Rozdział 50

329 25 39
                                    


-Kiepska sprawa...- przyznaje siedzący tuż obok mnie chłopak i ciężko wzdycha, gdy tylko kończę historię morfalinisty.- Ale wciąż nie wiem, jak trafiłaś na tą rudą wariatkę...

-Za niedługo do tego dojdę...- zapewniam i biorę głęboki wdech, czas na najgorszą część.

Nakazuję sobie nie płakać za wszelką cenę. Próbuję opanować narastające drżenie głosu, gdy opowiadam o tym, jak uratowałam Jessamine od małych, krwiożerczych jaszczurek i o tym, że mimo naszej krótkiej znajomości, jakoś  zdążyłyśmy się ze sobą zaprzyjaźnić, oczywiście pomijam przy tym zawstydzającą historię prania w rzece. W końcu przechodzę do momentu, w którym rozdzieliłyśmy się po raz ostatni, łapię się na tym, że pod wpływem silnych emocji, zaczynam szczegółowo opisywać makabryczną śmierć małej dziewczynki. Przerywam w połowie słowa, gdy czuję jak coś ciepłego zaczyna wypływać z moich oczu i powoli ciec po policzkach. Mimo wszechobecnej ciemności, w której Haymitch i tak nie mógłby zobaczyć mojej twarzy, postanawiam przyłożyć do niej drżące dłonie, próbując się ukryć. Chłopak słysząc jednak moje ciche pociąganie nosem, działa szybciej ode mnie, ociera moje łzy, a następnie mocno mnie obejmuje.

-Nie musisz się powstrzymywać...- szepcze, a ja pękam.

Moje ciało zaczyna się niekontrolowanie trząść, a ja jak najciszej, żeby nie zwrócić na nas uwagi wrogich trybutów, łkam w jego czarną koszulkę, a on delikatnie głaszcze mnie po plecach. Nie ma sensu się powstrzymywać, nie mogę wiecznie tego w sobie tłumić, tak jak robiłam to w przypadku matki i siostry. Płaczę przez dobre kilka minut, przez ten czas rozkoszuję się ciepłem ciała chłopaka, w którym się zakochałam, aż całkowicie się nie uspokoję. Gdy w końcu mi się udaje, odsuwam się od niego i postanawiam kontynuować historię młodej dziewczyny z ósemki, mimo zapewnień chłopaka, że nie muszę tego robić. Wydaje mi się, że ma poczucie winy, że zmusił mnie do opowiedzenia, gdzie podziewałam się na arenie przez ten cały czas. Gdzieś z tyłu mojej głowy, wciąż siedzi myśl, że mimo fiolki, mogę zginąć i zabrać jej historię ze sobą do grobu. Nie chcę tego. Chcę, aby ktoś o niej pamiętał. Jestem pewna, że jeśli zginę, to nie kto inny, a Haymitch wygra igrzyska.

-I wtedy mnie uratowaliście...- kończę swoją opowieść.

-Nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, przez co musiałaś przejść, zanim dotarłaś aż tutaj... Przykro mi... Żałuję, że nie udało nam się znaleźć cię wcześniej...- mówi delikatnie ściskając moją dłoń.

-Nie zadręczaj się... To nie wasza wina.- zmuszam się do lekkiego uśmiechu w ciemności, moja wciąż jest jeszcze trochę mokra od łez.

-Tęskniłem za tobą...- wypala znikąd, a ja szczerze zaskoczona jego nagłym wyznaniem, odwracam twarz w jego stronę. Czuję motyle w brzuchu.- A ty?

-Co ja?!- pytam piskliwym głosem, wciąż w szoku.

-Czy tęskniłaś za mną?- pyta, a na moją twarz wpełza rumieniec.

-T-tak...- burczę pod nosem, niemal niezrozumiale w odpowiedzi na jego pytanie.

-Co tak?- chłopak celowo ciągnie mnie za język. Zawstydzona nabieram powietrza i wbijam wzrok w ziemię.

-Też za tobą tęskniłam.- bełkoczę, a moje serce niemal wyrywa się z piersi, spodziewam się delikatnego śmiechu w odpowiedzi, ale on nie nadchodzi.

-Chciałbym cię za wszystko przeprosić...- ponownie mnie zaskakuje. Mówiąc to, ma pewnie na myśli wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które spotkały mnie z jego strony w Kapitolu. Nawet nie wiem, kiedy zdążyłam mu to wybaczyć... Odwracam twarz w jego stronę i postanawiam mu to powiedzieć.

-Nie musisz mnie przep...- próbuję powiedzieć, ale nagle czuję coś ciepłego na moich ustach, a chwilę później dłoń chłopaka ląduje na moim policzku.

Kompletnie zaskoczona, z szybko bijącym sercem, szeroko otwieram oczy. Nagle chmury gdzieś znikają i w końcu daje mi się dostrzec całującego mnie z zamkniętymi oczami chłopaka. Nie mam zielonego pojęcia co powinnam robić, to mój pierwszy raz! Mój mózg podpowiada mi, żebym jak najszybciej się od niego odsunęła i zakończyła to wszystko, zanim na gorącym uczynku przyłapie mnie Miranda, która mogłaby się obudzić, ale teraz kieruje mną moje serce, które pragnie, żeby ta chwila trwała wiecznie. Postanawiam również zamknąć oczy i przysunąć się nieco w stronę chłopaka. Blask księżyca, który do teraz był odczuwalny nawet z zamkniętymi oczami, ponownie gdzieś znika, chmury musiały znów skutecznie go zakryć, pogrążając miejsce w mroku. Całujemy się jeszcze przez chwilę, to Haymitch jako pierwszy się ode mnie odsuwa.

-Trochę mi to zajęło.- mówi, a ja czuję, że się uśmiecha.

Zawstydzona do granic możliwości zakrywam swoją, dziwnie gorącą twarz dłońmi, próbując ukryć się przed światem, jednak nie protestuję, gdy chłopak ponownie się do mnie przysuwa, wracając do pozycji, w której stykamy się ze sobą ramionami. Jednakże to szybko się zmienia, chwilę później już obejmuje mnie ramieniem, a ja nie mam zamiaru kazać mu przestać. Do końca naszej warty, siedzę w milczeniu w jego ramionach. Później Haymitch wstaje, żeby obudzić śpiące dziewczyny, żeby się zamienić. Miranda i Anastazja ustępują miejsca chłopakowi, który wpełza do szałasu, zbywając przy tym czarnowłosą dziewczynę, która jak zwykle próbowała podjąć z nim rozmowę, wymawiając się tym, że jest na to zbyt zmęczony. Widocznie rozczarowana Miranda siada pod drzewem, gdzie jeszcze przed chwilą przytulałam się z Haymitch'em. Wzdycham lekko, uśmiechając się do siebie pod nosem i zmierzam w kierunku szałasu.

-Jak było?- podskakuję przerażona słysząc tuż przy uchu delikatny głos Anastazji. Kiedy ona znalazła się tuż obok mnie?! Przypominam sobie wydarzenia paru ostatnich godzin i zawstydzona spuszczam głowę, nie potrafię jej spojrzeć w oczy.

-Bez problemów...- udaje mi się wybąkać.

-Właśnie widzę.- słyszę jeszcze jej delikatny śmiech, gdy odchodzi w stronę czarnowłosej dziewczyny.

Marszczę brwi, nie rozumiejąc powodu jej śmiechu. Wczołguję się do szałasu i wciskam się w wolny śpiwór tuż obok Haymitch'a tak, że leżymy do siebie plecami.

-Bez problemów?- słyszę jak próbuje stłumić śmiech.

-Haymitch!- syczę coraz bardziej zawstydzona i chowam głowę w śpiwór, gdzie i tak wciąż słyszę jego śmiech.

24 Igrzyska GłodoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz