Zirytowana ściągam buty w połowie drogi. Na tym naprawdę nie da się chodzić! Czy wszyscy Kapitolończycy to jacyś masochiści? Głęboko wzdycham i odgarniam włosy. Trasa do pokoju mojego stylisty na szczęście nie była trudna do zapamiętania, trafiam tam za pierwszym razem, nie spotykając nikogo po drodze, mam niesamowite szczęście. Uchylam drzwi do środka, pomieszczenie wydaje się być puste. Wchodzę do środka i cicho zamykam za sobą drzwi. Jeszcze raz uważnie rozglądam się po pokoju upewniając się, że na pewno nikogo tu nie ma, a następnie na placach podchodzę do jednej z oszklonych półek. Moje serce przyspiesza, wiem że prawdopodobieństwo, że ktoś mnie tu przyłapie jest znikome, ale nie mogę przestać się tym denerwować. Sięgam stając na palcach po butelkę, którą miał dzisiaj w rękach mój stylista i bez problemu ściągam ją z miejsca. Zadanie wykonane. Potrząsam fiolką z przeźroczystym płynem. Niesamowite, że ten dziwny płyn może ocalić nasze życie. Uśmiecham się do siebie i pewnym krokiem przemierzam pokój aż do drzwi. Już mam je otworzyć, ale moja dłoń zamiera na klamce. Przecież nie mogę tak po prostu wyjść stąd, trzymając tą tajemniczą butelkę w dłoni... Przecież wzbudzi to podejrzenia każdej napotkanej przeze mnie osoby! No i cały plan trafiłby szlag. Zabieram dłoń z klamki i znów odwracam się w kierunku pomieszczenia szukając wzrokiem czegoś, co pomogłoby mi w przemyceniu substancji. Moje oczy zatrzymują się na manekinie, na którym wyeksponowana została błyszcząca, granatowa torebka. Podbiegam do niej i ją zabieram. Jest idealna. Wkładam fiolkę do środka, a torebkę przewieszam sobie przez ramię. Ciszę przerywa odgłos otwieranych drzwi. Gwałtownie odwracam się w ich kierunku. W progu stoi wyraźnie zdziwiony Sam. Co robić?!
-Bo... Ja...- głos więźnie mi w gardle.
-Nie musisz nic mówić.- Sam zbywa mnie machnięciem ręki.- Dokładnie wiem co się dzieje.
-N-naprawdę?- udaje mi się wyjąkać. Skąd wie? Co teraz zrobi? Przechodzą mnie ciarki na samą myśl o konsekwencjach mojego działania. Byłam głupia myśląc, że nikt się nie zorientuje!
-Jasne, że wiem...- mówi i idzie w moją stronę, ale zatrzymuje się przy pobliskim manekinie, z którego zdejmuje kwiecisty kapelusz. Ogląda go dokładnie w międzyczasie kontynuując:- Też czasem tu przychodzę, pożyczać różne rzeczy...
Ogarnia mnie niewyobrażalna ulga. Sam nic nie wie, źle zinterpretował całą tą sytuację, na szczęście na moją korzyść...
-Czyli nikomu nie powiesz?- gram. Musi uwierzyć w to, że naprawdę przyszłam tu, jak on to określił, żeby pożyczać ubrania.
-O ile ty nie powiesz nikomu, że robię to samo.- puszcza mi oko, gdy zakłada kapelusz na głowę. Żwawo kiwam głową z nieśmiałym uśmiechem.- No więc mamy układ, obiecuję że będę milczał!
-Dzięki Sam.- mówię i szybko wychodzę z pomieszczenia, zanim spróbuje podjąć dalszą rozmowę. Boję się, że zaczęłabym się gubić w swoich kłamstwach.
Wracam tą samą drogą, którą tu przyszłam. Przywołuję windę, a następnie wciskam odpowiedni guzik. Gdy drzwi w końcu się zamykają, a winda rusza, opieram się o jej ścianę i wypuszczam z siebie powietrze. Udało mi się... Muszę przekazać wieści Charles'owi i wprowadzić Haymitch'a w nasz plan... Ale najpierw muszę wrócić do pokoju i się przebrać. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę mi się udało. Wychodzę na dziewiątym piętrze i zmierzam prosto do mojej sypialni, mijam po drodze pokój Haymitch'a i Mirandy, ich drzwi są zamknięte, może też się przebierają... Niemal w podskokach wchodzę do siebie i delikatnie odkładam torebkę na łóżko, aby czasem nie uszkodzić jej zawartości. Nagle drzwi zamykają się z głośnym trzaskiem i słyszę szczęk zamka. Zdezorientowana odwracam się w ich stronę i rzucam się do klamki. Drzwi ani drgną. O co tutaj chodzi?! Nogi się pode mną uginają. Nie mogę spotkać się z Charles'em! Kolejna okazja jest dopiero na arenie... Co mam teraz zrobić?! Zrezygnowana siadam na brzegu łóżka. Odwracam się w stronę komody. Dopiero teraz zauważam na niej masę talerzy z jedzeniem i szklankę z jakimś płynem, spod której wystaje mała karteczka. Wstaję z łóżka i drżącymi rękami rozkładam karteczkę. Widnieje na niej pięć słów od organizatorów:
Niech los zawsze ci sprzyja!
CZYTASZ
24 Igrzyska Głodowe
FanfictionJulia Millet to piętnastoletnia mieszkanka dystryktu 9, dziewczyna nie może podnieść się po utracie zarówno starszej siostry i matki w zaledwie kilka następujące po sobie dni. Przestaje wychodzić z domu i uczęszczać do lokalnej szkoły, odcinając się...