Rozdział 20

468 13 1
                                    

-Megan-potrząsałem ciałem dziewczyny - Mała obudź się słyszysz.

Zobaczyłem że zebrała się już mała grupa ludzi wokół nas. W tym jeden chłopak z telefonem w ręce.

-No na co się kurwa patrzysz! Dzwoń na pogotowie kretynie.

Karetka przyjechała w ciągu 10 min. Sanitariusze położyli Meg na nosze i zawieźli do karetki.

-Chcę jechać z nią.

-Nie możesz chłopcze. Chyba że jesteś kimś z rodziny...

-Jestem jej bratem.

-No dobra... Właź.

-Dziękuję.

Karetka jechała na sygnale bardzo szybko. Nareszcie dotarliśmy do szpitala. Wszystko działo się tak szybko. Cały czas trzymałem ją za rękę i nie chciałem puścić.

-Słuchaj chłopaku. Teraz czekasz tu i dzwonisz do rodziców.

-Dobra.

Nie miałem ochoty gadać z jej starym więc wybrałem numer do jej mamy.

-Megan?

-Dzień dobry pani Frey tu Justin Bieber. Meg zemdlała w szkole i jesteśmy w szpitalu.

-Dobrze zaraz przyjadę.

Rozłączyła się. Usiadłem bezsilnie na jednym z krzesełek. Nagle mój telefon zawibrował.

-Halo?

-Joł Joł JB!

- Siema Malik co chcesz?

-No np. Gdzie ty Kurna jesteś?!

-W szpitalu. Meg straciła przytomność.

-Ale po co ty tam jesteś?

-Jest moją dziewczyną to chyba logiczne.

-Justin ty się chyba nie zakochałeś

-Nie wiem...

-Ja pierdziele.

-Chcę skończy ten zakład.

-Wiedziałem...

-Dobra. Dam ci tą kasę tylko nie mówmy już o tym.

-No nie wiem...

-Zayn...

-Pomyślę. Nara.

-Zayn! Połączenie zakończone.

Kurwa. Schowałem twarz w dłoniach. Jezu.

-Halo. Chłopcze.

-Tak?

-Możesz wejść do siostry. Jest już przytomna.

Zerwałem się jak szalony. Zdążyłem tylko usłyszeć. Sala 6

Przed drzwiami ogarnął mnie nie pokój. A co jeśli mnie wyrzuci. Dupa raz kozie śmierć. Otworzyłem drzwi. Dziewczyna leżała na łóżku i oglądała swój nadgarstek.

-Meg.

-Co ty tu robisz?

-Przyjechałem z tobą w karetce.

-Dlaczego?

-Bo się martwiłem.

-Jak widzisz już jest dobrze. Możesz już sobie iść.

-Twoi rodzice już tu jadą.

-Co?! Jak oni...

-Zadzwoniłem po nich.

-Aha. Dzięki.

-Okej. Meg. Słuchaj co to jest na twojej ręce.

-Nie twój interes.

-Proszę powiedz mi czemu sobie to zrobiłaś.

-Justin ja... Chciałam zapomnieć o wszystim. Nie myśleć o niczym i nikim.

-To przeze mnie?

Nic nie powiedziała tylko spuściła głowę. W moich oczach pojawiły się szklanki. To ja ją do tego skłoniłem.

Z moich oczu popłynęły łzy.

-Justin...

-Nie mogę Cię stracić. Nie rób tego więcej.  Kocham cie.

Jej oczy bardziej się otworzyły. I dopiero wtedy zoriętowałem się co powiedziałem.

-Co?

-Meg. Ja cię kocham. Bardzo i zależy mi na tobie. Nie mogę Cię stracić. Tylko nie wiem co ty do mnie czujesz.

-Justin ja...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Tak wiem jestem okropna. Ale musi być trochę takich sytuacjii.

Mrs_Warrior

Out Of Control.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz