarm. Tak, Karma mnie karmił. Śmieszne.

Następnie zasypiałem, podczas gdy on bawił się moimi włosami. Kiedy się budziłem, ze zdenerwowania gryzł swój ołówek, a prawą ręką starannie coś przepisywał.

Kiedy biegłem wymiotować, natychmiast zrywał się z miejsca i siedział przy mnie. Wiązał mi włosy, mówił, potem odnosił do łóżka. To pomagało.

Po jakimś czasie wymioty odeszły. Byłem bardzo zmęczony, więc zasnąłem słuchając jego głosu.

I spałem całą noc. A śnił mi się mój najlepszy przyjaciel.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz