*Czemu? Czemu kazałeś im wracać?!
~Już niedługo...
*O czym Ty mówisz?
~Chcą Cię zabić... Ja... Muszę zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić.
*Nie możesz umrzeć... To ja... Miałam Cię pokonać jako pierwsza...
~Zastanów się w końcu... Czy mnie nienawidzisz, czy uwielbiasz? Przecież chciałem Was zabić. Przecież należę do tych, co zabili Twoją matkę. Myślisz... Że ze wzgledu na to, że byliśmy przyjaciółmi... Nie będę w stanie tego zrobić? To przecież ja miałem Cię zabić. Myślisz,że nie jestem w stanie? Jestem jednym z nich... A oni... Chcą Cię zabić. Kiedy to w końcu zrozumiesz?
*Ty wcale tak nie myślisz... Prawda?
~Nie bądź tego taka pewna... Nie możesz mi do końca ufać. Kto wie co mi po głowie chodzi, hm?
*Tylko Ty to wiesz, dlatego mi to mówisz.
~Czy ja Ci mówiłem? Nie mogę wrócić. Nie ważne co bym wybrał, Wy i tak będziecie cierpieć... Nie możesz mnie lubić za to, co Ci zrobiłem. Nie możesz mi ufać...
*Nienawidzę Cię, oczywiście że Cię nienawidzę, ani nie lubię... Bo ja...
~Ale... Gdybym tylko mógł cofnąć czas... Nie pozwoliłbym Ci mnie ratować... Wtedy byś nie cierpiała. A przez to, że nie dowiedziałabyś się o niczym, czułbym ulgę... Że nie zdążyłaś mnie nienawidzić.
*Czemu zmuszasz mnie, bym Cię nienawidziła? To Twoje pożegnanie?
~Nie masz wyboru, dobrze o tym wiesz...
*Zamknij Się... Myślisz, że po tym, co mi powiedziałeś...
~Cicho! Ktoś tu idzie... Lepiej rób To co Ci każą, inaczej... zabiją Cię!
.
.
.
~Możecie mnie uwolnić... Ja ... Jestem w stanie ją zabić.
*Tae Woon, nie zostawiaj mnie tu samej, błagam!
~Cicho Kim Joo... Jesteś bezpieczna, jak tylko ich pokonam, wrócę po Ciebie i wtedy... Uciekniemy razem... Gdzieś daleko... Obiecuję... Wytrzymaj jeszcze trochę... I nie bój się...Mijała godzina. Ojciec Kim Joo i Hwang Soo wracają do domu. Czeka tam na nich Panienka Yang, która ostatnio bardzo zżyła się z Kim Joo
-Wróciliście już? Gdzie jest Kim Joo?
=Musimy zaufać Tae Woonowi.
-On tam jest?
=Tak... Obiecał, że włos z głowy jej nie spadnie. Trzeba mu zaufać.
-Rozumiem...
=Stało się coś?
-Nie, nic... Tylko po prostu po tym, co zaprezentował w Pałacu. Nie jestem teraz w stanie wierzyć w jego intencje.
=Masz racje, jednak... Tym razem musimy...
-W porządku. Wierzę Waszym słowom, więc mam nadzieję, że będzie dobrze.
=Jutro wieczorem, pójdę tam, i jeśli będzie trzeba, pomogę Kim Joow ucieczce.
-Rozumiem...
(...)
*Hej! Wypuśćcie mnie w końcu! Kiedy mnie Wypuścicie?!
-Myślisz, że tak łatwo wyjdziesz? Tylko dlatego, że to Twój przyjaciel? To nic nie znaczy...
*Pff...Nadchodzi kolejny wieczór.
Hwang Soo tak, jak obiecał Ji Min, udał się w okolice więzienia, gdzie przetrzymywani są więźniowie, wśród nich Kim Joo...
*Hwang Soo!
=Kim Joo, nic Ci nie jest?
*Nie... Tae Woon obiecał, że kiedy ich pokona, uwolni mnie.
=Do tej pory nie było go tu?
*Nie... Ale niedługo przyjdzie... Możesz wracać... Ja się nie boję...
=Skoro co tej pory go nie było, możliwe że już nie przyjdzie...
*Ależ przyjdzie! Wracaj do domu, proszę. . .
=Jak chcesz... Kim Joo, uważaj.Jest noc. Kim Joo nie może zasnąć, wtem przychodzi Tae Woon.
*Jesteś Tae Woon!
~Kim Joo, możesz uciekać...
*Nie wierze, znów mnie Okłamałeś? Nigdzie się bez Ciebie nie ruszam!
~Obiecuję, że kiedy ich pokonam, dogonię Cię.
*Już powiedziałam! Nie ruszam się bez Ciebie...
~Aish! Ale jesteś uparta! Więc... biegnij!Tae Woon złapał przyjaciółkę za rękę i pociągnął ją za sobą. Znów uciekali razem, pokonując wszystkie przeszkody, stojące im na drodze.
//~W końcu, będziemy mogli żyć razem... Jak dawniej... Gdzieś, gdzie nikt nas nie znajdzie.//
CZYTASZ
Po Wieki ✔
Historical Fiction"-To już trzeci raz... Gdy uciekamy razem. -Czwarty... -Co? -To czwarty raz Kim Joo... Za trzecim razem straciłaś dużo krwi i byłaś nieprzytomna, więc możesz nie pamiętać... Zatrzymaj się! -Co się stało? -Tędy nie przejdziemy, musimy wrócić. -Nie da...