Rozdział 24

3.4K 341 201
                                    

*Asano pov.*

Wszystko się we mnie gotowało. Zszywam mu łeb, goszczę go u siebie, a on... Ugh...

Wypadłem z pokoju jak burza, kompletnie olewając towarzyszącego mi Nagisę.

- Haha, Asano! - krzyknął Karma z dołu schodów. - To będzie Twój pierwszy snap!

Prychnąłem. No co? Słyszałem o czymś takim jak snapchat, ale po co miałem go pobierać? Nikt z klasy A nie miał najnowszych aplikacji. Nasze kontakty były raczej oziębłe...

I jeszcze ta moja ostatnia kłótnia z Renem. Tracę jedynych przyjaciół jakichkolwiek i kiedykolwiek miałem. Nawet nie wiem czy mogę nazwać ich przyjaciółmi.

- Dawaj to! - krzyknąłem zbiegając po schodach. Chłopak szybko czmychnął do kuchni, przy okazji zwalając kilka garnków.

Przeskoczyłem nad rozlaną zupą, wymijając zdziwioną sprzątaczko/gospodynie. Ktoś tu będzie miał dużo pracy.

- Karma, chodź tu w tej chwili! - krzyknął niebieskowłosy. W jego oczach widziałem błysk złości, ale na twarzy zagościł mu uśmiech.

- E-e! Nie oddam, chwila, jeszcze kilka snapów...

Wpadliśmy za nim do salonu, gdzie przystanął. Śmiał się wpisując coś w moim telefonie.

- Dawaj to. - warknąłem, chociaż nie byłem zły. W klasie E było coś dynamicznego, swobodnego i przyjacielskiego. Coś, co chciałem poczuć, ale bałem się, że spadną mi moje wyniki w nauce, a co za tym idzie, bałem się reakcji ojca.

- Nagisa, jak się nazywasz?

- Niebieski podłoga E - odpowiedział mu chłopak, podchodząc, jak gdyby nigdy nic. Poczułem się zdradzony.

Czując, że jestem na straconej pozycji i właśnie przegrałem, westchnąłem głośno.

- Będziecie to sprzątać - pogroziłem.

Karma zrobił sobie zdjęcie z Nagisą. Prawdopodobnie znajdowałem się w tle.

Dobrze, że mojego ojca tu nie ma.

- Oo, rolki!

- Nie ruszaj...

- Tylko przymierzę

- Nie. Akabane... Uh...

- Ej, są dobre! Whoah~

Czerwonowłosy upadł na podłogę. Telefon potoczył się po panelach. Chwyciłem go w dłoń.

- Nie umiesz jeździć? - spytał Nagisa - Czemu nic nie mówiłeś? Nauczę Cię!

Widząc ich dwa uśmiechy i wyciągniętą przez Nagisę dłoń, coś ukuło mnie w serce. To nie była ostra, niepohamowana zazdrość. Cieszyłem się widząc jak dobrymi są przyjaciółmi, ale jednocześnie czułem pustkę w sercu.

Ojciec, nauka i szkoła w całości zapychały mi głowę, nie pozostawiając czasu na zalepienie dziury w sercu. Bo czy Wielki Przewodniczący miał serce?

- I jak głowa? - Spytałem, w nadziei na jakąś pomoc psychiczną.

- Jest okej. Już prawie zapomniałem... - mina Karmy zżędła. Najwyraźniej to, w jaki sposób ją rozciął było czymś upokarzającym. Spojrzałem na Nagisę, ale jego mina wiele mi nie powiedziała.

- Zdejmij je - poleciłem. - I jeśli chcecie - dodałem, za wszelką cenę starając się brzmieć pewnie i racjonalnie - Możecie zostać na obiad.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust i przymrużyłem oczy, ale w mojej głowie trwał sztorm.

Zimne powietrze i lodowate fale rwały moim okrętem. Woda wzburzyła się, ukazując głowę węża. Patrzył na mnie fioletowymi oczyma i przygotowywał jad.

Pomóżcie! Dajcie mi normalne życie! Zabierzcie mnie stąd! Proszę!

Wąż powoli owijał się wokół burt, sycząc gniewnie. Czułem strach. Cholernie się bałem.

- Możemy.

Cielsko węża zadrżało i z pluskiem wpadło w morskie odmęty. Przez chwilę czułem jak patrzy na mnie z wody. Jak obmyśla kolejny atak. A potem odpłynął w kierunku czarnych jak atrament zakamarków oceanu, podjudzając wodę przeciwko mnie.

Zagryzłem policzek, by powstrzymać się od wybuchu emocji. Czułem, że wąż jeszcze zaatakuje i zrobi to niedługo.

》《

*Nagisa pov.*

Nadgarstek Asano był w świetnej formie. Jego ruchy były szybkie, pociągnięcia mocne i wyćwiczone. Wiedział gdzie należy przytrzymać, w którym momencie nacisnąć mocniej.

- Szybciej - ponaglił go Karma.

Pomarańczowowłosy grał na swojej gitarze w rytmy piosenek, które puszczał mu mój przyjaciel. Jego twarz była napięta i bez wyrazu. W sumie mu się nie dziwie. Jego ojciec przyłapał nas, kiedy jedliśmy frytki.

"Jedliśmy". Karma nie ma w swoim słowniku pojęć typu "okazywać szacunek jedzeniu". Rzucał się nimi z Przewodniczącym, który mimo mocnych nerwów, w końcu zaczął z nim bitwę na frytki. Ja jadłem w spokoju. I wtedy do jadalni wkroczył jego ojciec.

Asano gwałtownie się spiął. Wstał i przeprosił. Zrobiliśmy to samo. Dyrektor zmierzył nas przyjaznym wzrokiem i odpowiedział jeszcze milszym tonem "Witam uczniów 3E. Asano-kun, zajrzyj potem do mnie, proszę."

Od tego czasu życie jakby z niego uleciało.

- Szybcieeeeeeeej. Just back you're eyes... Play a little gamee... Play a little game...

- Jesteś dobry - pochwaliłem naszego wroga - Gdzie się nauczyłeś?

- Na wyjeździe. Play a little game, want you play with me?..

Piosenka skończyła brzmieć. Chłopak zdjął pasek z gitarą i położył ją na łóżku. Zabębnił palcami w ciemne drewno.

- Ta wasza dyskoteka... Myślicie, że zbierzecie odpowiednią ilość głosów?

Kiedy jedna klasa robiła imprezę, pozostałe głosowały "Czy była fajna?".

- Nie.

- Nie.

- Ja też tak myślę. Przyjdę, jako Przewodniczący Rady. Ciekawy jestem, jakie oburzenie wywołałby mój głos na TAK.

- Duże - odpowiedział złotooki bawiąc się zielonym nożem.

- Karma! - krzyknąłem rzucając go poduszką. Z tego co wiedziałem Asano nie wiedział o Ośmiornicy. I tak miało zostać.

- Au - szepnął Karma potulnie odkładając miecz za rękaw czarnej kamizelki.

Asano podniósł głowę i przewrócił oczami. Na jego wargach zadrgał uśmieszek. A potem jego wzrok padł na zegar. W oczach zobaczyłem strach przed utopieniem*.

- Na nas już pora. Chodź, Karma. I podziękuj ładnie.

Czerwonowłosy wyszczerzył się psychopatycznie.

- A wal się, rudy kujonie.

- Więc komu wierzysz?

- Wierzę wam obojgu.

Jego wzrok przygasł. Wyblakłe oczy kryły w sobie zawiedzenie. Zatrzymał się przed moim domem. Zimny wiatr rozwiewał mu włosy. Stał, najwyraźniej czekając na mój ruch.

Przytuliłem się do niego. Objął mnie. Jego palce delikatnie ułożył na dole moich pleców. Jego zapach był przyjemny. Jego perfumy nie gryzły mnie w nos, tak jak robiły to perfumy zielonookiej.

- Lubię was oboje. - mój głos był pewny siebie. Uniosłem głowę, patrząc w jego oczy. - Ale to tobie ufam. Tobie.

Pocałował mnie w czoło.

- Bądź moim szczęściem. Moim marzeniem. Światem. Bądź zawsze przy mnie. Będziesz?

- Zawsze. - odpowiedziałem, patrząc, jak jego oczy nabierają blasku.

______________________
Dla mniej kumatych;
1* - strach przed utopieniem - strach przed spotkamiem z ojcem, którego postrzega jako ogromnego węża morskiego, próbującego zatopić jego okręt i zabrać go na dno.
_____________________

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz