Rozdział 5

4.8K 437 166
                                    

- KARMA!

Jeden krzyk, który zdarł mi gardło. Jeden krzyk, po którym zamarło mi serce.

Jeden krzyk, przez który z moich oczu popłynęły łzy.

Jeden krzyk, zawierający jego imię, które mogło być wypowiedziane po raz ostatni.

Rzuciłem się w stronę wody, marząc by to był tylko sen - okropny koszmar, wywołany gorączką. Wymuszałem na wodzie, by wypuściła ze swoich odmętów mojego przyjaciela, ale ona była za silna. Chciała go dla siebie.

Najpierw z jeziora wystrzeliły palce. Za nimi ukazała się cała ręka i twarz łapczywie łykająca powietrze. Przylepione, czerwone włosy wchodziły mu do oczu, ale ten się tym nie przejmował.

Nie miałem czasu, by odczuć szczęście. Niebieskie macki owinęły się wokół jego szyji, z impetem wciągając go pod wodę.

- Nie! Karma! - krzyknąłem z zamiarem zeskoczenia z klifu, ale czyjeś ręce mocno złapały mnie w pasie.

Kątem oka dostrzegłem czarne włosy Karasumy. Żółty obiekt przeleciał nad nami i zanurkował w wodę. Wiłem się, krzyczałem i kopałem, ale bez skutku - nauczyciel tylko mocniej mnie chwycił, jedną ręką zasłaniając usta.

Koro-sensei wystrzelił z wody z dwoma ciałami. Znalzł się naprzeciwko nas w kilka minisekund, ale to mogło być za dużo.

Itona łapczywie wciągał tlen. W jego oczach malowało się przerażenie. Klatka unosiła się i opadała. Kaszel wstrząsał nim co chwilę. Jego macki były nasiąknięte i nie zdolne do pracy.

Mój przyjaciel miał zamknięte oczy. Sensei miotał się przy nim, ale mój obraz był rozmazany, przez wypływające łzy.

Klatka piersiowa Karmy się nie unosiła. Nie oddychał.

Wgryzłem się w rękę trenera jak wąż zostawiający jad. Nie słyszałem, czy krzyknął, ale uwolnilem się z jego uścisku i upadłem na kolana przy tym kretynie.

W uszach huczała mi krew. Wpatrywałem się w jego zimną twarz i jęknąłem, kiedy Koro-sensei wetknął mackę do jego ust.

Kiedy macka dotarła daleko w jego organiźmie, jego oczy nagle się otworzyły.

Nie mógł oddychać. Zobaczyłem w nich ból i panikę. Szarpnął się, a nasz wychowawca wyjął swoją rękę z jego gardła.

- Karma. Ty... Ty...

Przytuliłem go. Miałem ochotę udusić go, za to, że mógł się dla mnie poświęcić. Chciałem uderzyć go porządnie w twarz, żeby juz nigdy tak mnie nie straszył.

Atak kaszlu potrząsał mną co chwilę, ale tylko wtuliłem głowę, by usłyszeć bicie jego serca.

Waliło jak młot pneumatyczny, stanowczo za szybko, jak wypoczęte.

- Na...Nagisa...

Objął mnie nieporadnie ręką, co mogło być zarówno próbą przytulenia, co komunikatem "Daj mi oddychać!". Wolałem to pierwsze.

- Jak mogłeś. Jak mogłeś.

- Nie ma.. Za co... - nagle zgiął się w pół, kaszląc jakby miał atak astmy. Odsunąłem się od niego, by się nie udusił.

Moje oczy podążyły do sprawcy tego wszystkiego. W oczach zapłonął mi gniew.

Itona nie zamykał ust - nadal uspokajał oddech, jednocześnie wyciskając z macek wodę.

Wstałem.

- Zabije Cię. - rzuciłem sięgając do plecaka. Opuszkami palców wymacałem koro-sensei'owy sztylet i skierowałem go w stronę chłopaka.

Czułem na sobie spojrzenia. Dostrzegałem twarze uczniów klasy E, którzy najwyraźniej zbiegli tu na pomoc. Szkoda, że tak późno.

Ścisnąłem mocniej broń, podchodząc do przerażonego Itony. Chciałem go zabić. Tu i teraz, by już nigdy więcej nie przypominał mi o tym co się stało. By już nigdy nie próbował zrobić mu krzywdy.

- Nagisa. - koło mnie pojawiła się uśmiechnięta, żółta Ośmiornica - Jestem pewien, że Itona nie zrobił tego celowo i...

Wymierzyłem w mojego nauczyciela, ale on tylko pojawił się za moimi plecami.

- Jak możesz - warknąłem - Jak możesz go bronić!

Wykonałem kilka szybkich ciosów, których Koro-sensei sprawnie unikał. Krzyczałem, próbując go zabić. Byłem wściekły.

- Itona nie miał pretekstu, by rzucać się na życie Karmy. Uważam, że błędnie oceniłeś sytuację.

Furia mną owładnęła. Zmieniłem taktykę, wiedząc że nie mogę go choćby drasnąć.Uniosłem broń, chcąc wbić go w brzuch Mackowłosego.

- Dość. - mokra ręką złapała mnie za nadgarstek. Sztylet upadł na trawę. - Nagisa. On nie chciał mnie utopić. Prawda, Itona?

Głos Karmy nadal był zachrypnięty, pewnie od ilości wody, której się nałykał. Nie spojrzałem na niego. Wpatrywałem się w żółte oczy chłopaka.

- Nie umiem pływać - przyznał po pewnej chwili - Boje się wody. Nie chciałem Ci zrobić krzywdy, ani nawet niemu. Chciałem tylko pożyczyć ten notes.

Szklane oczy wyrwały mnie z transu. Odetchnąłem, uspokajać się całkowicie.

- Więc jednak się o mnie martwisz?

Szept. Wiadomość zaadresowana tylko do mnie. Niestety się zarumieniłem.

- Ja? - wydusiłem onieśmielony tonem jego głosu - Chyba ci się przywidziało.

- Jasne. I dlatego leciałeś mnie przytulić?

Uśmiech wpłynął na moje usta.

- Skąd pewność, że nie chciałem Cię dobić? A teraz chodź, musisz się przebrać w coś suchego.

Wyminąłem go, nauczycieli, uczniów i chłopaka, który prawie został mordercą. Pozwalałem, by uśmiech rozjaśniał moją twarz.

Zostawiłem moje problemy za sobą.



Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz