Rozdział 28

3.4K 314 131
                                    

*Nagisa pov.*

Wzięliśmy osobny prysznic. Karma dał mi swoją koszulkę, która była mi za długa. Chciałem przebrać się w coś innego, ale powiedział, że tak wyglądam rozkosznie. Nie chciałem łamać mu serca wybierając brudną, wczorajszą koszulkę.

Spotkaliśmy się przed mało znaną, aczkolwiek lubianą przez nas kawiarenką. No... może oprócz Asano. On, w luźnych ciuchach, ani trochę nie przypominających jego mundurek, wyglądał jakby pierwszy raz był w tej dzielnicy. Weszliśmy; ja, Karma, on, Rio, Sugino, Isogai i Meahara, którzy - jak to dobzi przyjaciele - co chwile się popychali, strzelali w czoła i śmiali się w najlepsze.

Okuda przyszła później i dosiadła się do nas, pałaszujących lody. Karma wybrał truskawkowe, co chyba miało być aluzją do jego włosów. Asano niepewnie grzebał w czekoladowych - tych samych, które wybrałem ja.

- Stary, jak można "nie wiedzieć" czy lubi się czekoladowe lody? - Zagadał Przewodniczącego Isogai, który co chwile podkradał smak Rio.

- Po prostu - odpowiedział Asano - Nie jem dużo słodyczy. Znaczy... tylko czasami, gdy gdzieś wychodzę.

- On ewidentnie nie ma życia - skomentował Sugino, a Rio delikatnie wymierzyła mu cios łokciem w brzuch.

- Ej, a wiecie, że Asano chciał ostatnio otworzyć biznes? - Karma mówiąc to, nawet nie podniósł wzroku znad swojego posiłku.

Nasze twarze - nie pomijając Asano - mówiły "E?"

- Niestety nie miał klucza - Czerwonowłosy westchnął, a Sugino uderzył głową w stół tak gwałtownie, że musiałem podtrzymać swoją porcję. Rio dołączyła do ich obłąkanego śmiechu, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Na ustach "kolegi" Karmy widniał cień uśmiechu.

- Znam też inne świetne historie - Czerwony włożył sobie do ust łyżeczkę, a ja z całej siły starałem się nie zarumienić widząc jego język - Na przykład gdy Asano grał na gitarze... I przegrał.

- Hahaha! - Maehara roześmiał się, kładąc się na swoim czarnowłosym przyjacielu. Isogai, również rozbawiony mocno przeczesał czuprynę swojego kolegi opuszkami palców.

- Jeśli teraz rozśmieszysz Okudę, dostajesz ode mnie 10 dolców! - zaproponowała Rio, jedząc swoje malinowe lody.

- Nie uda mu się - żachnęła się chemiczka, ale chłopak przyjął wyzwanie.

- Okej... Hm... Czego nie nosi Asano? - spytał, a nasza grupa umilkła, szykując się na kolejny "wspaniały" żart.

- Asandałów! - krzyknął rozbawiony Karma, po czym poderwał się na swoim krześle. Przerażony zachwiał ciałem, stawiając krzesło tak, jak powinno stać - Jej! To krzesło jest zepsute!

- Sam jesteś zepsuty - odpowiedział syn Dyrektora, a wszyscy, łącznie z chemiczką ryknęli śmiechem.

  ●  

*Asano pov.*

- Ej no, Asano - głos Karmy nadal znajdował się za mną. Nie ważne jak szybko i w jaką stronę bym szedł. On był po prostu nieustępliwy.

- Odwal się - mój głos. Suchy, łamiący się. Bezsilny.

- Asano, masz się zatrzymać.

Odwróciłem się do niego tak gwałtownie, że gdyby nie jego szybki refleks, z brzdękiem przydzwoniłby w moją głowę swoim łbem. Pociągnąłem nosem, czując się okropnie.

Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

- Widzisz? Jestem słabą kurwą. - powiedziałem pomiędzy spazmami wylewających się ze mnie łez - Widzisz? Nie jestem taki jak Dyrektor! Jestem...

- Przestań. - przerwał mi. W jego tęczówkach czaiło się zrozumienie. Zachłysnąłem się wdychanym powietrzem. - Ogarnij się. I wytłumacz mi co z tego, że widział Ciebie z nami.

Odwróciłem wzrok. Poszedłem z nimi na spotkanie. Kupiliśmy lody, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. I wtedy przeszedł on... Jego wzrok...

Wąż powoli wyłania się z morskich odmętów. Mój statek jest na skraju upadku. Jeszcze nie pozbierał się po ostatniej konfrontacji z Wężem. Jego ataki [słowa] za bardzo zraniły kadłub [serce]. Wiem, że z tego starcia nie wyjdę cało...

- Asano, do cholery! - Jego dłoń mocno chwyta mnie za koszulę i powoduje zachwianie. Puszcza mnie równie gwałtownie. - Gadaj. No hej... Nie płacz...

Przełknąłem ślinę i otarłem oczy dłońmi, zaciskając je w piąstki. [Asano musi być teraz taki słodki i biedny... Przytulcie go!]

- Może pójdziesz do Rena...?

- Do Rena - prychnąłem - Nie. Jest dla mnie nikim. Tak jak ja dla niego.

- Dooobrze - powiedział, celowo przeciągając sylabę - To co... Chcesz pogadać z Nagisą?

- Nie... - zagryzłem wargę. 

A jeśli by tak... Nie, to głupie. Karma jest silny, ale mi nie pomoże. Nie pomoże... A Wąż czeka. Jego zęby tylko czekają by zatopić się w moim ciele...

- Akabane... Pamiętasz to, że wisisz mi przysługę?

- Pamiętam - odrzekł niechętnie, wsuwając ręce do kieszeni. - Co mam zrobić? Skoczyć z mostu?

- M- mógłbyś... ze mną porozmawiać?

  ●

*Asano pov.* 

- Nie wiedziałem...

- Że jestem taki słaby? - zadrwiłem. Siedzieliśmy na murku, wpatrując się w nieruchomą tafle wody.

- Że ktoś mógłby tyle znieść-  dokończył, a mój wzrok przeniósł się na jego twarz - Bez jakiejkolwiek rozmowy, pomocy i wsparcia. Każdy przy takim czymś by pękł. Ale ty wytrwałeś naprawdę długo. Właściwie to wiesz, dlaczego tak nagle Dyrektor się zmienił?

- Ojciec od kiedy pamiętam był nauczycielem. Na początku miał jedną dziewczynę i dwóch chłopaków. W gimnazjum jego uczeń miał wypadek - wychrypiałem cicho.

- Złamał nogę z winy Dyrka?

- Zginął.

Przez chwile było cicho. Ale tylko przez moment.

- Ou... - zaczął, a jego głos nie był już kpiący. Był zwykły. Przyjacielski. - Musiało mu być z tym ciężko.

Słowa boleśnie wryły się w mój płat mózgowy.

- Ciężko? - warknąłem - Ciężko? Dlatego wyżył się na mnie? Bo było mu ciężko? Mi też jest ciężko i...

- Spokojnie - ręka Karmy zaczepnie trąciła mnie w ramię. Prychnąłem i odwróciłem wzrok. Z całej siły wgryzłem się w policzek, by zatamować cisnące się do oczu łzy. - Ale zrozum... Nauczyciele dziwnie związują się w więzi ze swoimi uczniami, szczególnie tymi pierwszymi. Najpierw to, do tego twoja mama nie mieszka z wami. Zgaduje, że w nocy oboje macie koszmary.

Mama. Słowo tak odległe, a zarazem ciepłe. Zbyt ciepłe. Roztapiające stalowe uczucia. Mama była obróżką, którą mały, ucieszony Wężyk bardzo lubił. Ale wężyk urósł. I jedyne, co mogło go zatrzymać pękło.

- Nie chcę wchodzić w twoje życie. Może spróbuj z nim porozmawiać. Jak syn z ojcem. Moi starzy nie mają dla mnie czasu, ale szczerze mi to nie przeszkadza.

- Bo masz Nagisę. Gdybyś mógł uratować rodziców albo jego, chyba nie musisz się długo zastanawiać kogo wybrać, prawda?

Jego oczy mówiły "Prawda". 

- Dzięki - powiedziałem przerywając uciążliwą ciszę. Nie lubiłem ciszy. Po ciszy zawsze coś wyskakiwało. - Zmarnowałem Ci sobotę.

- Nie żartuj - w oczach Karmy błysnęła chytrość - Miło było się z Ciebie nabijać.

______

Tym razem nie ma śmieszkowej rozmowy, bo w rozdziale zawarłam suchary. Niektóre z nich wymyśliła Basia (np. ten o zepsutym krześle i sandałach) więc chwała jej! <3 

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz