Rozglądam się dookoła, trzymając w gotowości swój łuk. Nigdy nie wiadomo, kiedy zostaniemy zaatakowani, a ja muszę być na to gotowa.
-Dziękuję, że tu ze mną przyszłaś...- Marcela w końcu pojawia się między dwoma wysokimi drzewami.
-Nie ma w ogóle o czym mówić.- uśmiecham się do niej serdecznie i powoli zaczynam zmierzać do miejsca, gdzie czekają nasi sojusznicy.
-Zaczekaj!- siostra Charles'a jednak niespodziewanie mnie zatrzymuje.
-Coś się stało?- zaskoczona znów odwracam się w jej kierunku.
-Chciałam z tobą jeszcze porozmawiać...- zaczyna.
-Możemy to zrobić przy chłopcach? Nie ukrywam, że bez nich czuję się trochę niepewnie...- przechodzą mnie ciarki na samą myśl, że ktoś mógłby ukrywać się w pobliżu.
-Na osobności...- kończy cicho z błagalnym wyrazem twarzy, nie jestem w stanie jej odmówić.
-No... Cóż... Dobrze, więc o co chodzi?- pytam marszcząc brwi.
-Chodzi o...- zaczyna, a gdzieś blisko nas rozlega się cichy, niemal niesłyszalny szelest, natychmiast naciągam cięciwę z strzałą i uważnie nasłuchuję, próbując zlokalizować źródło dźwięku. Marcela najprawdopodobniej po moim zachowaniu zauważa, że coś jest nie tak i milknie. Stoimy przez chwilę w całkowitej ciszy, jednakże szelest się nie powtarza.
-Też to słyszałaś, prawda?- pytam dziewczyny, w obawie że mogę mieć paranoję zupełnie jak Matthew.
-Tak, słyszałam... Może to tylko wiatr?- zastanawia się cicho.
-Niemożliwe...- dzisiaj jest bezwietrznie.
-To może to tylko zwykły zając, który gdy tylko nas zauważył, szybko uciekł?- dziewczyna opiera się bokiem o ogromne drzewo.
-Bardzo możliwe... Fałszywy alarm.- stwierdzam i chowam strzałę z powrotem do kołczanu i postanawiam wrócić do tematu.- Więc... O czym chciałaś porozmawiać?
-Chciałam porozmawiać o moim bracie...- głośno wzdycha i nieco spuszcza głowę.
-O Charles'ie?- nie ukrywam zaskoczenia.- Dlaczego? Coś się między wami stało?
-Nie, nie chodzi o mnie.- natychmiast zaprzecza, a chwilę później z powrotem unosi głowę i patrzy mi prosto w oczy.- Chodzi o ciebie...
-Coś ze mną nie tak? Zapewniam, że można mi ufać...- próbuję ukryć jaką przykrość sprawiły mi jej słowa.
-Nie, nie! Nie chodzi o to!- próbuje wyprowadzić mnie z błędu.- Tylko o to, że Charles...
Nagle coś z niesamowitą szybkością porusza się za mówiącą dziewczyną, zanim jednak zdążę zorientować się co się dzieje i nawet sięgnąć ręką do pełnego kołczanu, czy chociaż krzyknąć, żeby ostrzec niską dziewczynę, jedna z bladych rąk postaci stojącej tuż za nią przytrzymuje klatkę piersiową dziewczyny, a w tym czasie druga z widniejącym w niej nożem, szybkim ruchem podcina gardło Marceli. Dech zapiera mi w piersi, w uszach zaczyna piszczeć, nie jestem w stanie nawet krzyknąć. Marcela z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy upada na ziemię, a zza niej wyłania się doskonale znana mi twarz z potarganym, czarnym warkoczem, która w prawej ręce trzyma brudną od krwi broń. Sekundę później rozlega się głośny huk armaty.
-Jak mogliście? Jak śmialiście mnie zostawić?!- Miranda zaczyna łkać, na początku na jej twarzy widnieje smutek, ale gdy tylko zwraca twarz w moim kierunku, cała rozpacz szybko zmienia się w niewypowiedzianą wściekłość.- Ostrzegałam cię. Ostrzegałam cię tyle razy, a mimo to ty wciąż byłaś i nadal jesteś tą samą idiotką!
CZYTASZ
24 Igrzyska Głodowe
FanfictionJulia Millet to piętnastoletnia mieszkanka dystryktu 9, dziewczyna nie może podnieść się po utracie zarówno starszej siostry i matki w zaledwie kilka następujące po sobie dni. Przestaje wychodzić z domu i uczęszczać do lokalnej szkoły, odcinając się...