*Carl*
Od czasu powrotu do więzienia nie odzywałem się do nikogo.
Sofii próbowała jakoś do mnie dotrzeć, ale ja to miałem w nosie.
Poprosiłem ją tylko żeby mnie kryła, ale nikt tu oczywiście nie wierzy, że umiem sobie radzić sam.
Podczas nieobecności Sofii zabrałem moje rzeczy z celi i przeniosłem się do innej, na drugim końcu bloku.
Rozłożyłem się na pryczy i zacząłem czytać jakiś komiks, który znalazłem w jednym z domów.
Dziewczyna próbowała ze mną pogadać, ale albo się nie odzywałem, albo prychałem na jej słowa.
Kilkanaście minut po zabraniu moich rzeczy usłyszałem płacz Sofii.
Zignorowałem to i czytałem dalej, kiedy usłyszałem spanikowany głos mojego ojca, krzyczący imię dziewczyny.
Podszedłem do celi i zobaczyłem już zebrany tłum przed leżącą bezwładnie Sofii.
W tym momencie do mnie dotarło, że to przeze mnie.
Gdybym nie zachowywał się jak ostatni palant to dziewczyna nie musiałaby płakać.
Stałem z boku i patrzyłem, jak tata sprawdza tętno Sofii.
Nic takiego jej nie było, ale z powodu tego całego stresu jej serce mogło lekko zawieźć.
Wszyscy oprócz mnie, mamy i Beth się rozeszli.
Po jakimś czasie one również poszły a ja zdiąłem jej rzeczy z krzesła i usiadłem przesuwając wcześniej krzesło bliżej pryczy, na której leżała Sofii. Patrząc na nią w myślach przeklinałem na siebie za to jak się zachowywałem.
Przez kilka godzin patrzyłem na dziewczynę po czym zasnąłem na krześle.Obudziłem się, kiedy mama powiedziała, że ojciec potrzebuje pomocy przy ogrodzeniu.
*Sofii*
Otworzyłam oczy.
Byłam w mojej celi a w pobliżu nie było nikogo. Wstałam, zmieniłam koszulkę i wyszłam.
Na bloku nie było nikogo oprócz Carol i Deryla, którzy rozmawiali.
Przywitałam się i po potwierdzeniu kobiecie, że nic mi nie jest i mogę iść do reszty wyszłam z bloku.
Na dworzu stała Lori z Herschelem, który pewnie znając jego chciał już zacząć chodzić mimo, że wczoraj się obudził. Beth, Maggie, T-Dog i Glenn rozmawiali a Rick z Carlem robili coś przy ogrodzeniu.
Podeszłam do Lori i Herschela i zaczęłam z nimi rozmawiać.
Carl z ojcem najwidoczniej skończyli już pracować nad ogrodzeniem bo szli w stronę więzienia.
Chłopak widząc mnie zaczął biec z uśmiechem na ustach.
Podbiegł, wziął mnie na ręce i obrucił kilka razy. Byłam zdezorientowana.
Najpierw nie odzywa się do mnie, zabiera rzeczy a nagle cieszy się na mój widok i mnie przytula.
Odstawił mnie a ja patrzyłam na niego ze zdziwieniem w oczach.
Carl najwyraźniej zrozumiał i powiedział
-"Pogadamy potem"
I poszedł do środka. Rick przechodząc tylko uśmiechnął się i wszedł za synem. Ja jeszcze przez moment rozmawiałam z resztą i poszłam usiąść na wieży, która stała się moim azylem.
Patrzyłam na horyzont i myślałam o rodzicach i Luke'u.
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranej klapy i zobaczyłam Carla.
Uśmiechnął się do mnie ciepło, czego nie robił od jakiegoś czasu.
-"Hej, często tu tak siedzisz?"
-"Prawie ciągle od wtedy..."
Zapadła cisza. Nie chciałam jej przerywać, bo miałam nadzieję, że to Carl coś powie pierwszy.
-"Przepraszam"
Ledwo słyszalne słowo wydobyło się z ust chłopaka.
-"Co?"
Oczywiście słyszałam co powiedział, ale chciałam usłyszeć to jeszcze raz.
-"Mówiłem, że przepraszam. Zachowałem się jak ostatni dupek i nie mogę sobie tego wybaczyć, ale po prostu... Wszyscy traktują mnie jak małe dziecko, jakbym nie umiał sobie radzić a ja wiem, że umiem."
-"A może weź pod uwagę to, że ludzie wokół się o ciebie martwią a nie mają za słabego."
Carl zamilkł, widać było, że nawet nie pomyślał o tym w ten sposób.
-"Tak czy siak jesteś głupkiem, ale wybaczam ci pod jednym względem... Nigdy więcej nie wymyślisz czegoś takiego dobra?"
-"Jasne."
Powiedział z uśmiechem i przytulił mnie mocno. Ja niewiele myśląc odwzajemniłam gest.
Widać było ulgę Carla. Byłam lekko zła na siebie, że tak łatwo mu wybaczyłam po jego zachowaniu, ale jaki sens ma strzelanie jakichś babskich fochów, skoro zamiast tego możemy normalnie funkcjonować?
Posiedzieliśmy jeszcze kilka godzin w ciszy na wieży, po czym, kiedy słońce zaczynało zachodzić udaliśmy się do więzienia.Hej hej :3
Mamy kolejny rozdział i troszkę się martwię tą słabą aktywnością (tak, mam na myśli komentarze) i zastanawiam się nad zawieszeniem na jakiś czas opowiadania...
Ale jeśli nawet to się stanie to najpierw was powiadomię, więc spokojnie :D
Jak zawsze zachęcam do komentowania :')
Do następnego rozdziału ^^
CZYTASZ
Just Survive Somehow~The Walking Dead
FanfictionMam na imię Sofii i mam 16 lat. Mieszkam w miasteczku pod Atlantą i mam w miarę szczęśliwe życie. Do momentu, gdy po ziemi zaczęły chodzić żywe trupy. *Historia oparta na serialu i grze "The Walking Dead" Najwyżej notowane: 4 miejsce w horrory!!! (0...