Rozdział 4

5K 474 219
                                    

Rano ból ustał.

Nie wiedziałem, czy Karma swoją wkurzającą obecnością wyeliminował chorobę, czy było to tylko przemęczenie, ale rano stawiłem się posłusznie w szkole.

Na korytarzu zaczepiła mnie rozemocjonowana Kayano. Jej zielone włosy niezdarnie upięła w dwie kitki, a jej oczy przewiercały mnie na wylot.

- Nagisa! Już dobrze się czujesz? - podbiegła do mnie, sprawdzając obecność worów pod moimi oczami.

- Tak.. Już okej. To po prostu przemęczenie.

- Wczoraj był u ciebie Karma?

To było pytanie, ale poczułem dziwne przeczucie, że znała na nie odpowiedź. Szybko odgoniłem te myśl.

- Tak. Wpadł na chwilę. - wzruszyłem ramionami - A.. Dlaczego pytasz, Kayano?

Zarumieniła się i już otwarła usta, by coś powiedzieć, ale przerwała jej Okuda.

- Hm, hej Nagisa, Kayano. - nie podniosła na nas wzroku - Zaczęła się lekcja.

Koro-sensei opowiadał właśnie o strukturze społecznej Indii. Nieliczni atakowali go nożami, ale - co dziwne - Karma siedział cicho i potulnie.

Słuchałem jednym uchem i wypuszczałem drugim. Było gorąco, a mi za żadne skarby nie chciało się uczyć.

Marzyłem o zimnym napoju i wygodnym fotelu. Chciałem wziąć prysznic, oblać się wodą czy wskoczyć do basenu pełnego kostek lodu.

Karteczka upadła na środku mojej ławki. Była wielkości arkuszu A7, złożona nierówno, od niechcenia. Po cicho odwinąłem ją, odczytując napis, nakreślony ładnymi literami.

Od kiedy Kayano gustuje w dziewczynach? Może przekazać jej, że wolisz chłopców?

Zgniotłem karteczkę, odwracając się w tył. Czerwonowłosy posłał mi uśmiech, z uniesionym podbródkiem.

Wróciłem do prawidłowej postawy, wyrywając kartkę z zeszytu. Miałem ochotę podbiec do Karmy i upuścić mu na głowę słownik. Może wtedy przestałby nazywać mnie dziewczyną.

Nagryzmoliłem "Odczep się" i złożyłem kartkę w prostokąt i kiedy unosiłem wiadomość, żeby rzucić ją do ławki z tyłu, coś poszło nie po mojej myśli. Żółta macka wyciągnęła mi ją z rąk.

- Nagisa Shiota. Uważaj, proszę - nie podniosłem głowy, by spojrzeć na Koro-senseia. Zacisnąłem ręce w pięści i wydukałem przeprosiny.

Karma-kun, kiedyś się doigrasz.

Wracałem zamyślony ze szkoły. Przez resztę lekcji układałem plany jak zemścić się na Karmie, ale nic dobrego nie przyszło mi do głowy (oprócz pomysłu, by ufarbować jego strój na WF na różowo).

Bo z czego miałem się wyśmiewać? Karma był dobry z.. Wszystkiego. Prawdziwy kujon z matmy, ale takim wyzwiskiem raczej by się nie przejął.

Stanąłem 5 metrów od klifu, by popatrzeć na kuszącą rzekę. Skoczenie do niej byłoby samobójstwem - szok termiczny, kamienie i te sprawy.

Poczułem zimną dłoń na ramieniu. Kto mógł mnie zaczepiać? Miałem ochotę odwrócić się i uderzyć Karmę łokciem.

To jednak nie był on. Dziwne, żółte oczy emanowały spokojem, jednocześnie wrzucając mnie w wir paniki.

-I-itona.. - zajaknąłem się. Itona był potencjalnym przeciwnikiem naszego nauczyciela. Nie sądziłem, bym miał z nim jakiekolwiek szanse.

- Shiota. Potrzebuje notatnika.

Może jednak nie chciał walczyć?

- To mój notatnik. Nasza szansa. Nie oddam Ci jej.

- Mój mistrz mi nie wierzy, ale ja uważam, że mogliśmy coś przeoczyć. Daj mi notatnik.

- Nie.

To słowo, było jak naciśnięcie przycisku uaktywniającego bombę.

W jednej sekundzie jego czapka wybuchła, a spod niej wystrzeliły w górę dziesiątki macek. Wiły się w górze jak stado zdenerwowanych węży, a ja skamieniałem.

- Dawaj mi swój notatnik.

Macki z przeraźliwym hukiem wbiły się w drzewo po mojej lewej.

- Teraz! - w oczach Itony zapłonął gniew.

Strach wypełnił moje ciało, nie pozwalając choćby uciekać. Wiedziałem jedynie, że nie mogę oddać mu notesu - naszego jedynego haka na naszego nauczyciela.

- Nie. Nigdy nie dam...

Przerwał mi krzyk:

- Nagisa!

Czerwona plama w pędzie wpadła na Itonę. Zamarł. Nie widział co się dzieje, podobnie jak ja, kiedy oboje z Karmą zlecieli z klifu.

W jego oczach jeszcze sekundę temu paliła się nienawiść. Wyglądał jak wilk, próbujący za wszelką cenę zemścić się za odebranie mu zwierzyny.

A potem usłyszałem huk, kiedy dwaj nastolatkowie uderzyli w wodę. Trzask ich kości dotarł do mnie sprawnie jak impuls magnetyczny.

- Karma - wydusiłem w stronę, gdzie z wody roztaczały się ogromne kręgi.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz