Rozdział 8

4.3K 453 355
                                    

Dla @Lalusz

Ma na sobie zwiewną, pastelowo różową sukienkę. W jej zielone włosy wpięła kokardki. Buciki ma dopasowane do stroju, na jej twarzy majaczy rumieniec. Wygląda, jakby właśnie umówiła się na randkę z najładniejszym kolesiem w klasie.

- Hej, Kayano! - mówimy oboje, na co jej twarz trochę blednie. Mogłem ją uprzedzić o towarzystwie Karmy.

A jednak napisała do mnie. Nie do niego/najprzystojniejszego kolesia w szkole. To znaczy... według mnie mój przyjaciel jest na tym stanowisku.

- Cześć Nagisa, uh... Cześć Karma...

Przygryza lekko dolną wargę. Jego towarzystwo nie jest tym czego chciała, ale ja czuje się swobodniej. Mam wsparcie, chociaż niekiedy okazuje się ono niezbyt wspierające.

- No siema. Słyszałem, że stawiasz lody, to wpadłem. Trzeba korzystać z darmo - przerywa, kiedy szturcham go łokciem.

Jest rozbawiony. W jego oczach widać sarkazm i chęć psot. Zaczynam się zastanawiać czy to nie jego bariera ochronna, utrzymująca prywatne sprawy i prawdziwe uczucia przed innymi. Uzmysławiam sobie, że jeśli jesteśmy sami, mnie ta bariera nie dotyczy. Uśmiecham się do niego.

Dziewczyna odchrząka, wyrywając mnie z transu.

- Tak. Lody. Już - pośpiesznie tłumaczę zmierzając w stronę budek z lodami.

- No to kto stawia? Ja jestem spłukany - mówi Karma, gdy zielonowłosa otwierała już usta. Kayano zgrzyta zębami. Jego obecność ją wkurza.

- Ja - mówię szeptem, bo właśnie tego oczekują. - Ile chcecie gałek?

***

Opieramy się o miedziany płot, wpatrując się w niebo i jedząc lody. Kupiłem nam po dwie gałki, obniżając moje zarobki.

Kayano wyraźnie nudzi panująca cisza, ale my mamy zajęcie. Wpatrujemy się w zachodzące się słońce. Co chwila zerkam na nich, podziwiając ich twarze w pomarańczowym blasku.

- Hm... Dzisiaj rano - zaczynam zwracając do niej głowę - Chciałaś mi coś powiedzieć. Pytałaś się czy...

- Tak. Pytałam. - skubie swoją bransoletkę.

Nastaje cisza. Opuszczam głowę, by mu coś uzmysłowić.

- Muszę już iść... Pić mi się chce...

Pić? Po tym jak prawie się utopiłeś?

- Na razie, Nagisa - czuje jego rękę na ramieniu. Nie chce, by sobie szedł, ale muszę pogadać o czymś z Kayano. Mruczę jakieś pożegnanie.

Patrze smętnym wzrokiem jak odchodzi, jedząc swoje gałki. Chce za nim pobiec, dogonić go i normalnie pożegnać, ale mam teraz coś na głowie.

- Karma był wtedy u mnie.

- Wiem - odpowiada po chwili namysłu - Słuchaj Nagisa, wiem, że to może być dziwne, ale... Przyszłam wczoraj do ciebie, by sprawdzić jak się czujesz. Twoja mama wpuściła mnie i powiedziała, że jesteście na górze.

- Zaraz - przerywam jej. Jak mogliśmy jej nie zauważyć? Dlaczego nie weszła do nas? - To miłe, ale... Moja mama niezbyt za Tobą przepada... Przepraszam, za nią, ja Cię lubię, ale jak...

- Jak przekonałam ją, by mnie wpuściła?

Kiwam głową.

- Miała dobry humor... Spytałam jak się czujesz i że kolega miał Cię odprowadzić. - spojrzała wprost na słońce. Jej oczy zapłonęły czerwienią, a ja odsunąłem loda od twarzy, by lepiej się skupić. - Zaczęła mówić mi, że zaniosła wam obiad, jaki Karma jest miły.

Wydawało mi się czy nagle zacisnęła mocniej ręce?

- Uśmiechnęła się, kiedy jej powiedziałam, że Karma chodzi do naszej klasy. Wpuściła mnie. Chyba bardzo go polubiła...

- Też mi się tak wydaje... Dlaczego po prostu do nas nie przyszłaś?

- Przyszłam. Uchyliłam drzwi, by do was wejść, ale... Słuchaj. Spałeś, albo właśnie odpływałeś, prawda?

Kiwnąłem głową.

- Nie czułeś niczego?

Zaprzeczyłem. - Co miałbym czuć?

- Karma - spojrzała mi w oczy. Były zimne jak lód, jakbym zrobił coś nie tak. Usta miała ściągnięte, kostki zbielały jej od ściskania mosiądzu. - Pocałował Cię w czoło.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz