Rozdział 7

4.3K 419 202
                                    

Jego dom nie jest willą, ale staram się o tym nie myśleć. Nie patrzę na butelkę piwa w korytarzu i na ogólny nieporządek. Nie zwracam uwagi na jego opuszczony podbródek i na niepokój w oczach. Po cichu wchodzimy do jego pokoju, żeby mógł wziąć rzeczy do przebrania.

Jest ładny. Na ścianach ponaklejane są plakaty jakiś zespołów, których zapewne słucha. Na biurku porozrzucane są jego książki.

Nie odzywa się. W ciszy podchodzi do szafy i zaczyna w niej grzebać.

Jego mięśnie są napięte. Nie jestem ekspertem, ale chyba nie tak powinien wyglądać chłopak w swoim własnym domu. No chyba, że stresuje się mną.

Wyciąga bluzkę i spodenki. Przez chwilę boje się, że będzie się przy mnie przebierać, ale on przewiesza je sobie przez ramię i wraca się do drzwi.

- Za chwilę będę - mówi takim tonem, jakby wychodził na front. - Tam masz... Zdjęcia z podstawówki. Jeśli chcesz jakieś wziąć to.. No, śmiało.

Drzwi cicho zatrzaskują się za nim, a ja zaciekawiony podchodzę w stronę półki.

Kilka zdjęć oprawionych jest w ramki. Inne - jak na przykład zdjęcie z jego wycieczki klasowej (beze mnie) - leży zakurzone z boku.

Większość zdjęć jest pokryta grubszą lub cieńszą warstwą kurzu. Tylko nieliczne - te ze mną - są świeżo przetarte.

Biorę do rąk nasze stare zdjęcie klasowe. Dwie osoby są na nim otoczone czerwonym flamastrem. Wyszedłem na nim jak kretyn, bo "ktoś" pociągnął mnie wtedy za włosy. Winowajca stoi koło mnie z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie lubił tego zdjęcia.

" Najchętniej wrzuciłbym je do pieca, ale ty fajnie na nim wyszedłeś" - przypominam sobie jego słowa.

Odstawiam zdjęcie na miejsce, przypominając sobie zdarzenia dzisiejszego dnia. Widzę jego bladą twarz, uświadamiam sobie że cudem przeżył. W oczach zbierają mi się łzy, ale szybko je odganiam. Wypłaczę się w domu, w poduszkę.

- To jest fajne - słyszę po mojej prawej jego głos.

Nie usłyszałem kiedy wszedł. Ma na sobie świeży, niebieski podkoszulek. Do twarzy mu w nim.

Sięga po zdjęcie tylko naszej dwójki. Jemy razem lunch. Podaje mi swoją łyżkę, karmiąc mnie jakimś... Czymś.

Ta chwila powinna zostać nazwana jako Nieliczna Gdy Karma Jest Grzeczny.

Nie wiem skąd je ma. Pewnie ukradł aparat jakiegoś nauczyciela.

- Chciałbyś je? W twoim albumie nie było żadnych zdjęć klasowych ani..

- Ani zdjęć z Tobą. Wiem. Album jest mamy. Jeśli jej się nie spodobam, wyrzuca zdjęcia.

- Jak możesz się jej nie podobać?

(Spojler, także RaspberrySkull, nie czytaj tych dwóch linijek, bo coś czuje, że w szkole dostanę niezły łomot.)

Przekrzywia głowę, nie rozumiejąc. Nikt nie rozumie. Moja mama chciałaby bym był dziewczyną. Nie podoba jej się moja płeć.

(Koniec spojlera)

- T-tak jakoś - mówię łamiącym się głosem.

Nie rozumie. Nadal nie rozumie, a ja nie potrafię mu tego powiedzieć. Otwiera buzie, by coś mi powiedzieć, ale chyba się rozmyśla.

Cisze przerywa dźwięk SMS'a. Wyjmuje telefon, ale nie znajduje tam Ritsu. Jest tylko wiadomość od Kaede Kayano:

Hej Nagisa, jest upalnie, co nie? Może jakieś lody?

Słyszę jego łagodny śmiech. Przymyka oczy, wyglądając tak normalnie, że aż moje serce przebiega maraton. Dlaczego akurat on musiał trafić do klasy E?

- Lody? - mówi rozbawiony - Kiedy dziewczyna proponuje lody..

- Karma-kun!

Przypływ gorąca wywołuje rumieniec.

- Po-po-pooodryw! Chyba muszę iść z wami.. Nie ładnie tak się obściskiwać na ulicy.. Ktoś was musi pilnować. Jeszcze do czegoś dojdzie, albo ty dojdzie..

- Dobra! Stop, Karma! Okej! - czuje, że jestem ostro czerwony. Jak można być tak zboczonym?!

- No to na lody, księżniczko - skłania się lekko jak gentelman, ale ja odczytuje to jako: No dawaj, chce się z was ponabijać! Szybko!

Odpisuje Kayano ze będę za kilka minut i wychodzimy z jego pokoju.


Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz