-
Weszłyśmy z Han na lekcję. Usiadłyśmy w naszej ławce i czekałyśmy aż rozpocznie się lekcja.W pewnym momencie podszedł do nas Vandajk.
-Hej Megan
-Cześć. Czego chcesz?
-Pogadać
-O czym ?
- Bo wiesz ja mam do ciebie pytanie. Czy ty na serio jesteś zaręczona z Bieberem?
-A co ci przepraszam do tego?
-No chce wiedzieć czy to nie są plotki
-Tak a co?
-No bo wiesz. Tak tylko pytam.Słyszałem że on ci się oświadczył jak byłaś prawie ledwo żywa. Nie myślisz czy to może z litości.-zamurowało mnie
-Słuchaj po co mi to mówisz?
-No bo ja ...hmmm...wiem że byłem dla ciebie świnią...ale wiesz...ludzie się zmieniają.
-Nie wiem czy chce kontynuować tą rozmowę
-Spoko.- i odszedł.To było dziwne...Spojrzałam na Hannne. Miała taki sam wyraz twarzy jak ja.
Po chwili wszedł nauczyciel.I rozpoczęła sie lekcja.Nic nie ogarniam z tych rachunków.Kurwa kto wymyślił matematykę. Byliśmy w trakcie rozwiązywania zadania kiedy poczółam dziwny zapach.
-Hanna ić proszę do kantorka po kredę
-Dobra już idę
***Justin POV***
Biegaliśmy na boisku. Kurwa pełne słońce a my biegamy. Serio !!! Brook juś prawie zasłabła tak jak Ali.Kto tej nauczycielce dał móżg.Ciekawe co teraz robi Meg. Pewnie się nudzi bo nienawidzi matematyki.Nagle usłyszałem dziwny dźwięk.
-Dzieciaki alarm pożarowy.To nie są ćwiczenia! Wszyscy proszę ustawcie sie w jednym rzędzie. Nikt nie ma prawa iść do szkoły!
Ja pierdole.Od razu podbiegłem do nauczycielki.
- Ja muszę iść do szkoły.Tam jest moja narzeczona
-Co?! Kto?Zersztą nie ważne. Nikogo nie wpuszczę do szkoły!
-Czy pani jest głucha....tam jest moja-i wtedy usłyszałem głos
-Justin!-odwróciłem się i zobaczyłej ją
-Megan-podbiegłem do niej i mocno przytuliłem-nic ci nie jest?
-Nie wszystko w porządku
-Nie nawdychałaś się dymu?
-Chyba nie?
-Nie jest ci słabo?
-Justin jest okej.
***Megan POV***
Nareszcie wszyscy byli na boisku .Nauczycielki zaczęły sprwdzać listę obecności.Wszyscy po kolej odpowiadali oprócz jednej.
-Hanna Marin-cisza-Hanna jesteś
Nigdzie jej nie było. Wszyscy rozglądaliśmy się dookoła. I wtedy mnie olśniło.Hanna.Ona jest w kantorku.Zerwałam się i zaczęłam biec.
-Megan-usłyszałam krzyk-Wracaj!
-Wiem gdzie jest Han!
Przepychałam się przez strażaków i policje.Nikomu nie udało się mnie złapać . Biegłam bardzo szybko.Moją jedyną myślą było by znaleźć i wydostać ze szkoły moją przyjaciółkę.Kiedy wbigłam do szkoły uderzył we mnie zapach dymu i gorąco bijące od ognia.Zaczęłab biec w stronę kantorku w którym najprawdopodobniej znajduje się Han.I wtedy ją zobaczyłam leżała nieprzytomna na podłodzę. Pociągnełam za klamkę. Kurwa dlaczego te drzwi sią zamknięte.Wzięłam kresło które stało pod ścianą i wybiłam nim szklaną część drzwi.Otworzyłam je od grugiej strony, kalecząc sobie przyokazjii rękę i weszłam.Sprawdziłam puls.Słaby ale jest. Zawiesiłam sobie rękę Hann na szyi i złapałam ją w tali.Starałam się wydostać nas jak najszybciej z budynku. Co nie było łatwę gdyż cały czas sie krztusiłam.Wreszcie drzwi.Wyszłam na dwór i odetchnęłam swieżym powietrzem.Jednak zaraz tego pożałowałam ponieważ poczółam ostry ,kłujący ból w klatce piersiowej.Widziałam tylko jak ratownicy odbierają ode mnie Hanne i wtedy zapadła ciemność.