Rozdział 27

357 15 0
                                        

-Ty mała wredna suko! - krzyknęła do mnie Hanna. Próbowała wyglądać groźnie.

-Nie drzyj się na mnie!

-Czemu nam nie powiedziałaś?

-Nie było okazji. No tyle się działo.

-Taa... Okej powiedzmy że się nie obrażamy...

-C'mon idziemy na wf.

-Okej.

Lekarze powiedzieli że nie mogę przemęczać się fizycznie ani denerwować. Wiec mam zwolnienie. Z tego co sie orientuje to jestem 4 na liście do przeszczepu.

Weszłam na boisko szkolne i usiadłam na trybunach. Z szatni wyszli chłopcy a za nimi wybiegł Justin i Rayan. Przepychali się.

Kiedy Jus mnie zobaczył pomachał do mnie. Nudziłam się i to bardzo. Jus co chwilę robił coś żeby zwrócić moją uwagę ale mało mnie to interesowało. Nagle zobaczyłam jak wściekły chłopak biegnie do Dava. Było źle i to bardzo. Zerwałam sie z krzesełka i pobiegłam w stronę chłopaków. Jus okładał go pięściami.

-Jus przestań! JUSTIN!

-NIGDY WIĘCEJ TAK O NIEJ NIE POWIESZ!

-Przestań Jay błagam!

Pociągnęłam go za rękę i wyprowadziłam ze szkoły.

Kiedy usiedliśmy na ławce przed budynkiem odetchnęłam głęboko i poczułam ból. Justin schował twarz w dłoniach. Ukucnęłam przed nim i wzięłam jego ręce w moje.

-Kochanie co on ci zrobił?

-On powiedział że... Głos mu się załamał

-Co powiedz mi.

-Powiedział że i tak już długo nie po żyjesz więc powinienem cię przelecieć jak najszybciej. Pojedyncza łza spłynęła z jego oka.

-Kochanie posłuchaj... Ja już się pogodziłam że niedługo..niedługo mnie nie będzie ale ty musisz żyć dalej nie możesz się załamywać.

-Nie to nie jest koniec jesteś na liście...

-Na serce czeka się długo Jus...

-Kocham cie

-Ja ciebie też

Potem Justin odwiózł mnie do domu. O dziwo ojac nie było. Super. Na drzwiach od lodówki zobaczyłam kartkę.

Wracam za 4 dni.

Mama :*

Dzięki mamo!

Out Of Control.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz