8. Nic nie czuję

5.5K 321 44
                                    

Byłam rozpalona. Siedziałam oparta o drzwi. Nawet John był zdziwiony jego zachowanie, a przecież znają się od dawna. Nie chciał żeby ktoś mnie obrażał, zależy mu na mnie?

Mogłabym tak rozmyślać cały dzień, ale usłyszałam czyjeś kroki. Dwójka mężczyzn powyżej 100kg. Jeden miał eleganckie buty na niewielkim obcasie. Nie przyszli tu w poszukiwaniu o pomoc. Stwierdziłam, że nie ma co czekać więc wysłałam smsa do Sherlocka.

Wracajcie szybko. Ktoś jest w mieszkaniu. 2x100kg chyba grzebią w twoich papierach. AE

Mogłabym od razu zadzwonić na policję, ale nie mając pełnej pewności mogłabym ponieść tego konsekwencje. Mój telefon zaczął wibrować, dzwonił Holmes, więc odebrałam.

-Już jedziemy. Nie rozłączaj się. Są z mafii, którą chcemy zdemaskować, nie będą się droczyć i mogą zrobić ci krzywdę.-Usłyszałam zaniepokojony głos Sherlocka

-Raczej nie mają zamiaru wchodzić na górę.-Wytłumaczyłam, chcąc go uspokoić

-Nie jestem pewien. Zawiadomiłem Lestradea, zaraz będzie na miejscu.-Powiedział coraz bardziej zmartwiony Holmes

Wyciszyłam telefon, gdy usłyszałam kroki na schodach. Wstałam i oparłam się o ścianę przy drzwiach. Załapałam za sztylet, który wisiał na wieszaku za płaszczem. Nie miałam szans w walce z nimi. Gdy drzwi się otworzyły stanęłam na środku pokoju z sztyletem wyciągniętym w stronę napastników.

-Spokojnie kochanie. I tak nic z tego nie wyjdzie, więc bez oporu chodź z nami.-Powiedział jeden z przerośniętyh goryli. Przepraszam. Miałam na myśli wysokich mężczyzn

Nie. Nie pozwolę żeby mi rozkazywali. Jeśli mogę walczyć, to będę walczyć. Jeden z mężczyzn stał dość blisko więc szybkim ruchem wbiłam mu sztylet w brzuch. Niestety nie podrażniłam nic poważniej, bo w odpowiednim momencie się cofną. Drugi napastnik skorzystał z mojej chwilowej nieuwagi i staną za mną. Wybił mi sztylet, a ręce zamknął w kajdanki. Uderzył w moje kolana i ciężko opadłam na ziemię. Szarpałam się żeby zdobyć trochę czasu na przyjazd policji. Spojrzałam na mężczyznę którego zraniłam. Uderzył mnie z całej siły w lewy policzek. Poczułam przeszywający ból, myślałam że straciłam połowę zębów. Potem pojawił się zapach krwi. Na udzie czułam lekkie wibrowanie-Sherlock krzyczał, ale telefon był wyciszony. Ponieważ wiedziałam, że on słyszy mnie doskonale krzyknęła.

-Sherlock pospiesz się...-Zdążyłam wydusić

Straciłam czucie na twarzy, nie mogłam nic powiedzieć. Mężczyźni zaczęli chichotać i kazali mi wstać. Wrzucili mnie do czarnego auta, gdy wsiadali, podałam Sherlockowi numer rejestracyjne. Próbowałam coś krzyczeć, ale z ust wydawał mi się jedynie bezsensowny bełkot. Jeden z porywaczy odwrócił się i zawiązał mi chustę na ustach. Była nasączona środkami nasennymi i szybko odleciałam.

Obudziłam się na zimnym metalowym krześle, na ciele miałam kilka nowych siniaków. Teraz dopiero czułam ból ich zadawania. Siedziałam w samej bieliźnie w niewielkim pokoju. Nie było w nim nic co można wydedukować, białe ściany, jasne płytki na podłodze, trochę krwi, ale mojej.

Do pokoju wszedł dosyć niski, szczupły mężczyzna. Złapał za moje włosy i spojrzał w oczy.

-Przekaż mu, że lepiej z nami nie zadzierać.-Z rosyjskim akcentem powiedział plując mi w twarz

I wyszedł. Tak po prostu. Po chwili przyszło dwóch mężczyzn ubranych w jakieś robocze jednoczęściowe kostiumy, prowadzili mnie korytarzami, schodami, mijaliśmy kilka osób, ale byłam na to zbyt zmęczona. Wyrzucili mnie na jakąś ulicę. Na pewno nie byłam w Londynie. W obie strony nie było nic widać. Nadal byłam w samej bieliźnie. Musiałam się dostać do jakiegoś telefonu, więc zdecydowałam skręcić w lewo.

Ostatkami sił czołgałam się już przez dłuższy czas, może godzinę, może dwie. Na horyzoncie pokazał się budynek. Jednak nie mogłam tam iść, wyglądał tak samo, jak ten z którego mnie wyrzucili. Położyłam się na ziemii. Słońce powoli zachodziło. Nie miałam już sił. Oczy same zaczęły mi się zamykać.

-Co oni ci zrobili?! John dzwoń po ambulans!-Brzęczał głos Sherlocka

-Tutaj jej nie pomogą, wsadź ją do samochodu.-Potem jakieś prześwity głosu Johna

-Szybko, pomóż mi! Usiądź z tyłu i sprawdź ile mamy czasu. Pod środkowym siedzeniem jest apteczka.-I coraz bardziej rozmazanym, ale nadal kojący głos Holmesa

-Sherlock, ale ty nie umiesz prowadzić samochodem!-Krzyknął Watson

-Tyle ile umiem wystarczy, szybko!

John dotykał mojej ręki, była złamana. Ogarnął moje włosy i przyłożył wacik z wodą utlenioną do otwartej rany na policzku. Nie czułam żadnego bólu, nie czułam nic. Dostaliśmy się do szpitala, pamiętam krzyki, światło, jakieś twarze.

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz