Rozdział 21

399 32 2
                                    


Jeszcze raz dziękuję mojemu mentorowi za poświęcony mi czas przy windach. Zanim Sam zniknie z zasięgu mojego wzroku, zapewnia mi że tylko wykonywał swoje obowiązki jako mentor. Naprawdę polubiłam tą jego "normalną" wersję. Spróbuję go jeszcze później do niej przekonać.

Jestem pewna, że na jutrzejszy pokaz indywidualny jestem gotowa jak nikt inny. A to wszystko dzięki tej szkaradzie... Nigdy bym się tego nie spodziewała. Wzdycham. To z pewnością był dzień pełen wrażeń, mam dosyć. Zmęczona postanawiam położyć się dzisiaj dużo wcześniej, żeby wyspać się przed jutrzejszym wielkim dniem. Pewna siebie otwieram drzwi i nawet już nie dziwi mnie widok Charles'a siedzącego na moim łóżku z kawałkiem jakiegoś ciasta w ręce. Chyba zdążyłam się już przyzwyczaić do nieproszonych gości, siedzących w moim pokoju.

-Jeszcze kilka godzin temu byłem na ciebie śmiertelnie obrażony, dlatego że wyszłaś bez pożegnania.- zaczyna z nadymanymi policzkami.- Ale... Przeszło mi gdy zobaczyłem, jak wychodzisz z szkolenia, więc... Przyniosłem ciasto!- wstaje z miejsca i z uśmiechem wręcza mi jedzenie.

-Co tak nagle?- pytam trochę zmieszana.

-No więc zapytałem mojej mentorki, jak pocieszyć dziewczyny. Gdybyś tylko widziała jej minę! Totalnie zdziwiona odpowiedziała mi, że gdzieś słyszała, że gdy kobieta w Kapitolu jest smutna zapycha się słodyczami i ogląda komedię!- wyjaśnia mi dumny z siebie.

-Czyli dzisiaj jesteś moją komedią?- krzywo się do niego uśmiecham.

-Tak.-wypala, ale niemal natychmiast zdaje sobie sprawę z tego co powiedział i szybko dodaje:- Co?! Nie!

Wybucham śmiechem. Z moim nastrojem po spotkaniu z Sam'em było już wszystko w porządku, ale dzięki niemu czuję się jeszcze lepiej.

-Jak się tu w ogóle dostałeś? Nikt nie złapał się po drodze?- pytam trochę przerażona wizją konfrontacji chłopaka z Haymitch'em.

-Jestem mistrzem w skradaniu się!- uśmiecha się pewny siebie.

-A skąd wiedziałeś, że to mój pokój?- równie dobrze mógł siedzieć w pokoju Mirandy!

-To bardzo proste! Wszedłem do każdego na mojej drodze.- oświadcza z poważną miną.

-Co zrobiłeś?!- szeroko otwieram oczy.

-No przecież mówię, że wszedłem do każdego na mojej drodze... Masz jakieś problemy ze słuchem?- droczy się ze mną.- Pierwszy do jakiego wszedłem śmierdział jakimiś słodkimi perfumami, w drugim z kolei na łóżku leżały męskie bokserki, więc drogą eliminacji doszedłem aż tutaj, jedynego pozostałego pokoju w strefie dla trybutów!

-Jesteś niemożliwy.- mówię i przeczesuję ręką włosy.

-Dla ciebie wszystko!- szeroko się do mnie uśmiecha i czeka aż coś powiem.

-A więc... To tyle?- pytam. Niemożliwe, żeby zadał sobie tyle trudu tylko po to, żeby wręczyć mi kawałek ciasta.

-No... Nie do końca...- przyznaje się.

-Tak jak myślałam... Ta cała niespodzianka dla mnie to tylko pretekst... Ale naprawdę doceniam, dziękuję, czuję się już lepiej.- mówię i uśmiecham się do niego.- A teraz wyjaw swoje ukryte motywy!

-Jak sobie życzysz!- Charles odwzajemnia uśmiech i przesuwa się na moim łóżku. Dopiero teraz zauważam, że przyniósł tu ze sobą swój kostium z parady trybutów.- Chciałbym spróbować jeszcze raz.

-Nie ma sprawy, ale myślę że efekt końcowy będzie ten sam...- mówię i do niego podchodzę.

-Chwila! Nie rozpędzaj się tak!- staję wpół kroku.- Załóż swój strój z parady, a ja w międzyczasie założę ten.

24 Igrzyska GłodoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz