Odkąd dowiedziałam się o mojej chorobie minęły dwa tygodnie. Staram się żyć normalnie. Z dnia na dzień jestem coraz słabsza. Brook i Hanna nie mają pojęcia co się ze mną dzieje. Nie chce żeby się martwiły. Dzisiaj postanowiłam wrócić do szkoły chce ją skończyć zanim... Nie ważne. Powoli wstałam z łóżka, poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie czynności. Ubrałam się w czarne rurki, białą koszule na to czarny sweter i białe conversy. Nie wyglądam wyzywająco. OK. Włosy związałam w koka. Wziełam torbę i wyszłam.
***
Koło wejścia do szkoły zobaczyłam Zayna, Hanne, Brook i oczywiście jego... JUSTIN mało w głowie dużo w spodniach BIEBER. Słyszałam jak mnie wołają ale zignorowałam ich i poszłam dalej. Przecież i tak za kilka miesięcy mnie już nie będzie. Okej. Co my mamy pierwsze hmmm.... Biologia. Idąc w kierunku sali uświadomiłam sobie że siedzę z Justinem a przede mną siedzą Hannah i Brooky. Super. Ale będzie zajebiście. Dzwonek jeszcze nie zadzwonił a ja już siedziałam w klasie. Rozmyślałam o Justinie. Ja go chyba naprawdę kocham. Ba nie chyba, napewno. Nagle zobaczyłam tę bujną czupryne. Szedł a koło niego małymi kroczkami szły Brook i Han. Widziałam że chłopak jest zestresowany. Coś do siebie mówili. Z ruchu ich warg odczytałam :
-No idź do niej
-Ale co ja jej powiem.
-To co czujesz.
-Ale jak?!
-Do jasnej cholery to ty jesteś mężczyzną nie ja.
Uśmiechnęłam się do siebie. Ona zawsze była taka bezpośrednia. Zawsze różniłyśmy się jak woda i ogień.
Usłyszałam jak krzesło obok mnie się rusza. Chłopak zajął miejsce obok mnie i rozpoczęła się lekcja.
-Hej - zagadał pierwszy
-Hej
-To... Jak się czujesz.
-Dobrze.
-Wiadomo co ci było - o kurna yyy myśl Meg myśl... Wiem!
-Chwilowe osłabienie organizmu.
-Okej... Powiedzmy że ci wierze.
-Nie musisz
-Co teraz z nami będzie? Bo rozumiem że już na związek nie mam co liczyć.
-Justin ja... Ja chcę żebyśmy narazie zostali przyjaciółmi. Okej?
Widać że się trochę rozpromienił
-Tak. Super. Ciesze się.
-To dobrze. A twój tata...
-To nie mój tata... Stara się nim być ale ja go nienawidzę.
-Rozumiem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek.
-Do zobaczenia później.
Szybko zabrałam moje rzeczy i uciekłam z tamtąd. Dusiłam się tam. Postałam chwilę przy ścianie i uspokoiłam oddech. Okej jest dobrze. Ledwo wyszłam z za rogu podeszło do mnie kilku chłopaków.
-Hej hej patrzcie to lala Biebera
-Już z nim nie jestem. Odwalcie się
-O czyli jesteś wolna kochanie. To dobrze jestem Vandajk ale mów mi Van. To jak jedziemy do mnie.
-Sory ale nie skorzystam
-Tak to ja ci zaraz pokaże.
-- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Sorki za błędy i wg rozdział jest słaby ale już długo czekaliście
Mrs_Warrior