Rozdział 22

433 17 2
                                    

Odkąd dowiedziałam się o mojej chorobie minęły dwa tygodnie. Staram się żyć normalnie.  Z dnia na dzień jestem coraz słabsza. Brook i Hanna nie mają pojęcia co się ze mną dzieje. Nie chce żeby się martwiły. Dzisiaj postanowiłam wrócić do szkoły chce ją skończyć zanim... Nie ważne. Powoli wstałam z łóżka, poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie czynności. Ubrałam się w czarne rurki, białą koszule na to czarny sweter i białe conversy. Nie wyglądam wyzywająco. OK. Włosy związałam w koka. Wziełam torbę i wyszłam.

***

Koło wejścia do szkoły zobaczyłam Zayna, Hanne, Brook i oczywiście jego... JUSTIN mało w głowie dużo w spodniach BIEBER. Słyszałam jak mnie wołają ale zignorowałam ich i poszłam dalej. Przecież i tak za kilka miesięcy mnie już nie będzie. Okej. Co my mamy pierwsze hmmm.... Biologia. Idąc w kierunku sali uświadomiłam sobie że siedzę z Justinem a przede mną siedzą Hannah i Brooky. Super. Ale będzie zajebiście. Dzwonek jeszcze nie zadzwonił a ja już siedziałam w klasie. Rozmyślałam o Justinie. Ja go chyba naprawdę kocham. Ba nie chyba, napewno. Nagle zobaczyłam tę bujną czupryne. Szedł a koło niego małymi kroczkami szły Brook i Han. Widziałam że chłopak jest zestresowany. Coś do siebie mówili. Z ruchu ich warg odczytałam :

-No idź do niej

-Ale co ja jej powiem.

-To co czujesz.

-Ale jak?!

-Do jasnej cholery to ty jesteś mężczyzną nie ja.

Uśmiechnęłam się do siebie. Ona zawsze była taka bezpośrednia. Zawsze różniłyśmy się jak woda i ogień.

Usłyszałam jak krzesło obok mnie się rusza. Chłopak zajął miejsce obok mnie i rozpoczęła się lekcja.

-Hej - zagadał pierwszy

-Hej

-To... Jak się czujesz.

-Dobrze.

-Wiadomo co ci było -  o kurna yyy myśl Meg myśl... Wiem!

-Chwilowe osłabienie organizmu.

-Okej... Powiedzmy że ci wierze.

-Nie musisz

-Co teraz z nami będzie? Bo rozumiem że już na związek nie mam co liczyć.

-Justin ja... Ja chcę żebyśmy narazie zostali przyjaciółmi. Okej?

Widać że się trochę rozpromienił

-Tak. Super. Ciesze się.

-To dobrze. A twój tata...

-To nie mój tata... Stara się nim być ale ja go nienawidzę.

-Rozumiem.

W tym momencie zadzwonił dzwonek.

-Do zobaczenia później.

Szybko zabrałam moje rzeczy i uciekłam z tamtąd. Dusiłam się tam. Postałam chwilę przy ścianie i uspokoiłam oddech. Okej jest dobrze. Ledwo wyszłam z za rogu podeszło do mnie kilku chłopaków.

-Hej hej patrzcie to lala Biebera

-Już z nim nie jestem. Odwalcie się

-O czyli jesteś wolna kochanie. To dobrze jestem Vandajk ale mów mi Van. To jak jedziemy do mnie.

-Sory ale nie skorzystam

-Tak to ja ci zaraz pokaże.

-- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Sorki za błędy i wg rozdział jest słaby ale już długo czekaliście

Mrs_Warrior

Out Of Control.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz