*14*

1.5K 81 12
                                    

*Sofii*

Od śmierci Lori i T-Dog'a minęło kilka dni. Na początku Rick poszedł do pomieszczenia, gdzie kobieta zmarła i siedział tam. Odbijało mu, widział Lori w różnych miejscach i sprawiało to dużo kłopotów.
Tego dnia Maggie i Glenn jechali na wypad po mleko i inne tego typu rzeczy. Zanim wyjechali pobiegłam do nich i poprosiłam, żebym mogła z nimi jechać. Po chwili namawiania w końcu się zgodzili.
Wsiadłam na tył samochodu i pojechaliśmy.

*Carl*

Wstałem później, niż zwykle.
Od śmierci mamy byłem zamknięty w sobie. Odzywałem się do innych, ale sam nie podejmowałem rozmowy.
Przeciągając się wyszedłem z celi.
Sofii nie było na bloku, pewnie pomaga ojcu przy ogrodzeniu.
Wyszedłem, ale okazało się, że dziewczyna pojechała z Maggie i Glennem znaleźć mleko dla małej.
Nazwaliśmy ją Judith.
-"Nie mogliście mnie obudzić?
Pojechałbym z nimi"
Teoretycznie była bezpieczna z azjatą i brunetką, ale wolałbym sam ją pilnować. Od czasu śmierci mamy jestem bardzo przewrażliwiony i boję się, że coś może stać się Sofii.
Ojciec kazał mi się uspokoić i iść do Beth pomóc przy Judith.

*Sofii*

Podjechaliśmy pod stary supermarket i weszliśmy w poszukiwaniu rzeczy, a przede wszystkim mleka dla małej.
Po oczyszczeniu sklepu znaleźliśmy wszystko, co potrzebne a nawet kilka zabawek. Zadowoleni wyszliśmy ze sklepu. Już mieliśmy się pakować do auta i odjechać, gdy nagle usłyszeliśmy dźwięk przeładowywania broni.
-"Odwróćcie się i rzućcie broń!"
Popatrzeliśmy po sobie i wykonaliśmy polecenia osoby za nami.
-"O cholera!"
Głos Merla rozniósł się echem.
Ja i Glenn wytrzeszczyliśmy oczy.
-"Myślałem, że nie żyjesz"
Glenn jak i ja nie mogliśmy wyjść z szoku, a Maggie stała i niewiele rozumiała z tej sytuacji.
-"Na początku epidemii Rick przykuł Merl'a na dachu, T-Dog upuścił kluczyki od kajdanek, a kiedy wróciliśmy z Derylem go zabrać, na miejscu znaleźliśmy tylko rękę."
Wyjaśnił azjata.
-"Mój braciszek żyje?"
-"Tak, jest cały i zdrów"
-"Zabierzecie mnie do swojego obozu. Chcę się zobaczyć z Derylem."
Nie podobał mi się ten pomysł i widocznie Glennowi też.
-"Pojedziemy do naszego obozu i powiemy Derylowi, że tu jesteś i przyjedzie po ciebie."
Merl zdenerwowany chwycił Maggie i przystawił jej pistolet do głowy.
Kazał mi wsiadać do tyłu, a koreańczykowi za kierownicą.
-"Jedziemy na wycieczkę"
W ustach Merla nie brzmiało to wcale pozytywnie tym bardziej, że ciągle trzymał biedną brunetkę.
Glenn nie mając innego wyboru wsiadł na przednie siedzenie i jechał kierowany przez Merla. Nie wiedzieliśmy nawet, jaki jest cel, po prostu jechaliśmy.

*Carl*

Minęło kilka godzin, a oni ciągle nie wracali. Akurat miałem wartę z ojcem, który ciągle uspokajał mnie, że na pewno nic się nie stało.
W pewnym momencie zobaczyłem coś dziwnego. Pod siatką obok sztywnych stała czarnoskóra kobieta.
Miała maksymalnie 28 lat, dredy i katanę w pokrowcu na plecach.
W ręku trzymała kosz sklepowy z mlekiem.
Powiedziałem ojcu a on pobiegł do bramy. Wpuściliśmy kobietę do środka, tata zabrał od niej koszyk i przeszukał ją, sprawdzając czy nie jest ugryziona. Miała dużą ranę, ale nie była ona ani zadrapaniem ani ugryzień. Kobieta zemdlała.
Tata wziął ją na ramię i zaniósł do środka.

Obudziła się po jakimś czasie.
Była spanikowana i szukała w pośpiechu miecza.
-"Opatrzymy cię, wyjaśnisz nam co tu robisz a wtedy oddam ci twoją katanę, jak się nazywasz?"
Kobieta tylko spojrzała na niego i nic nie mówiła.
-"Widzę, że sobie nie pogadamy. Herschel cię opatrzy"
-"Nie chcę pomocy"
-"Nie pytałem się, po prostu nie puszczę cię z taką raną."
Spojarzała na niego nieufnie i pozwoliła się obejrzeć staruszkowi.
Herschel założył jej kilka szwów i powiedział, że nic więcej się nie stało.
-"Koreańczyk i dwie ładne dziewczyny, starsza brunetka, a młodsza blondynka mówili o nim zanim ich zabrał."
-"Co?! Kto zabrał Sofii?!"
Krzyknąłem do kobiety.
-"Jeden z ludzi Gubernatora, mówił, że jeden z was jest jego bratem.
Chyba miał na imię Merl."
-"Merl?"
Do kobiety podszedł Deryl.
-"Facet bez ręki"
Oczy mężczyzny się powiększyły.
-"Gdzie on jest?! Muszę się z nim zobaczyć!"
-"Kim jest ten cały Gubernator?"
-"Psychopata, on i jego ludzie zaatakowali gwardię narodową i udają, że tak nie było. Zrobili pranie mózgu Andreii."
-"Masz na myśli blond włosą kobietę?"
Carol się ożywiła.
-"Tak, spędziłam z nią całą zimę, ale po tym znalazł nas ten Merl i... Andrea została w Woodbury."

Hej hej hej :3
Mamy 14 rozdział *-*
Nie wiem co pisać także...
Do następnego! ^^

AAA już wiem... Zastanawiałam się nad zaczęciem jeszcze jednej historii mianowicie FF o Chandlerze Riggsie ale już nie o Carlu tylko o nim normalnie :D
Dajcie znać co o tym myślicie 💜

Just Survive Somehow~The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz