Obudziłam się czując przyjemny zapach jajecznicy. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wstałam z łóżka owijając się szlafrokiem. Zeszłam powoli po schodach i zobaczyłam bruneta stojącego do mnie tyłem w kuchni i małą dziewczynkę czytającą komiks na kanapie. Podeszłam po cichu do Carla i wtuliłam się w jego plecy.
-Proszę, proszę, kto to wstał -Odwrócił się i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
-Mama! -Usłyszałam delikatny głosik Lori, która podbiegła i wskoczyła mi w ramiona.
-Jak się spało słonko? -Zapytałam niosąc małą do stołu i sadzając ją na krześle.
-Dobrze, śniła mi się Maggie i Glenn.
Lori posmutniała mówiąc o nieżyjącym koreańczyku, a mi przed oczami stanęła sytuacja sprzed trzech lat, kiedy klęczeliśmy przed kamperem, z którego wyszedł najgorszy potwór jakiego kiedykolwiek spotkaliśmy. Tamtego dnia straciliśmy Glenna, Abrahama i naszą wolność, oraz bezpieczeństwo. Od tamtego dnia musieliśmy dostarczać zapasy dla Zbawców, co było dla mnie nie do zniesienia.
Moje rozmyślania przerwał Carl stawiający przede mną talerz jajecznicy i kanapki z pomidorem.
-Smacznego Sofii.
Uśmiechnęłam się blado do bruneta i zabrałam się za jedzenie.
***
Siedziałam z Hershelem, synkiem Maggie i z Lori na ganku naszego domku, kiedy wyszedł z niego Carl z plecakiem na ramieniu.
-A ty dokąd?
-Sofii... Jadę z ojcem i Darylem po zapasy.
Zmierzyłam go podejrzliwym wzrokiem, bo wyraźnie coś kombinował. Nie chciałam jednak za bardzo naciskać, więc pokiwałam tylko głową. Moje złe przeczucie potwierdziło się, kiedy usłyszałam ciche ryknięcie dochodzące od strony bramy.
-Shiva! -Krzyknęła Lori i pobiegła w stronę źródła dźwięku, a Hershel uśmiechnął się lekko i kiwając głową ruszył za dziewczynką.
-Powiesz mi co się dzieje? -Zapytałam bruneta, kiedy zostaliśmy sami.
-Nic się nie dzieje Sofii, spokojnie.
-Ezekiel i reszta Królestwa nie przyjeżdżają tu często, a tym bardziej nie z Shivą.
-Zaufaj mi, wszystko jest...
Wypowiedź Grimesa przerwało ponowne otwieranie bramy. Spojrzałam w tamtą stronę i moim oczom ukazała się ciężarówka ze Wzgórza, z której wyszedł Jezus z Sashą.
-Nadal zamierzasz mi wmawiać, że nic się nie dzieje?
-Chciałbym ci powiedzieć, ale... nie mogę.
-Co ma znaczyć, że nie możesz?!
Spojrzał na mnie przepraszająco, pocałował mnie i powiedział "kocham cię" a potem ruszył szybkim krokiem w stronę bramy. Myślałam, że mu coś zrobię, ale kiedy szłam już zrobić mu awanturę poczułam dłoń na moim ramieniu.
-Rick, co tu się dzieje?
Spojrzałam w niebieskie, zmartwione oczy, które otaczały drobne zmarszczki. Jak na swój wiek Rick wyglądał bardzo dobrze i nigdy bym nie powiedziała, że ma już prawie 50 lat. Wiedziałam, że kiedy będę mu patrzyła w oczy w końcu się złamie. To był mój swojego rodzaju "sposób" na Grimesa.
-Sofii... Musimy to zakończyć.
-No dobra, ale co? I czemu jak zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatnia?
CZYTASZ
Just Survive Somehow~The Walking Dead
FanfictionMam na imię Sofii i mam 16 lat. Mieszkam w miasteczku pod Atlantą i mam w miarę szczęśliwe życie. Do momentu, gdy po ziemi zaczęły chodzić żywe trupy. *Historia oparta na serialu i grze "The Walking Dead" Najwyżej notowane: 4 miejsce w horrory!!! (0...