*To już trzeci raz... Gdy uciekamy razem...
~Czwarty...
*Co?
~To czwarty raz Kim Joo... Za trzecim razem straciłaś dużo krwi i byłaś nieprzytomna,więc możesz nie pamiętać... Zatrzymaj się!
*Co się stało?
~Tędy nie przejdziemy, musimy wrócić.
*Nie da rady. Oni są wszędzie.
~To skacz
*Zbyt bardzo się boję...
~Nie ma czego... Złap mnie za rękę, zamknij oczy... Raz...
*Dwa...
~Trzy!Mija godzina.
Tae Woon i Kim Joo wracają do domu.*Ludzie ruszcie się, musimy uciekać!
:Kim Joo, co się stało?
*Tae Woon i Ja, uciekliśmy im. Jeśli się nie ukryjemy, zabiją nas wszystkich łącznie z Ji Min.
:Jest nas 5, a mamy tylko 3 konie
=Ja zabiorę Ji Min.
~A ja Kim Joo, będzie dobrze.
:W takim razie Wyruszymy rano.
.
.
.
~Nie idziesz?
*Zaraz przyjdę... Ji Min będziesz chciała zajrzeć do pałacu?
-Nie ma takiej potrzeby. Tu mam wszystko.
*Przepraszam, że musisz z nami uciekać. Też tego nie chcę, jednak...
-To nie ważne gdzie będziemy, i co będziemy robić... Byle być razem... Cieszę się, że Nic Ci nie jest...Rankiem.
Wszyscy przygotowywują się do podróży.
:Tae Woon! Jesteś pewny, że to właśnie tą drogą chcesz iść?
~Myślę, że zawsze tak było, ale chciałem, by Kim Joo i Hwang Soo byli bezpieczni.
:Cieszę się, że wróciłeś...*Przecież od początku Ci mówiłam, że przyjdzie!
=Tak, to moja wina, wybacz.
*Tae Woon spełnił swoją obietnicę... Wobec mnie... wobec nas wszystkich...:Ruszamy!
Mijała 4godzina podróży. Kim Joo i Ji Min już były bardzo zmeczone, więc pokonując piątą godzinę podróży, zasnęły.
:Możnaby chwilę odpocząć.
~Nie możemy... Najlepiej jeśli dotrzemy tam jak najszybciej.
:Masz rację.=Ja Też się już zmęczyłem.
~Wydaje mi się, że to koń powinien narzekać, nie Ty... Nie możesz zejść, bo wtedy Ji Min nie będzie miała oparcia.
=A Ty? Jest Ci wygodnie?
~Ja? Lubię to! Cieszę się, że mogę być blisko Kim Joo... Przez te wszystkie dni... Kiedy brakowało mi jej widoku, przychodziłem tu, by móc ją zobaczyć...Po 7godzinach drogi, byli już na miejscu.
~To tutaj...To nasz nowy dom.
*Tu jest pięknie!Nadszedł Wieczór.
Kim Joo, Hwang Soo, Tae Woon i Ji Min przygotowywują się do snu. Kim Joo nie może jednak zasnąć.~Kim Joo... Czemu jeszcze nie śpisz? Nie mów mi, że... Nie... Kim Joo... Aish! Byłbym idiotą, gdybym miał wrócić... Możesz spać spokojnie.
*W to nie wątpię.
~Więc o co chodzi?
*Nie mogę się przyzwyczaić do nowego domu... To normalne.
~Mam Cię potrzymać za rękę? Poczujesz się trochę swobodniej.
*Tak... I właśnie teraz... Jest lepiej... gdy czuję, że tu jesteś. Dziękuję!
//*Dziękuję, że jesteś... Tae Woon...//
CZYTASZ
Po Wieki ✔
Historical Fiction"-To już trzeci raz... Gdy uciekamy razem. -Czwarty... -Co? -To czwarty raz Kim Joo... Za trzecim razem straciłaś dużo krwi i byłaś nieprzytomna, więc możesz nie pamiętać... Zatrzymaj się! -Co się stało? -Tędy nie przejdziemy, musimy wrócić. -Nie da...