Rozdział 26

413 30 2
                                    


Zwijam się na łóżku. Miranda bez wątpienia będzie chciała zabić mnie własnoręcznie na igrzyskach. Nie chcę zginąć z jej ręki! Czuję jak moje serce bije coraz mocniej, gdy nachodzi mnie pewna myśl. A co jeśli... Wszystko skończyłoby się już tutaj i teraz? Samobójstwo w tej sytuacji nie wydaje się być złym rozwiązaniem...- myślę i próbuję się podnieść z miejsca, ale zastygam w połowie.- Nie.- karcę się a łzy napływają mi do oczu. Nie mogę umrzeć. Chcę żyć! Chcę wrócić do domu! A dzięki Charles'owi mam na to szansę. Wystarczy, że jutro tuż przed wywiadem u Caesar'a uda mi się ukraść trochę substancji, którą miałam na sobie podczas parady. Wrócę do mojego taty i wszystko skończy się dobrze! Poza tym... Jestem pewna, że jeśli cokolwiek stałoby mi się przed igrzyskami odbiłoby się to na całej ekipie przygotowawczej wraz z moją mentorką i Sam'em. Nie chcę, aby to przeze mnie cierpieli. Wracam do poprzedniej pozycji i mocniej przyciągam do siebie nogi. Spokojnie. To nie będzie takie trudne. Muszę po prostu znaleźć Charles'a na arenie, później już jakoś samo się ułoży.- próbuję się uspokoić, ale wciąż czuję ciężkie uczucie w okolicach żołądka. Moje myśli mimowolnie wędrują w stronę Mirandy. Co takiego musiała pokazać, że dostała aż 11 punktów? Przecież jedyne co robiła na szkoleniu, to chodziła za Haymitch'em, który głównie ciskał w tarczę oszczepami, gdy ona mu się przyglądała. Czy to możliwe, że nigdy nie było jej na piętrze wieczorami, ponieważ wtedy trenowała? Przechodzą mnie ciarki. Coraz bardziej się boję. Nagle ciszę przerywa skrzypienie otwieranych drzwi. Jestem pewna, że to Charles. Pewnie znów przyszedł myśleć przy mnie na głos. Podnoszę się z miejsca, odgarniam włosy z twarzy, ukradkiem ocierając przy tym łzy, które zdążyły nagromadzić się w moich oczach, uśmiecham się lekko i dopiero wtedy odwracam się w stronę wejścia. Zastygam, a mój uśmiech natychmiast znika, zaczynam szybko oddychać. W progu stoi Miranda. Zaczynam się trząść, mimo że wiem, że nic nie może mi zrobić. No... Przynajmniej fizycznie... Patrzę na nią szeroko otwartymi oczami.

-Hej.- mówi z uśmiechem i delikatnie zamyka za sobą drzwi, następnie szybko przebiega dzielącą nas przestrzeń i siada tuż obok mnie. Przytomnieję. Od razu chcę odsunąć się od niej jak najdalej, ale dziewczyna chwyta mnie w pasie, skutecznie przy tym unieruchamiając. Zastygam przerażona, a dziewczyna lekko opiera głowę o moje ramię, jej czarne, kręcone włosy delikatnie łaskoczą mnie w szyję.- Wiesz...- zaczyna przeciągając.- Jestem ci naprawdę wdzięczna.

Oszołomiona nie jestem w stanie zrozumieć jej słów. Czy ona właśnie mi dziękuje?! Za co?!

-Dzięki tobie zyskałam motywację.- mówi i ściska mnie odrobinę mocniej. Po jej słowach zapada cisza, tak jakby dziewczyna chciała, żebym przetrawiła jej słowa.- Co tak zaniemówiłaś?- dziewczyna lekko się ode mnie odsuwa i zmusza mnie do spojrzenia jej w twarz.

-J-ja... Nie rozumiem...- udaje mi się wykrztusić.

-Pozwól, że zacznę od początku!- uśmiecha się do mnie i zaczyna bawić się moimi włosami.- Wszystko tak dobrze się układało! Gdy twoja siostra umarła tragiczną śmiercią podczas igrzysk, przestałaś pokazywać się publicznie. Nikomu nie otwierałaś drzwi, nigdy nie odpowiadałaś na nasze krzyki mające wyciągnąć cię z domu. Po prostu zniknęłaś z naszego życia. Właśnie dzięki temu miałam Haymitch'a tylko dla siebie.- na dźwięk jego imienia lekko zaciskam dłoń, dziewczyna zdaje się to zauważyć. Zmienia ton i zostawia moje włosy. - Ale... Bałam się, że kiedyś wrócisz. Ale wtedy, zostałaś wylosowana na dożynkach, nawet nie wiesz co wtedy czułam! Przez ten cały czas, gdy byłaś nieobecna Haymitch ciągle mnie o ciebie pytał, w końcu to ja byłam odpowiedzialna za ściągnięcie cię z powrotem do pracy. Za każdym razem, gdy słyszałam z jego ust twoje imię, wypełniała mnie wściekłość, nie rozumiałam dlaczego pyta o kogoś takiego jak ty, o wyrzutka, zamiast o mnie, o osobę, która zawsze była przy nim.- Miranda muska dłonią mój policzek.- Pomyślałam wtedy: "teraz musisz o niej zapomnieć, to koniec, przepadła.". Niestety moja radość nie trwała długo... Haymitch również został wylosowany jako trybut. Nie wiedziałam co robić. Dałam się porwać chwili. Chciałam go uratować, dlatego zgłosiłam się za niego na dożynki. Wierzyłam, że jestem w stanie wygrać, a wtedy wróciłabym do dystryktu w blasku chwały a Haymitch nie mógłby mi się oprzeć! I żylibyśmy długo i szczęśliwie!- Miranda mówi podekscytowana patrząc wciąż na mnie. Dziewczyna głęboko wzdycha i znów zmienia ton:- Ale... Skończyło się tak, jak się skończyło... Nie rozumiem dlaczego! Przecież trzech trybutów jest wbrew regułom! Nawet to głupie ohydztwo z Kapitolu nie powinno móc się do tego posunąć! Wiedziałam, że nie mogę się poddać. Postanowiłam, że później będę się mu podlizywać jak tylko mogę, żeby tylko wydostać nas oboje z areny, skoro miał moc żeby wepchnąć dodatkową osobę w to bagno, to musi mieć też moc, żeby wyciągnąć z tego dodatkową osobę. Ale... Zostałaś jeszcze ty. Gdy jeszcze zachowywałaś się normalnie, bacznie cię obserwowałam. Wiem, że ty i Haymitch mieliście swój wspólny język. Nawet po tak długim rozstaniu, wiedziałam że jest szansa, że znów się zaprzyjaźnicie. nie mogłam na to pozwolić.- Miranda wbija paznokcie w moje ramię, mimo bólu zaciskam zęby i nie wydobywam z siebie żadnego dźwięku, udaję niewzruszoną i wciąż patrzę w jej oczy.- Samo zabicie ciebie pierwszej na arenie nic by nie zmieniło. Haymitch wpadłby w rozpacz. Musiałam coś wymyślić. Właśnie wtedy, pojawił się ktoś, kto bardzo mi w tym pomógł.

-Matka Haymitch'a...- szepczę zdając sobie sprawę, kogo ma na myśli dziewczyna. Miranda uśmiecha się lekko.

-Dokładnie. Wtajemniczyłam ją w mój plan. Od zawsze lubiła mnie bardziej od ciebie, więc chętnie zgodziła się na mój plan. I wiesz co? Udało się nam. Zaczęłaś ignorować Haymitch'a, mimo jego silnych starań, żeby odnowić znajomość, ty ciągle go unikałaś. Wiesz co? Chyba nawet cię wtedy trochę polubiłam. Dopóki nie znalazłam was razem w twoim pokoju... Nawet nie umiesz sobie wyobrazić, jak się wtedy czułam. Właśnie wtedy zyskałam motywację. Gdy tylko sala treningowa pustoszała, ja trenowałam, z minuty na minutę stawałam się coraz silniejsza. Pewnego dnia, podczas treningu, usłyszałam jak Haymitch nazywa nas parą przed tobą. Nie mam pojęcia dlaczego to powiedział. To nie była prawda, jestem pewna, że tylko chciał ci dogryźć, a mimo to, moje serce biło tak szybko! Byłam taka szczęśliwa, a ty uciekłaś! Ale... Wiem, że on nigdy na mnie nie spojrzy, dopóki ma choćby cień nadziei, że ty go lubisz.

-Do czego zmierzasz?- w końcu udaje mi się coś wydukać.

-To moje ostatnie ostrzeżenie. Widziałaś moje punkty, więc wiesz jak mogę być niebezpieczna. Trzymaj się od nas z daleka, nie wchodź mi w drogę. Bo jeśli nie... Obiecuję, że znajdę cię na arenie, ale nie zabiję.- Miranda chwyta mnie za oba ramiona i znów wbija paznokcie w moją skórę, tym razem wydaję z siebie cichy syk.- To byłoby zbyt łagodne, zamiast tego będę cię torturować. Odcinać powoli każdy skrawek twojego ciała. Gdy skończę, zostawię cię samą na ziemi. Chcę żebyś umierała powoli.

Patrzę na nią przerażona, zbiera mi się na wymioty, cała się trzęsę. Miranda widząc moją reakcję uśmiecha się i w końcu mnie puszcza.

-No to mamy umowę.- oświadcza z uśmiechem.- Ah! Prawie zapomniałam!- mówi i teatralnie chwyta się za głowę.- Miałam ci przekazać, że jutro z samego rana przyjdą nasi styliści, żeby przygotować nas na wywiad!- milczę, a dziewczyna szybko podchodzi do drzwi, w progu jednak odwraca się jeszcze i mówi:- Nawet nie próbuj powtórzyć tego Haymitch'owi, na pewno ci nie uwierzy, przecież jak mogłabym zrobić takie okropne rzeczy?! Przecież jestem jego przyjaciółką, która wspierała go  trudnych chwilach! Jestem pewna, że uzna że jesteś o mnie po prostu zazdrosna!- dziewczyna puszcza do mnie oko i wychodzi zamykając za sobą drzwi.

24 Igrzyska GłodoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz