-Co z naszym planem?- pyta poważnym tonem Charles, gdy tylko oddalamy się od pary idących przodem trybutów na tyle, żeby nie mogli usłyszeć o czym rozmawiamy. Wciąż idziemy wzdłuż płynącego strumienia, tuż obok ściany iglastych drzew. Szare niebo powoli zmienia swoją barwę na jasny pomarańcz.
-Sukces.- oświadczam z uśmiechem na ustach i wskazuję palcem na szary plecak, który wciąż niesie dla mnie Haymitch.
-Jesteś niesamowita, wiedziałem że ci się uda!- jest pełen podziwu, a ja jestem z siebie dumna.
-Nie przesadzaj...- uśmiecham się jeszcze szerzej i odgarniam włosy z twarzy, żeby nie przeszkadzały mi w obserwowaniu otoczenia wokół mnie. Muszę być czujna, skoro z naszej dwójki, to tylko ja jestem uzbrojona.
-Nowa fryzura?- pyta, jakby dopiero teraz zauważając mój kucyk.
-Ymm... Tak...- moja wolna ręka machinalnie wędruje do moich włosów.
-Ładnie ci w niej.- wypala.
-Em... Dzięki?- nie do końca wiem jak zareagować na jego słowa, nie spodziewałam się takiego komplementu, ale bardzo mi miło z jego powodu.- Ja jakoś nie jestem do niej przekonana...
-Bo ty jak zwykle nie wiesz co dobre. Przynajmniej teraz już wiem, że naprawdę masz twarz, a nie jesteś tylko kłębkiem włosów.- skutecznie mnie rozśmiesza tym komentarzem, naprawdę mi go brakowało.
-Tęskniłam za tobą.- mówię wciąż się śmiejąc.
-No raczej, że tęskniłaś.- Charles krzywo się do mnie uśmiecha, a następnie spogląda w stronę ściany lasu po jego lewej stronie.
-Ty za mną nie?- droczę się.
-Oczywiście, że nie! Powiedz mi proszę, kto normalny tęskniłby za taką małą blondynką, która jedyne co robi to: podgląda, potyka się i kiepsko strzela?- natychmiast odpowiada, wciąż na mnie nie patrząc, a ja chichoczę, całkiem nieźle mnie podsumował.
-A od kiedy ty jesteś normalny?- ripostuję.
-No dobra, masz mnie.- przykładam dłoń do twarzy, żeby zdławić śmiech, w tym samym momencie widzę twarz obracającego się przez ramię Haymitch'a, macham do niego łukiem, ale po chwili Marcela znów wciąga go w rozmowę. To przypomina mi, że musimy w końcu wtajemniczyć go w nasz plan wydostania się z tego przeklętego miejsca.
-Musimy opowiedzieć Haymitch'owi o naszym planie...- zaczynam.
-Zrobimy to, gdy tylko dotrzemy na miejsce.- wzrok Charles'a utkwiony jest w szarym plecaku.
-Dobrze.- zgadzam się i również patrzę w tamto miejsce.
Przez dobre pięć minut idziemy w milczeniu. Bez przerwy nasłuchuję czyichś kroków, ale nie jest to proste zadanie, gdyż przeszkadza mi w tym ciągły szum wody, której brzegiem idę oraz szelest roślin, który wywołuje delikatny wiatr. Ciszę w końcu przerywa idący obok mnie chłopak.
-Gratuluję.- machinalnie spoglądam w jego stronę.
-Z jakiej okazji?- marszczę brwi, a on również się do mnie odwraca.
-W końcu udało się wam zejść!- uśmiecha się do mnie, a ja czuję narastające ciepło na policzkach.- I do tego już się całujecie?!
-Widziałeś to?!- robi mi się głupio.
-Oczywiście, że tak! Myślisz, że co miałem na myśli, gdy mówiłem o "nie przeszkadzaniu"?- unosi brew.
-Charles! Zapomnij, że cokolwiek widziałeś!- nawet nie wiem dlaczego aż tak bardzo mi wstyd.
-Ale dlaczego? Przecież to było piękne!- przykłada obie dłonie do swojej twarzy i teatralnie unosi oczy ku niebu.
-Charles, ja cię proszę...- muszę być czerwona jak burak.
-No ale o co ci chodzi?- pyta patrząc na mnie.
-Sama nie wiem...- przyznaję.
-Jesteś szczęśliwa, tak?- zaskakuje mnie tym pytaniem.
-No... Tak... Tak, jestem szczęśliwa.- odpowiadam najpierw cicho, ale później głośno i pewnie, zgodnie z prawdą.
-W takim razie ja jestem szczęśliwy, że ty jesteś szczęśliwa.- mówi.
-Cóż... W takim razie ja jestem szczęśliwa, że ty jesteś szczęśliwy, że ja jestem szczęśliwa.- krzywo się do niego uśmiecham, cieszę się że mnie wspiera.
-Czy to wyzwanie?- zawadiacko się uśmiecha.
-A jak myślisz?- odwzajemniam ten uśmiech.
-Myślę, że owszem, to jest wyzwanie!- odpowiada.
Zaczynamy się przekomarzać, dopóki nie zauważamy, że z jakiegoś powodu dwójka przed nami stanęła i czeka aż ich dogonimy. Podchodzimy do nich wolnym krokiem, Haymitch wciąż uważnie obserwuje naszą dwójkę.
-Masz szczęście.- zwraca się do Charles'a, gdy lustruje mnie wzrokiem.
-Dlaczego stoimy?- pytam skonfundowana.
-Właśnie, w czym problem?- Charles ignoruje Haymitch'a.
-Zapytaj swojej siostry.- blondyn wskazuje na nią kciukiem.
-Nie pamiętasz drogi?- Charles natychmiast do niej podchodzi.
-Nie do końca...- mówi cicho, a ja dopiero teraz zauważam, jak przedeptuje z jednej nogi na drugą. Wszystko rozumiem. Dziewczyna patrzy wprost na mnie.- Julia...?
-Pójdę z tobą.- zapewniam, a Charles kiwa głową ze zrozumieniem.
Marcela słabo się do mnie uśmiecha, a następnie obie wchodzimy między drzewa, zostawiając obu chłopaków na brzegu rzeki.
CZYTASZ
24 Igrzyska Głodowe
FanfictionJulia Millet to piętnastoletnia mieszkanka dystryktu 9, dziewczyna nie może podnieść się po utracie zarówno starszej siostry i matki w zaledwie kilka następujące po sobie dni. Przestaje wychodzić z domu i uczęszczać do lokalnej szkoły, odcinając się...