Rozdział 34

2.8K 251 204
                                    

*Nagisa pov.*

Nagle, z dnia na dzień, szkoła przestała promieniować pozytywizmem.

Co z Asano? Dlaczego to zrobił? Widziałeś się z nim? Podobno ześwirował. Jak zareagował jego ojciec? To prawda, że oboje mają chorobę psychiczną?

Wszyscy na nas napierali. Ren miał o tyle lepiej, że posiadał jakikolwiek autorytet w swojej spokojnej i dennej klasie. Ale ja nie byłem Renem. Nie byłem też Karmą, który wszystkich zwyczajnie olewał i pięścią dawał do zrozumienia, że mają się odwalić.

Od kilku dni czułem zazdrość. Całowanie i przytulanie z moim chłopakiem było jak odległy sen: niemające się nigdy powtórzyć. Odsunęliśmy się od siebie, bo tego wymagała sytuacja. Gakushuu potrzebował Karmy.

Ale ja przecież też go potrzebowałem...

- Cześć - rzucił mi czerwonowłosy, w zaledwie połowie naszych lekcji. Torbę miał przewieszoną przez ramię i mimo, że uciekając z lekcji miał wolną drogę, wiedziałem gdzie pójdzie. Do szpitala. Przez ile (godzin... dni... tygodni...?) jeszcze mam to znosić?

Jego sylwetka zniknęła za rogiem, a ja z westchnieniem usiadłem na schodach, prowadzących do naszego byłego basenu, stworzonego przez Koro-senseia. O ile ktoś czytał regulamin, było tam napisane, by nie opuszczać terenu szkoły, ale przecież las też do niego należał. Poza tym, w tym momencie nikt nie wytykał mi błędów. Dla innych byłem przybity losem mojego kumpla z klasy A.

Otoczyłem kolana rękoma i wtuliłem w nie głowę. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak przekazać mu, że tęsknie?

Poczułem jak ktoś usiadł koło mnie, ale byłem zbyt zamyślony by sprawdzić kim była postać. Pogrążyłem się głębiej w moich myślach, snując plany i ewentualne rozmowy z Karmą.

- Witaj.

Uniosłem swoje ciało tak szybko, że świat nabrał czarnej barwy. Zamrugałem i kiedy nie pomogło, wolno opadłem na schodki, wbijając sobie jednego w plecy. Świat powoli nabrał kolorów.

Macki Itony nie latały już wolno. Na włosy nałożył kaptur, który z powodzeniem ukrywał jego nadnaturalne zdolności. Żółtawe oczy patrzyły na mnie z ciekawością.

- Hej - wydukałem.

Jeśli poprosi mnie o notes, oddam mu go. Mam już dość.

- Jesteś w niebezpieczeństwie. - odparł chłopak, odchylając się do tyłu. Wpatrzył się w jaśniejącą na tle nieba pozostałość po księżycu. To był nasz znak. Byliśmy związani z tym księżycem, zarówno Itona jak i klasa E.

- Co masz na myśli? - odprężyłem się, nie słysząc w jego głosie wrogości. Oczy emanowały spokojem, więc nie sądziłem, żeby się na mnie rzucił. Czasem wyglądał jak zagubiony, młodszy brat.

- Karma Ci nie powiedział - stwierdził z wyrzutem - Najwyraźniej stwierdził, że niewiedza Cię uratuje. Po tym jak sam omal nie zginął teraz o tym zapomniał. - Jego głos na chwile odpłynął i ucichł, jakby on sam się nad czymś zastanawiał.

Ptaki zaświergotały, a promienie słońca oświetliły nasze twarze. W kieszeni miałem nóż. W głowie tworzyły się ruchy nadgarstka, którymi mógłbym zadać śmiertelny cios.

Ale jakie mam szansę w walce z Itoną Horibe?

- Twój szef kazał Ci tu przyjść? - zaryzykowałem pytanie. Chłopak drgnął, jakby mój głos go obudził i otworzył oczy. Zamrugał, przyzwyczajając się do uderzającego w nas światła.

- Nie mam już szefa - żachnął się. Jego kości strzyknęły, kiedy wyprostował plecy, próbując ukryć twarz i opadające na nią słońce za gałęziami drzew. - Postawiłem się i wyrzekłem, dzięki Terasace. Ostatnio dużo rozmawialiśmy...

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz