-Puść mnie!
-A jak nie to co?
-To ci przypierdole! - nikt nie wiedział kto to powiedział. Nagle wyłoniła się sylwetka chłopaka - Justin?!
-Lepiej postaw na ziemię moją dziewczynę. JUŻ!
Chłopak momentalnie mnie puścił i razem z kumplami uciekli.
-Wszystko w porządku?
-Tak dzięki. Musze już iść. Narazie.
Zerwałam się na równe nogi i pobiegłam przed siebie jak najszybciej mogłam. Moje zdrowie i kondycja już nie były takie jak kiedyś. Czuję się coraz słabsza. Zdarza mi się nawet zemdleć. Zostało mi mało czasu.
** * JUSTIN POV ***
Coś jest z nią nie tak. Widzę to. Jej oczy nie są już takie błyszczące a twarz jest blada. Brakuje mi jej. Bardzo. Chce ją odzyskać. Tylko że ona mnie nienawidzi. Kurwa. Co ja mam zrobić. Z moich myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu. Jakiś numer.
-Halo?
-Bieber?
-To mówi?
-Brook. Słuchaj musisz pogadać z Megan.
-Dlaczego? Co się dzieje?
-Zostało jej mało czasu.
-Ale o co chodzi?
-Jest teraz w kościele. Idź!
Rozłączyła się. O co jej chodzi? Musze to wyjaśnić. Teraz. Złapałem moją kurtkę i wybiegłem z domu.
*** Megan POV * * *
Siedziałam w ciszy w kościele i słuchałam kazania pastora Gorga. Jest mi lżej z tym że umrę. Powiedziałam dziewczyną. Płakały długo. Chyba jeszcze to do nich nie dociera. Ale ja wierzę że każdy ma swój życiorys zapisany ma na chmurze która znika wraz z człowiekiem jej przypisanym. Z ciszy wyrwał mnie głos a raczej szept staruszki obok mnie : czy to nie Justin Bieber?
Szybko odwróciłam głowę i zobaczyłam chłopaka stojącego w drzwiach kościoła. Szedł środkiem przejścia zmierzając ku ambonie
-Pastorze czy mogę coś powiedzieć.
-Młodzieńcze nie wiem czy zauważyłeś ale trwa msza.
-Wiem. Ale proszę o minutę.
-No dobrze.
-Dziękuję. Bardzo dziękuję. - obdarzył go szczerym uśmiechem pełnym ulgi.
-Dzień dobry państwu. Mam ogłoszenie do pewnej dziewczyny.
Jest wyjątkowa, miła, życzliwa.
Boże o kim on mówi. Jezu.
-Megan kocham cie.
Wmurowało mnie w ławkę. Nie on nie może mnie kochać.
-Wiem że tu jesteś.
Bez najmniejszego zastanowienia wstałam z ławki i wybiegłam z kościoła. Jednak on mnie dogonił, złapał za rękę i przyciągnął do siebie.
-Powiedz że nic do mnie nie czujesz. Powiedz to a odejdę.
-Nie mogę. Kocham cie ale to się nie uda. Wybacz.
-Co? Jak to?
Nabrałam powietrza w płuca i powiedziałam wszystko :
-Jestem chora. Potrzebuje nowego serca. Umieram.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kochani dzięki że jesteście. Super. Długo mnie nie było. Taki obrót spraw... Co wy na to.
Mrs_Warrior
