*37* część druga

1.1K 74 16
                                    

Carl:

Wziąłem Sofii z ziemi i pobiegłem razem z Denise do szpitala.
Położyłem ją na łóżku i musiałem wyjść żeby nie przeszkadzać kobiecie w badaniu mojej małej.
Chwilę później przybiegł tata zarzucając mnie pytaniami, na które nie znałem odpowiedzi.
Usiadł koło mnie na krześle i nerwowo zaciskał pięści co chwila spoglądając na zegar i rzucając ciche: "kurwa".

Nie wiem ile czasu tam spędziliśmy, kilka minut, a może godzin.
Nie mam pojęcia, ale w końcu drzwi się otworzyły a Denise nie miała zadowolonej miny.

-"Co z nią?!"

Razem z tatą obrzuciliśmy ją miliardem pytań a ona tylko poczekała aż skończymy i zaczęła mówić.

-"Sofii ma udar mózgu. Na szczęście wykryłam go szybko, więc muszę jak najszybciej zacząć leczenie"

Zaniemówiłem, usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłonie.
Udar mózgu da się wyleczyć, ale jeśli leczenie się nie uda może zostać niepełnosprawna albo co gorsza może umrzeć.
Tata usiadł obok i poklepał mnie po ramieniu próbując dodać otuchy, ale wiedziałem, że on sam jest załamany.
Sofii w sumie od początku apokalipsy była naszą rodziną i ojciec traktował ją tak jak mnie i tak samo się o nią martwił.

Do szpitala wpadł Liam co nie za bardzo mi pomogło, ale przecież nie mogłem go wyrzucić.

-"Jak się czuje?"
-"Jak osoba z udarem"
-"Co?"
-"To co usłyszałeś"

Może byłbym bardziej pokojowo nastawiony gdyby nie nerwy.
Chwilę po nim przybiegła Michonne nadal trzymająca Judtih na rękach a za nią Rosita, Tara i Aaron, którzy pobiegli pomóc Denise.

Siedzieliśmy wszyscy przez 2 godziny a mnie ciągle dręczyło pytanie: jak czuje się Maggie?
Nie mogąc dłużej usiedzieć w miejscu postanowiłem iść do brunetki, która od śmierci Glenna czyli od jakichś 3 dni nie odzywała się do nikogo.
Zapukałem do drzwi, ale odpowiedziała mi tylko cisza.
Pociągnąłem lekko za klamkę a drzwi ustąpiły.
Maggie siedziała na kanapie w salonie i patrzyła na ścianę przed sobą.
Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem bliżej, siadając obok brunetki.

-"Wiesz, że będziesz musiała prędzej czy później odezwać?"

Nie odpowiedziała tylko przymrużyła delikatnie oczy i nadal patrzyła przed siebie.

-"Maggie, wiem, że jest ci ciężko, ale musisz wziąć się w garść.
Dla siebie, dla mnie, dla Sofii, dla dziecka..."

Spojrzała na mnie a w jej oczach nadal błyszczały łzy.

-"Co z Sofii?"

Jej głos był słaby i zachrypnięty, ale w końcu udało mi się nakłonić ją do odezwania się.

-"Nie jest dobrze, ma udar mózgu"
-"Przeżyje?"

Zadając to pytanie nie patrzyła już na mnie tylko znowu przed siebie.

-"Denise robi wszystko co może"

Kiwnęła lekko głową i nie odezwała się już więcej.
Wstałem i zacząłem kierować się do drzwi.

-"Jakby co, wszyscy jesteśmy w szpitalu"

Nie odwróciła się, więc wyszedłem i skierowałem się z powrotem do miejsca, od którego zależało życie mojej Sofii.

-"Coś nowego?"

Michonne siedziała oparta o tatę a Judith zasnęła na jej rekach.
Liam stał pod ścianą ze wzrokiem wbitym w podłogę a Daryl, który musiał przyjść kiedy byłem u Maggie chodził niespokojnie w jedną i drugą stronę.

-"Z tego co wiemy Denise już kończy"

Kiwnąłem głową i usiadłem obok Michonne nerwowo przebierając nogami.

Po jakimś czasie drzwi w końcu się otworzyły.
Ja i tata poderwaliśmy się do góry, Daryl przestał chodzić i patrzył z niecierpliwością na twarz Denise a Liam z nadal spuszczoną głową tylko uniósł wzrok.

-"Przeżyje"

Jedyne słowo wydobyło się z ust lekarki po czym oparła się o ścianę a z sali wyszła Rosita, Tara i Aaron.

-"Mogę do niej iść?"
-"Tak, ale ona nie jest przytomna Carl"
-"Co?"
-"Jest w śpiączce, nie wiadomo kiedy się obudzi"

Przygryzłem wargę i wszedłem do sali.
Na jedynym zajętym łóżku Sofii leżała z bandażem owiniętym na głowie.
Przysunąłem sobie krzesło i złapałem małą dłoń leżąca na łóżku.
Nie miała żadnych objawów chyba, że mi o czymś nie mówiła.

Siedziałem tak trzymając jej rękę, a przez pomieszczenie przewijało się coraz więcej osób.
Oczywiście tata cały czas siedział na krześle obok mnie.
W międzyczasie był tu Daryl, Michonne, Abraham, Carol, Sasha i Liam co oczywiście nie za bardzo mi się podobało.
Była noc, ale nie wiem która godzina, kiedy drzwi od sali otworzyły się poraz kolejny i zobaczyliśmy stojącą w nich Maggie.
Zdziwiło nas to, ale tata wstał i kiwnął głową żebym zrobił to samo.
Wyszliśmy i zamknęliśmy drzwi zostawiając Greene samą z Sofii.

-"Carl?"
-"Tak?"
-"Idź się prześpij"
-"Nie ma takiej opcji"
-"Możesz mnie posłuchać?!"
-"Nie zostawię jej samej"
-"Nie będzie sama. Kiedy tylko Maggie wyjdzie, ja będę przy niej siedział i jeśli się obudzi od razu się o tym dowiesz"

Nie miałem ochoty iść, ale wiedziałem, że nie ma sensu kłócić się z tatą, więc westchnąłem i wyszedłem z budynku kierując się do domu.
Na kanapie spała Michonne przytulając Judith do siebie.
Uśmiechnąłem się lekko i wszedłem na górę.
Spojrzałem jeszcze na drzwi do pokoju Sofii i poszedłem do siebie.

W pokoju panował straszny bałagan. Ubrania, komiksy i inne rzeczy walały się po łóżku i podłodze.
Nie patrząc na to, co tam leży zrzuciłem wszystko z łóżka na podłogę, zdjąłem buty i położyłem się na materacu.
Jeszcze kilka dni wcześniej Sofii przyszła tu do mnie zapłakana, bo miała zły sen a teraz leżała w szpitalu.
Oparłem głowę o dużą, białą poduszkę, która przywoływała tyle wspomnień, przede wszystkim z nocy w sklepie.

Mimo, że Denise powiedziała, że Sofii przeżyje ja bałem się o nią i miałem nadzieję, że nie będzie długo w śpiączce.
Spojrzałem jeszcze przelotnie na zegar: 3:56.
W końcu po kilku minutach zasnąłem.

Just Survive Somehow~The Walking DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz