Rozdział 24

406 15 1
                                    

* * * JUSTIN POV * * *

Stałem jak zamurowany. Co? Nie to nie możliwe. Nie zauważyłem nawet że zaczął padać deszcz.

-Nie Meg to niemożliwe. Ty nie możesz umrzeć. Kocham cie Meg. Nie zostawiaj mnie.

Upadłem na kolana i zacząłem płakać. Pierwszy raz od śmierci mojego dziadka. Dziewczyna uklękła przede mną.

-Justin ty nie możesz mnie kochać. To nie... To się nie uda.

-Kocham cie. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mogę Cię stracić.

-Musisz znaleźć sobie kogoś innego. To... Ty i ja to się nie uda. Mam już mało czasu.

-Będę przy tobie. Tak? Nie zostawię cię. Musze tylko wiedzieć co ty czujesz do mnie.

-Ja... Ja też Cię Kocham.

Nie czekając na nic złączyłem nasze usta w pocałunku. Tak bardzo brakowało mi jej ust. Jest wręcz idealna. Bez względu na to jak to się potoczy liczy się tu i teraz. Nie wiem ile tak staliśmy ale to ona przerwała pocałunek.

-Wiesz co zawsze marzyłam o pocałunku w deszczu. Musze to skreślić ze swojej listy.

-Co jest na tej liście.

-Rzeczy które chce zrobić przed śmiercią.

-Na przykład?

-Piknik pod gwiazdami, nauczyć się jeździć na motorze... zrobić tatuaż.

-Żartujesz?

-Nie. A wyglądam? - zaśmiała się. O Boże uwielbiam ten śmiech.

Chce się nią opiekować do końca. I teraz wiem jedno muszę sprawić żeby te ostatnie chwile były niezapomniane. Nie pozwolę jej umrzeć. Przecież robi się przeszczepy serca.

** * Megan POV * * *

Po tym jak wszystko sobie wyjaśniliśmy Jus odprowadził mnie do domu. Teraz czekała mnie konfrontacja z matką. Weszłam do domu po cichu. Jednak wchodząc po schodach zaczepiłam o wazon który następnie z hukiem uderzył o podłogę rozbijając się na kawałki.

-Megan? To ty? - kiedy mama mnie zobaczyła zbladła. - Dlaczego jesteś mokra, czemu wybiegłaś z kościoła. Wytłumacz mi to!

-Mamo byłam z Justinem.

-Kochanie wiem że coś do niego czujesz ale w związku z twoją sytuacją... On może temu nie podołać

-On już wie.

-Powiedziałaś mu?

-Tak. Powiedział że mnie kocha przed tym jak go uświadomiłam.

Moja mama stała i patrzyła na mnie nic nie mówiąc. Widziałam że w jej oczach gromadzą się łzy.

-Mamo? Proszę Cię nie płacz.

-Ja po prostu nie wiem kiedy ty zrobiłaś się taka dojrzała. Mimo choroby nie załamujesz się.

-Bo mam dla kogo walczyć.

Po rozmowie z mamą i niezliczonych ilościach wylanych łez poszłam do swojego pokoju.

Rzuciłam sie na łóżko. Kiedy zasypiałam zadzwonił mój telefon.

Justin :

Przyjadę po cb jutro rano okej? :*

Szybko mu odpisałam.:

Jasne. Dobranoc :*

Nie minęła minuta a dostałam odpowiedź.

Justin :

Dobranoc kochanie :*

-- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Rozdziały będą trochę krótsze ale częściej dodawane. Koxham was.

Mrs_Warrior

Out Of Control.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz