*10*

1.7K 94 1
                                    

*Sofii*

Następnego dnia wstałam ostatnia.
Wszyscy już szykowali się do akcji oczyszczenia więzienia.
Rick tłumaczył wszystkim ich rolę w akcji. Ja, Lori, Beth, Maggie i Carol mamy zostać na tutaj.
-"Carl, ty też zostaniesz z nimi."
-"Ale tato! Ja mogę wam pomóc!"
-"Ani słowa Carl! Przypilnujesz dziewczyny tak? W razie czego będą bezpieczniejsze."
Chłopak już się dłużej nie kłócił z tatą.
Usiedliśmy sobie wszyscy i rozmawialiśmy.
Po jakimś czasie Rick i reszta przyszli i powiedzieli, że oczyścili nam blok.
Poszliśmy tam wszyscy z szerokimi uśmiechami na twarzach.
Każdy wybrał sobie celę, w której było jedno piętrowe łóżko.
Ja z Carlem zdecydowaliśmy, że możemy mieszkać w jednej.
Zajęłam łóżko na górze i zastawiłam krzesło moimi rzeczami.
Carl z roześmianymi oczami popatrzył na mnie.
-"No co?"
Zapytałam z rozbawieniem widząc chłopaka próbującego gdzieś położyć swoje rzeczy.
Rick, Herschel, Glenn, Deryl i T-Dog poszli dalej oczyszczać więzienie a Carl powiedział, że idzie do Lori a ja leżałam na łóżku i w końcu zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi do celi. Do środka wparowali Rick, Deryl i reszta niosący za sobą nieprzytomnego Herschela.
Nie miał nogi.
Glenn zamknął za nimi drzwi, gdzie stało 5 więźniów.
Szybko położyli Herschela na łóżko.
Było ciężko, ponieważ nie mieliśmy zbyt wielu bandaży itp.

Usłyszeliśmy dźwięk drzwi i do bloku wszedł Carl z całą torbą bandaży i innych medycznych narzędzi.
Poszedł sam na blok szpitalny i przyniósł to wszystko.
Dostał strzaszny ochrzan od Lori i Ricka ale ostatecznie wszyscy mu podziękowali, bo ostatecznie najprawdopodobniej uratował mu życie. Maggie opatrzyła Herschela i razem z Beth i Glennem siedzieli przy nim. Był nieprzytomny. Rick musiał zająć się więźniami, więc zabrał ze sobą Deryla i T-Doga i kazał Carlowi przykuć Hershela do pryczy na wszelki wypadek.
Mężczyźni wyszli z więźniami i wrócili chwilę potem z wielkimi workami z jedzeniem.
-"W zamian za to jedzenie oczyścimy im inny blok. Nie będziemy sobie nawzalem wchodzić w drogę."
Rick powiedział i wyszli.
Stan Herschela się nie poprawiał.
Siedziałam właśnie na krześle koło pryczy, kiedy przyszedł Carl.
-"Chodź na chwilę"
Takie słowa nigdy nie wróżą niczego dobrego.
-"Słuchaj, chcę iść do bloku z bronią a mama na 100% mnie tam nie puści.
Kryj mnie dobrze? Jak będzie się pytała gdzie jestem to powiedz, że śpię czy coś... Po prostu coś wymysł dobra? Proszę Sofii..."
-"Oszalałeś?! Nie puszczę cię samego na ten blok! Nie ma opcji żebym straciła kolejną osobę... Carl..."
Chłopak spojrzał na mnie i wzruszył ramionami. Wziął pistolet, nóż i powiedział tylko sarkastycznie
-"Dzięki za pomoc."
I poszedł. Nie mogłam uwierzyć w to co zrobił. Co ten dureń sobie wyobraża?! Herschel był z innymi ale i tak został ugryziony. Jeśli Carlowi się coś stanie... Wystarczy już śmierci osób, na których mi zależy.
Nie wiedziałam co zrobić. Stać, biec za nim czy powiedzieć Lori.
W końcu wzięłam broń i wybiegłam za tym kretynem.
Nie byłam pewna, w którą stronę poszedł, ale jakoś udało mi się dotrzeć do bloku z bronią, ale Carla tam nie było. Szukałam i wołałam go, ale nic. Nagle na sobą usłyszałam charakterystyczny warkot szwendacza. Był tuż za mną. Rzucił się na mnie, a ja próbując się bronić upadłam. Nie mogłam wyjąć pistoletu, żeby załatwić sztywnego. Znalazłam,w końcu na ziemi jakiś metalowy pręt i przebiłam nim czaszkę szwendacza, zrzuciłam ciało z siebie i zabrałam broń do wózka, który stał w kącie.
Gdy weszłam na nasz blok postawiłam wózek pod ścianą i pobiegłam szukać Carla.
-"Lori, widziałaś Carla?"
-"Nie. Od jakiegoś czasu go tu nie było, dlaczego?"
Nie odpowiedziałam jej tylko pobiegłam do wyjścia. Musiałam go znaleźć. Biegłam starając się zapamiętać drogę w razie jakbym musiała wracać sama...
Wbiegłam do jedynych drzwi, które tu były i wybiegłam na... dwór?
Dlaczego Carl wybiegł na dwór?
Zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony, ale nadal nie mogłam znaleźć chłopaka. Przeszłam kawałek i zobaczyłam kilku martwych sztywnych. Czyli chłopak tu był.
Szłam szlakiem nieżywych sztywnych, aż dotarłam do bramy.
Carl miał klucze, więc gdzieś poszedł.
Spanikowałam i pobiegłam z powrotem do więzienia. Mam nadzieję, że Rick już wrócił.

Wbiegłam szybko na nasz blok.
-"Gdzieś ty była Sofii?!"
Lori była zła i jednocześnie zmartwiona i szczęśliwa.
Pewnie dlatego, że wróciłam.
-"Lori... Carl..."
Próbowałam mówić łapiąc oddech.
-"Bo on chciał iść po tą broń... I ja mu nie pozwoliłam... I wybiegł... I ja chciałam go znaleźć i znalazłam tylko blok z bronią, więc ją zabrałam i myślałam, że Carl wrócił ale go nie było... I pobiegłam dalej go szukać i dotarłam na dwór... I byli tam martwi sztywni... I ich ślad ciągnął się do bramy..."
Kobieta była w szoku. Akurat w tym momencie na blok wszedł Rick i reszta. Lori natychmiast powiedziała mu, co się stało. Mężczyzna zaczął organizować ekipę do szukania chłopaka. Oczywiście w pierwszej kolejności byłam ja. Na poczatku mężczyzna nie chciał mi pozwolić, ale po długich namowach w końcu mi się udało. Deryl szedł przodem z powodu swoich umiejętności w tropieniu.
Szliśmy już około 20 minut, ale nadal nie znaleźliśmy Carla.

Just Survive Somehow~The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz