Prawie cały tydzień przepłakałam. Nie wiem czemu. Przecież ja go prawie nie znam. Cały tydzień się unikaliśmy. Na lekcjach żadne z nas się nie odzywało.
Piątek. Nareszcie. Super. Cały weekend spędzę w domu. Szłam tak spokojnie korytarzem. Nagle ktoś mnie pociągnął za rękę i zasłonił mi usta. Bałam się cholernie chciałam ucieć i krzyczeć ale co by mi to dało. Nagle zapaliło się światło. JUSTIN!
-JUSTIN CO TY ROBISZ! POWALIŁO CIĘ!
-Megan proszę nie krzycz. Chce z tobą porozmawiać.
-Nie mamy o czym. Już sobie wszystko powiedzieliśmy.
-Megan ja tak nie myślę.
-Ale tak powiedziałeś. Do moich oczu zaczęły napływać lzy.
-Proszę Megan wybacz mi.
-Justin ja nie wiem... A co jeśli...
-Shh... Nie mów nic po prostu to zrób.
Jego twarz była tak blisko. Poczułam jego oddech. Połączenie mięty i papierosów. Wiedziałam co zaraz nastąpi. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.
-CO WY TU ROBICIE.! UCZNIOWIE JUŻ DAWNO POWINNI WYJŚĆ ZE SZKOŁY.
Razem z Justinem szybko wybiegliśmy ze szkoły. Omijaliśmy samochody na parkingu. Kiedy dotarliśmy do auta bruneta w jednej chwili oparł mnie o nie plecami.
-Więc na czym stanęło.
-Na tym że musisz mnie zawieść do domu.
-Nie. Dam sobie głowę uciąć że mieliśmy się chyba pocałować.
-Nie raczej nie.
Odepchnęłam go od siebie i wsiadłam do samochodu. W 20 minut dojechaliśmy do mojego domu. Mimo że prosiłam go żeby zwolnił. Chciałam wysiąść, ale złapał mnie za rękę.
-Chce Cię zabrać na randkę.
-Co?!
-Czy to takie dziwne że chce zabrać swoją dziewczynę na randkę.
-Justin ja nie jestem twoją dziewczyną.
-Jeszcze.
-Nigdy.
-Never say never
-Uh. Jesteś nieznośny.
-Mów mi jeszcze. Będę o 19.
Wyszłam z samochodu i poszłam do domu. Cały czas czułam na sobie wzrok Justina. Ok no więc która godzina. 16:00. No to mam dwie godziny żeby się przygotować. Zjadłam zrobione na szybko płatki i poszłam do łazienki. Weszłam do wanny. Umyłam włosy. Od razu lepiej. Następnie najgorsza rzecz do zrobienia. W co ja mam się ubrać. Po chyba 30 minutach ślęczenia przed szafą wybrałam szorty z wysokim stanem z ćwiekami na kieszeniach. Białą koszule na ramiączkach którą do nich włożyłam. Do tego moje buałe vansy. Poprawiłam trochę makijaż i wyprostowałam włosy. Byłam już gotowa kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i je otworzyłam. Po drugiej stronie stał oparty o framuge Justin. Kiedy mnie zobaczył jego usta od razu wygięły się w uśmiechu.
-Wyglądasz pięknie.
-Dziękuję. To gdzie mnie zabierasz.
-Na kolację.
-Ale nie wiem czy jestem odpowiednio ubrana.
-Jesteś śliczna. Chodźmy już.
Wziełam jego rękę i poszliśmy w strone samochodu. Jechaliśmy pare dobrych minut. Aż wreszcie zauważyłam miejsce w którym mieliśmy spędzić wieczór. Oczy dosłownie wyszły mi z orbit.
-O Boże Justin....
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
No i jak wam się podoba następny rozdział?
mrs_Warrior