40

1.3K 76 26
                                    

...No więc Sofii...

-Gratulacje! Jesteś w ciąży!
-Słucham?!

Cały mój świat w jednym momencie rozbił się na miliard kawałków.
Łzy poleciały z moich oczu a Maggie podziękowała i wyprowadziła mnie do auta.
Zamieniła jeszcze kilka zdań z Jezusem i wsiadła za kierownicę.
Oparłam się o okno i co chwilę powtarzając, że to się nie może dziać płakałam nad tym co się stało.
Wszystko się zjebało.

Pod bramą Alexandrii otworzył Rick i od razu podbiegł nas okrzyczeć za to, że wyjechałyśmy bez pozwolenia, ale kiedy zobaczył moje zapłakane oczy tylko przytulił mnie i wprowadził do domu.
Kazał mi usiąść na kanapie i korzystając z tego, że najwyraźniej w domu nikogo nie było usiadł naprzeciwko mnie i zabrał głos:

-Sofii gdzieście były?
-Na Wzgórzu
-Po co?
-Do lekarza...

Pięści Ricka zacisnęły się a oddech stał się niespokojny.

-Po co? Jesteś chora?
-Nie Rick... Ja... Jestem w ciąży

Spodziewałam się kazania, złości, tego, że wyjdzie, ale Grimes podszedł do mnie i uśmiechnięty mnie uściskał.
Zdezorientowana patrzyłam na rosnący uśmiech na jego twarzy.

-To cudownie Sofii! Czemu się nie cieszysz?
-Nie rozumiesz, to wszystko zepsuje
-Nie, wcale nie i nie możesz tak myśleć
-Ale nie umiem inaczej
-Sofii przestań, wiesz jak Carl będzie się cieszyć?

W tym momencie drzwi się otworzyły i stanął w nich brunet ze zmartwioną miną.

-Co ty sobie myślałaś? -Powiedział podchodząc i przytulając mnie do siebie.
-Co ci jest?!
-Carl ja...

Niebieskooki patrzył na mnie wyczekująco a Rick uśmiechnięty patrzył to na mnie to na niego.

-Jestem w ciąży

Popatrzyłam zaszklonymi oczami na Carla, który widocznie był zdezorientowany. Uśmiech na twarzy Ricka zniknął i wyczekująco patrzył na syna.

-Carl?

Nic nie powiedział tylko wyszedł z domu trzaskając drzwiami a ja wlepiłam zrozpaczony wzrok w Ricka.
Widać było, że nie wie co zrobić, ale w końcu usiadł koło mnie i przytulił mocno.

-I co ja teraz zrobię?
-Spokojnie Sofii, on tylko musi to wszystko przemyśleć. Będzie dobrze

Nic nie powiedziałam, ale oboje wiedzieliśmy, że wcale nie będzie dobrze.

Po kilku minutach poszłam na górę i nalałam sobie wody do wanny po czym położyłam się w wodzie i odetchnęłam głęboko.
Wiedziałam już wcześniej, że ta cała ciąża wszystko zepsuje, ale nie takiej reakcji Carla się spodziewałam.
Zachował się jak dzieciak uciekając i zostawiając mnie z tym wszystkim samą.
Przymknęłam oczy i starałam się odrzucić te negatywne myśli i cieszyć się tym, że będę mamą, ale za cholerę nie mogłam bo... Jak?
To wszystko nie tak miało wyglądać a ja nie byłam gotowa na posiadanie dziecka no bo do cholery mimo, że miałam już te 18 lat to nadal sama byłam dzieckiem.

-Sofii? Wszystko w porządku?

Głos Maggie wyrwał mnie z zamyślenia.

-Tak, idź do mojego pokoju, zaraz do ciebie przyjdę

Wyszłam z wanny i wytarłam ciało i włosy ręcznikiem po czym ubrana w szlafrok i kapcie poszłam do mojego pokoju, gdzie nie siedziała tylko ona a Maggie, Michonne, Rosita, Tara, Carol i Sasha. Świetnie, cały komitet powitalny.
Kiedy stanęłam w progu i spojrzałam na Maggie i Michonne zaczęłam płakać.
Wszystkie dziewczyny chodziły wokół mnie i pytały czy czegoś nie potrzebuję i starały się jakoś podnieść mnie na duchu, ale mimo, że byłam im za to wdzięczna to nie dało się w żaden sposób mnie pocieszyć.
Nie chciałam tego dziecka.
Byłam zdecydowanie za młoda na bycie matką a Carl... W ogóle nie wiedziałam co się z nim dzieje, gdzie poszedł i czy to do jasnej cholery moja wina?!
Sama sobie na dobrą sprawę tego dziecka nie zrobiłam...
W końcu wszyscy oprócz Michonne się rozeszli i tylko leżałam na łóżku i trzymana za rękę przez czarnoskórą starałam się zasnąć albo chociaż odwrócić myśli od tego wszystkiego, ale nie dało się.

-Michonne?
-Tak?
-Jak myślisz, Carl wróci?
-Oczywiście, jak mogłaś pomyśleć inaczej?
-Bo boję się... Nigdy bym nie pomyślała, że on tak zareaguje
-Pewnie musiał się przejść i to wszystko przemyśleć, daj mu trochę czasu

Kobieta uśmiechnęła się pocieszająco, a ja odpowiedziałam jej bladym, nie szczerym uśmiechem.

-Będzie dobrze Sofii, wszystko się jakoś ułoży, obiecuję

Westchnęłam tylko i zamknęłam oczy, po czym w końcu zasnęłam.

Obudziłam się i czując jak suche mam gardło poszłam na dół żeby się czegoś napić.
Schodząc po schodach zauważyłam siedzącego na kanapie Carla.
Nic nie powiedziałam tylko stawiając cichsze kroki weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki butelkę wody.
Napiłam się i kiedy szłam w stronę schodów na górę poczułam jak zostaję podniesiona i mocno przytulona przez bruneta.
W tym momencie trochę mi ulżyło i kiedy mnie postawił wtuliłam się w niego a łzy leciały mi z oczu.

-Przepraszam Carl
-Co? Nie masz za co przepraszać. To ja uciekłem jak skończony idiota, zamiast wziąć cię na ręce i powiedzieć jak bardzo się cieszę!
-Ale ty... Chwila, cieszysz się?
-Oczywiście wariatko jakbym nie miał się cieszyć? Kocham cię Sofii
-Ja ciebie też

Na mojej twarzy w końcu pojawił się uśmiech i ulga a ja zaczęłam myśleć o tym wszystkim bardziej pozytywnie.
Może nie będzie tak źle.
Zobaczyłam uśmiech Carla i poczułam jego rękę na moim brzuchu.

-Będzie dobrze, zobaczysz
-Wiem, że będzie

Znowu zamknął mnie w objęciach a chwilę później do domu wszedł Rick, uśmiechnął się szeroko co odwzajemniłam i poszedł na górę a my staliśmy tak jeszcze przez dłuższą chwilę po czym brunet zaniósł mnie na górę, ale nie do mojego pokoju tylko do siebie i położył mnie na łóżku i pocałował w czoło.

-Prześpij się, to był męczący dzień

Pokiwałam głową i okryłam się kołdrą. Carl zaczął czytać jakiś komiks a ja po chwili już spałam.

Witam i dzień dobry...
W końcu się zmobilizowałam do napisania rozdziału *-*
I wiem że jest dość krótki i szału generalnie nie ma ale chyba dobre i tyle ;__;
Także ten... Rozdział nie sprawdzany więc zdaje sobie sprawę, że mogą pojawiać się błędy ale chciałam żebyście w końcu mieli ten rozdział :')
Do następnego ^^
P.S. polecam wpaść do pani sensuales na "Who will survive", w którym się zakochałam 😍
#chamska reklama 😂😂🙊👌

Just Survive Somehow~The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz