Kim Joo postanowiła śledzić przyjaciela. Właśnie weszła do lasu i straciła go z oczu. Nagle poczuła, że ktoś za nią stoi.
* Idioto, wystraszyłeś mnie!
~ Co robisz, czemu mnie śledzisz?
* Czemu wolałeś iść sam?
~ Jest tu dużo pułapek. Kiedy ostatni raz tu byłem....
* Zostałeś zraniony w nogę. Dlatego Hwang Soo powinien iść z Tobą!
~ Wracaj do domu, nie jesteś tu bezpieczna.
*Ide z Tobą!
~ Jesteś uparta! Proszę Cie,wracaj!Wtem zza drzew wyszli oni...
~Kim Joo... Nie odwracaj się... schowaj się za mną. Trzymaj się mnie
* Głupi jesteś? Uciekajmy! Nie boisz się zginąć?
~Prawdziwy Wojownik nigdy nie boi się swojej śmierci, zapamiętaj to sobie... Teraz... zaufaj mi, schowaj się za mną i trzymaj się mnie...
*Wracajmy...
~Teraz? Bez szansy, jesteśmy otoczeni
*Jak to?
~Wsiadaj
*Ja?
~ Szybko wsiadaj na konia, ja Cie osłaniam.
*a Ty?
~ Oczywiście, że jadę z Tobą!Kim Joo posłuchała przyjaciela i wsiadła na konia. Razem z nia Tae Woon.
~Trzymaj się Kim Joo... I nie wychylaj się, choćby nie wiem, co się działo!
*Przepraszam! Naprawdę przepraszam
~ W porządku. Jeśli tylko pomoże Ci, gdy... się do mnie przytulisz... To w porządku. Tylko proszę Cię, nie wychylaj się.
*Nie będę...Kim Joo i Tae Woon uciekają razem na koniu... Po 15 min drogi, byli już w pałacu.
~Kim Joo... Wyruszymy rano... Będzie łatwiej minąć las.
*Skoro tak mówisz...Nadszedł ranek. Tae Woon i Kim Joo wracają do wioski. Nie chcą mówić o tym, co stało się w lesie. Dziewczyna szczególnie nie chce wspominać o jednej rzeczy... Postanowiła chwilę odpocząć
:Kim Joo, wszystko w porządku? Jesteś blada.
* W porządku, nie martw się tato.Lee Ki nadal jednak martwi się o córkę. Prosi więc Hwanga Soo i Tae Woona, by mieli ją na oku...
= Dobrze się czujesz? Kim Joo?
* Coście się tak przyczepili? Czuję się dobrze!
= Wybacz, nie chciałem
* Idę na łąkę. Może tam będę miała spokój?Kim Joo wstała i udała się na łąkę. Przystanęła na chwile, gdy zobaczyła Tae Woona.
//*Czy naprawdę nie mogę być sama? Chociaż chwilkę//~Oh! Kim Joo to Ty, no chodź tu! Kim Joo? Kim Joo!
Dziewczyna zemdlała.
~Kim Joo, co Ci? Krwawisz! Kim Joo obudź się! Jesteś blada...
*W porządku, to tylko zadrapanie.
~Gdzie? Kiedy? Jak?
*To było wtedy, gdy się schowałam... Za Tobą w lesie... Musiałam to zrobić, inaczej oberwałbyś Ty! Nie mogłam do tego dopuścić
~Gdyby nie Ty... Głupia jesteś? Co Ty sobie myślałaś? Ta strzała była zatruta. A gdybyś dostała na poważnie? Mogłabyś nawet... umrzeć!
*Czy To nie Ty mówiłeś? "Prawdziwy Wojownik nigdy nie boi się swojej śmierci"?
~Głupia... Dasz rady wstać? Muszę Cię opatrzeć
*Weź mnie... na ręce... Kiedy jechaliśmy razem na koniu... Po raz pierwszy w życiu... Było mi tak ciepło... Uwielbiam to...
~ Twoja bezmyślność... Mam nadzieję, że nic Ci nie będzie...Chłopak zniósł Kim Joo do chatki i opatrzył ją... Na szczęście nic wielkiego się nie stało. Rana była bardzo płytka...
~Wybacz, zabolało Cię?
*Troszkę...
~Wiem, że kłamiesz. Nie możesz znieść tego bólu... Należy Ci Się!
*Pff!
~ Gotowe... Mam nadzieję, że następnym razem pomyślisz dwa razy, nim coś zrobisz...
* Postaram Się! //Oczywiście, że nie! Nigdy nie będę się zastanawiała, jeśli chodzi o ratowanie Ojca, Hwanga Soo, czy Ciebie, Tae Woon. Nigdy się nie będę zastanawiać//
CZYTASZ
Po Wieki ✔
Historical Fiction"-To już trzeci raz... Gdy uciekamy razem. -Czwarty... -Co? -To czwarty raz Kim Joo... Za trzecim razem straciłaś dużo krwi i byłaś nieprzytomna, więc możesz nie pamiętać... Zatrzymaj się! -Co się stało? -Tędy nie przejdziemy, musimy wrócić. -Nie da...