Rozdział 25

3.4K 347 354
                                    

*Nagisa pov.*

Czułem ostry ból podbrzusza, nazywany przez niektórych motylkami. Faktycznie, czułem jakby w środku latało całe stado owadów.

I wtedy mama, jak to mama, musiała wszystko zepsuć. Drzwi otworzyły się z hukiem, więc podskoczyłem, wpadając na klatkę Karmy.

- Chłopcy, nie stójcie na mrozie... Karma, wejdź proszę.

- Mogę? - spytał bardziej mnie, niż mojej mamy. Pośpiesznie odlepiłem swoje ręce od jego klatki piersiowej.

- T-tak... - wyszeptałem trochę zdenerwowany jego wcześniejszym pytaniem. Kiedy próbował prawić komplementy i gdy mówił o swoich uczuciach był taki słodki...

Super. Najwyraźniej mój umysł traktuje to jako świetną komedię romantyczną, ale ja nie mogę zakochać się w przyjacielu...

Weszliśmy do domu, zdejmując buty. Karma zagadał się z moją mamą i jakoś sprawił, że zaproponowała zrobienie nam kolacji. Wow.

Poszliśmy na górę. Usiadłem na łóżku a on przy mnie.

- Musisz poprawić kartkówkę z matmy. - stwierdził, biorąc na kolana mój plecak i wywalając na łóżko całą jego zawartość.

- No ale po co... Ja to właściwie umiem...

Chwycił mój zeszyt. Jego wzrok szybko prześlizgiwał się po moich obliczeniach i zrobionych zadaniach.

- Jesteś okropny w pierwiastkach... Jak można zamienić pierwiastek na liczbę większą?

- Nie uważałem ostatnio - przyznałem, zwieszając głowę. Nie chciałem powiedzieć mu, że w szkole myślę tylko o nim i że nie mogę się skupić. Miałem ogromną nadzieję, że w zeszycie nie zapisałem nigdzie NAGISA + KARMA = ♥.

- Właśnie widzę. Okej. Zapiszę Ci parę przykładów...

Czerwonowłosy zajął się wymyślaniem zadań, a ja obserwowałem jak delikatnie przygryza dolną wargę, gdy się nad czymś zastanawia. Miałem ochotę odgarnąć mu włosy, by nie wchodziły mu do oczu. Właśnie miałem zamiar to zrobić, kiedy zawołała mnie mama.

Zbiegłem na dół, zostawiając Karmę samego w moim pokoju, co mogło nie być najlepszym pomysłem. Kobieta właśnie nakładała spaghetti na talerze.

- Dzwoniłam do mamy Karmy. Miła kobieta... Karma będzie u nas dziś nocować. Mają drobne kłopoty z rozstawianiem mebli przy przeprowadzce, więc zaproponowałam taką pomoc. Trzymaj, Nagisa - podała mi kolację, którą złapałem, modląc się w duchu by jej nie zrzucić. Serce biło mi jak młot pneumatyczny. - Dasz mu jakąś koszulkę i spodenki.

Energicznie pokiwałem głową. Karma u mnie na noc. Nie robiący żadnych projektów. Tylko ja, on i... matematyka.

Próbując opanować targające mną emocje udałem się do pokoju, manewrując talerzami z jedzeniem. Cudem udało mi się nie wywalić.

Podałem mu naczynie. Uśmiechnął się wdzięcznie. Zaczął pałaszować, jakbyśmy nie jedli frytek u Asano. A no tak. On tylko go nimi rzucał.

Przysiadłem obok, zmuszając umysł by nie krzyczał STYKACIE SIĘ KOLANAMI!♥♥♥♥.

- Moja mama dzwoniła do twojej. Zostajesz na noc... jeśli chcesz.

- Mahne ge be.. Ekhem.. Jasne, że chcę. Pouczę się na tą kartkówkę.

Super. Romantyczny wieczór przy matmie. Bomba.

Jedliśmy w spokoju, co chwila uderzając się widelcami. Nie byłem specjalnie głodny, więc zostawiłem pół porcji dla Poganina. Zjadł ze smakiem.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz