Rozdział 35

2.5K 245 121
                                    

*Nagisa pov.*

Poleciałem do przodu, dokładnie analizując relacje mojego ciała z grawitacją. Najwyraźniej były one niezbyt pozytywne, bo prawie przydzwoniłem głową w tacę przechodzącej kelnerki.

No właśnie, prawie - bo Ren w ostatniej chwili złapał za moje ramię i pokierował w stronę stolika.

Czułem się jak nastroszone ze strachu zwierzę, którym się rzuca i gra w labirynt. Jeśli ten były przyjaciel Asano miał jakiegoś pupila, to serdecznie mu współczułem.

- Siadaj - polecił stojąc przy mnie i sprawdzając czy jestem uległy. Nie miałem siły i ochoty na kłótnie więc potulnie zająłem miejsce. Chłopak usiadł naprzeciw mnie.

Ubrany był w białą koszulę i czarne spodnie, jakby wybierał się na pogrzeb.

Trzymałem kciuki, by nie okazało się, że to na mój pogrzeb tak się uszykował.

- Z jakiego powodu mam tą wątpliwą przyjemność spędzić z Tobą czas? - zapytałem imitując jego głos.

- Wcale tak nie gadam. - warknął.

- Nie? - uniosłem wymownie brew - Jesteś pewny?

Otworzył usta po czym je zamknął. Zmarszczył brwi i powtórzył tę czynność, najwyraźniej totalnie zbity z tropu. To dodało mi pewności siebie.

- Posłuchaj, Nagisa. Chcę pogadać. O Asano. Chcę przestać być dla niego...

- Takim chujem? - kelnerka podała nam dwie kawy. Nie zamawialiśmy ich, ani nie otworzyliśmy kart, więc podała nam tak zwaną "specjalność zakładu". Wiedziałem, bo byłem kiedyś w podobnej knajpie kilka ulic dalej.

Pociągnąłem łyk mocno słodzonej, zimnej latte. Nie była wspaniała, ale dawała przyjemne poczucie ostudzenia rozbieganych myśli, doprowadzając je do porządku.

- Chcę mu kupić prezent. - wypalił przyciszonym głosem. - Proszę, pomóż mi go odzyskać...

Zakrztusiłem się kawą tak gwałtownie, że mało brakowało a bym się udusił.

- P-prezent? - wycharczałem - Ale co ja mam z tym wspólnego? Przecież sam możesz...

Urwałem widząc jego spojrzenie.

Wyglądał teraz tak neutralnie. Jasne światło z wiszących nad nami lamp ukazało mi jego rysy: wory pod oczami i zmęczoną twarz. Przypominał mi szczeniaczka, ktory dostał niezły łomot od swojego pana za pogryzienie poduszki.

- Błagam.

Przygryzłem wargę. Z tym zadaniem lepiej poradziłby sobie Karma: przecież to on spędzał z Gakushuu więcej czasu i prawdopodobnie o wiele więcej o nim wiedział.

- No dobrze, Ren. - odparłem dość niepewnym głosem. - Pomogę Ci znaleźć prezent i mniej więcej opowiem o co chodzi w tym całym bagnie, ale... Nie wiem czy to zadziała.

- Straciłem już wszystko. - westchnął. - I nie mogę już bardziej przegrać.

Uśmiechnął się do mnie wdzięcznie. Panie i Panowie: Ren Sakakibara właśnie się do mnie uśmiechnął.

Przecież nie może być tak źle... - pocieszyłem samego siebie w myślach.

Popiłem kawę. Wydała się jakby smaczniejsza i o wiele lepsza: tak jakby jej smak zależał od naszego nastroju.

Ale co będzie gdy przyłapie nas Karma?

Moje kubki smakowe wyłapały w napoju gorzki, niezbyt przyjemny smak.

Assassination Classroom - Klasa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz