Trzy lata temu, w trzeci dzień igrzysk moja siostra została zamordowana. Następnego dnia do drzwi zapukali nam strażnicy pokoju z urną. Zostawili nam ją i wyszli. Nie mieliśmy nawet pewności, czy to jej prochy. Szczerze w to wątpię... Organizatorzy na pewno nie palili każdego ciała osobno, a prochy rozsyłali do prawidłowych rodzin. Przed zobaczeniem urny, miałam nadzieję, że zobaczę ja jeszcze ten jeden jedyny raz. Dotknę jej dłoni, przeczeszę ręka włosy... Nic z tego. Następnego dnia straciłam mamę. Powiesiła się. Nie mogłam w to uwierzyć. W ciągu trzech dni straciłam matkę i siostrę. Zabolało, gdy uświadomiłam sobie, że nie pomyślała o mnie. Nie pomyślała o tacie. Myślała tylko o mojej starszej siostrze.
Co będzie z tatą, jeśli ja zginę?
Nagle czuję czyjąś rękę na moim ramieniu. Ktoś próbuje pomóc mi wstać z ziemi. Ale... Kiedy się przewróciłam? Powoli wstaję, a ktoś popycha mnie na platformę. Zdezorientowana odwracam się i widzę Sama. Widocznie skończyła mu się cierpliwość. Chyba nie mam nic więcej do stracenia, więc w infantylnym geście pokazuję mu język i staję na platformie. Popatrzył na mnie tłumiąc śmiech i z powrotem ruszył do mikrofonu.
-Oto nasza pierwsza szczęściara!- oznajmia z uśmiechem. Udaje mi się zdobyć na przewrócenie oczami.- A teraz wylosujemy chłopaka, który będzie towarzyszył tej uroczej, młodej dziewczynie!
Przechodzi do przeciwległego końca platformy, gdzie stoi druga kula z karteczkami, zanurza w niej rękę po łokieć i wyciąga jedną z nich. Następnie podchodzi do mikrofonu i mówi donośnym głosem:
-Haymitch Atala!- nie trudno zauważyć z tego miejsca o kogo chodzi. Tylko jeden chłopiec nie odetchnął z ulgą, tylko jemu jednemu wszystkie kolory odpłynęły z twarzy. Wolnym krokiem idzie w kierunku platformy. Ma brązowe włosy i oczy czarne jak noc. Znam go, w dzieciństwie zawsze ciągnął mnie za włosy... Dziwne, że to jeszcze pamiętam... Chłopak staje koło mnie, blady jak ściana. Mam cichą nadzieję, że na mnie nie zwymiotuje...
-Cudownie! Mamy już naszych trybutów! Pora na ochotników!- mam szansę...- Najpierw panie, czy ktoś chce zająć jej miejsce?- pyta, wskazując na mnie, a ja patrzę w stronę dziewczyn, ale żadna z nich nie patrzy w moją stronę, wszystkie odwróciły wzrok. To tyle, jeśli chodzi o mój optymizm.- Dobrze, to może ktoś za tego uroczego młodzieńca?
-Zgłaszam się na ochotnika za Haymitch'a!- momentalnie odwracam głowę w kierunku, z którego dochodzi głos. Dostrzegam burzę czarnych włosów, biegnących przez tłum prosto w stronę platformy. Ten głos należał do dziewczyny! Przecież dziewczyna nie może zgłosić się za chłopaka! Ciemnowłosa wbiega na platformę i rzuca się w ramiona wyraźnie zszokowanego Haymitch'a.
-O! To coś nowego!-piszczy Sam spoglądając na czarnowłosą.- Niestety jednak, nie możesz zgłosić się za chłopaka, ale... Mam pomysł!
Moje serce zaczyna bić dwa razy szybciej. O tak! Mam szansę! Ukradkiem spoglądam na dziewczynę, która wciąż trzyma Haymitch'a w objęciach i dziękuję jej w duchu za to co właśnie zrobiła. Słyszę jak Sam bierze głęboki wdech i wykrzykuje:
- Panie i panowie! Oto trójka trybutów, którzy wezmą udział w 24 Igrzyskach Głodowych!
-Co?!- krzyczę równocześnie ja i ciemnowłosa- Nie możesz!-Żuczki... Ja mogę wszystko. A to...- zlustrował naszą trojkę wzrokiem i szeroko się uśmiechnął- urozmaici całą rozgrywkę! Chyba zaraz zemdleję. Kapitol pewnie szaleje z takiego obrotu sprawy. Dla mnie oznacza to jednego wroga więcej... Moje szanse na przeżycie spadają coraz bardziej. Sam podchodzi do naszej trójki, a następnie bez skrępowania przytula każdego z nas, tak jakbyśmy znali się od zawsze, a następnie nakazuje nam machnięciem ręki wejście do Pałacu Sprawiedliwości.
CZYTASZ
24 Igrzyska Głodowe
FanfictionJulia Millet to piętnastoletnia mieszkanka dystryktu 9, dziewczyna nie może podnieść się po utracie zarówno starszej siostry i matki w zaledwie kilka następujące po sobie dni. Przestaje wychodzić z domu i uczęszczać do lokalnej szkoły, odcinając się...