-Megan-potrząsałem ciałem dziewczyny - Mała obudź się słyszysz.
Zobaczyłem że zebrała się już mała grupa ludzi wokół nas. W tym jeden chłopak z telefonem w ręce.
-No na co się kurwa patrzysz! Dzwoń na pogotowie kretynie.
Karetka przyjechała w ciągu 10 min. Sanitariusze położyli Meg na nosze i zawieźli do karetki.
-Chcę jechać z nią.
-Nie możesz chłopcze. Chyba że jesteś kimś z rodziny...
-Jestem jej bratem.
-No dobra... Właź.
-Dziękuję.
Karetka jechała na sygnale bardzo szybko. Nareszcie dotarliśmy do szpitala. Wszystko działo się tak szybko. Cały czas trzymałem ją za rękę i nie chciałem puścić.
-Słuchaj chłopaku. Teraz czekasz tu i dzwonisz do rodziców.
-Dobra.
Nie miałem ochoty gadać z jej starym więc wybrałem numer do jej mamy.
-Megan?
-Dzień dobry pani Frey tu Justin Bieber. Meg zemdlała w szkole i jesteśmy w szpitalu.
-Dobrze zaraz przyjadę.
Rozłączyła się. Usiadłem bezsilnie na jednym z krzesełek. Nagle mój telefon zawibrował.
-Halo?
-Joł Joł JB!
- Siema Malik co chcesz?
-No np. Gdzie ty Kurna jesteś?!
-W szpitalu. Meg straciła przytomność.
-Ale po co ty tam jesteś?
-Jest moją dziewczyną to chyba logiczne.
-Justin ty się chyba nie zakochałeś
-Nie wiem...
-Ja pierdziele.
-Chcę skończy ten zakład.
-Wiedziałem...
-Dobra. Dam ci tą kasę tylko nie mówmy już o tym.
-No nie wiem...
-Zayn...
-Pomyślę. Nara.
-Zayn! Połączenie zakończone.
Kurwa. Schowałem twarz w dłoniach. Jezu.
-Halo. Chłopcze.
-Tak?
-Możesz wejść do siostry. Jest już przytomna.
Zerwałem się jak szalony. Zdążyłem tylko usłyszeć. Sala 6
Przed drzwiami ogarnął mnie nie pokój. A co jeśli mnie wyrzuci. Dupa raz kozie śmierć. Otworzyłem drzwi. Dziewczyna leżała na łóżku i oglądała swój nadgarstek.
-Meg.
-Co ty tu robisz?
-Przyjechałem z tobą w karetce.
-Dlaczego?
-Bo się martwiłem.
-Jak widzisz już jest dobrze. Możesz już sobie iść.
-Twoi rodzice już tu jadą.
-Co?! Jak oni...
-Zadzwoniłem po nich.
-Aha. Dzięki.
-Okej. Meg. Słuchaj co to jest na twojej ręce.
-Nie twój interes.
-Proszę powiedz mi czemu sobie to zrobiłaś.
-Justin ja... Chciałam zapomnieć o wszystim. Nie myśleć o niczym i nikim.
-To przeze mnie?
Nic nie powiedziała tylko spuściła głowę. W moich oczach pojawiły się szklanki. To ja ją do tego skłoniłem.
Z moich oczu popłynęły łzy.
-Justin...
-Nie mogę Cię stracić. Nie rób tego więcej. Kocham cie.
Jej oczy bardziej się otworzyły. I dopiero wtedy zoriętowałem się co powiedziałem.
-Co?
-Meg. Ja cię kocham. Bardzo i zależy mi na tobie. Nie mogę Cię stracić. Tylko nie wiem co ty do mnie czujesz.
-Justin ja...
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak wiem jestem okropna. Ale musi być trochę takich sytuacjii.
Mrs_Warrior