24. Nowe życie

3.5K 227 30
                                    

Sherlock wrócił do Londynu, chociaż mogę to określić, że powiedział mi, że wróci do Londynu, bo po ostatnich wydarzeniach moje zaufanie do niego jeszcze się nie zregenerowało.

Myślałam, że dzień pogrzebu wujka będzie jednym z tych ponurych i deszczowych, jednak pogoda wskazywała na piękny, wiosenny maj. Niestety to nie spowodowało poprawy humoru. Z małej walizki wyciągnęłam jedyną czarną spódniczkę jaką zabrałam i ciemnogranatową koszulę. Nie byłam przygotowana na tak tragiczny moment. Ciocia pożyczyła mi czarną chustę. Założyła długą czarną suknię i lekki sweterek, gdy ją zobaczyłam, pomyślałam o weselu. Wyglądała jak skromna panna młoda, bez falbanek, kwiatków, drobiazgów. Jedyny detal-kolor. Czarna panna młoda, stała się wdową. 

Na pogrzebie było wiele osób. Wujek był pogodnym i zawsze pomocnym człowiekiem, który zdobył sympatię świata.

Po ceremonii przy grobie zostałyśmy tylko my. Ciocia wypierała resztki łez na ostatnią chusteczkę. Poklepałam ją po ramieniu, odwróciłam się i ruszyłam w kierunku bramy wyjściowej cmentarza. Szłam wpatrzona w ziemię ignorując resztę świata. Wsiadłam do samochodu i położyłam głowę na kierownicy. Mimo, że dawno nie widziałam wujka, a teraz "spodziewałam się" jego śmierci to i tak nie dawałam sobie do zrozumienia, że już go nie ma.

Spojrzałam przed siebie czekając na ciocię, ale nie dowierzałam własnym oczom. Wysiadłam z samochodu. Sherlock stał przy brami, miał swoją kamienną minę, ale z jednym procentem współczucia. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.

-Muszę przestać płakać w twoim towarzystwie, bo uznasz, że jestem słaba i już nigdy nie będę mogła pomagać ci w zagadkach.-Zaśmiałam się przez płacz

-Jesteś bardzo silna... bo trochę mnie teraz dusisz, więc mogłabyś...dziękuję. -Uśmiechnął się

-Sherlock... wiesz, czasem myślę kim ty jesteś, ale nigdy nie znalazłam dobrego określenia. Po prostu brak mi na ciebie słów. Masz coś co sprawia, że jesteś inny, powiedziałabym nawet dziwny. Co nie zmienia faktu, że nadal jestem trochę zła, za to że wyjechałeś. -Odsunęłam się od niego

Zobaczyłam ciocię, więc szybko przytuliłam ją i zaprowadziłam do samochodu.

Ciocia zapierała się rękami i nogami, że mamy jej nie pocieszać. Powiedziała, że sobie poradzi, a my możemy wracać do siebie, więc tak też zrobiliśmy.

Wchodząc do salonu przeżyłam mały szok, bo zapomniałam o całym przemeblowaniu. Zrobiło mi się trochę smutno, bo zabrakło czegoś Holmesowego w mieszkaniu. Ściany w ciepłoszarym kolorze pasowały do jasnych paneli. Mały stół z jasnego drewna i krzesła z szarobrązowym obiciem też się nie wyróżniały. Jedyne co rzucało się w oczy to niebieska kanapa i dwa fotele. Jeden, duży, skórzany, granatowy i drugi, z delikatnym materiałowym obiciem w ciemnobeżowym kolorze. Sherlock poszedł na chwilę do sypialni i wrócił ze swoim przyjacielem-czaszką. Postawił ją na samej górze regału z książkami.

-A teraz?-Zapytał jakby czytał mi w myślach, że czegoś tu brakuje

-Powinieneś postwić tu więcej tych swoich dziwnych pamiątek. Ale zanim to, musimy wszystko wyjaśnić.-Spojrzałam na niego czekając na odpowiedź

-Co wyjaśnić? -Zapytał zaskoczony

-Jakich informacji szuka agencja? I dlaczego ty je masz?-Dopytywałam

-Eh... przepraszam, wiem, że słabo kłamię, ale nie mogłem ci tego powiedzieć. -Odpowiedział

-Dlaczego? -Ciągnęłam dalej

-To informacje o dwóch osobach. Naukowcach, którzy zasłużyli się dla pewnej organizacji. Zajmuje się ona tworzeniem broni chemicznych. Agencja chciała uzyskać do nich dostęp, żeby przez odpowiednie dokumenty, otrzymać ich majątek i przejąć kilka magazynów zapełnionych gotowymi chemikaliami. -Wytłumaczył Holmes

-A skąd ty masz takie informacje? I co to za osoby?

-Mycroft wysłał mnie kiedyś do Europy. Potrzebował kilku dokumentów, które posiadały służby specjalne. Ale mniejsza o to. Trafiłem do złego miejsca, zabrałem kilka nieptrzebnych kopert. Były to właśnie te akta. Nie mogłem wrócić i ich odłożyć, więc zdecydowałem je zniszczyć. Oczywiście wszcześniej zapamiętałem każde zdanie, gdyby kiedykolwiek były potrzebne.

-No a co to za ludzie? Nazwiska?-Chciałam mieć jasność

-Emilia i Peter Evans. -Gdy tylko wypowiedział te słowa, zatkało mnie

-Żartujesz sobie? To nie jest śmieszne. Oni nie żyją i zawsze mieszkali w Anglii. Mama była tylko sprzątaczka w jednym w hoteli, a tata nie miał nawet stałej pracy. -Zaprzeczałam. Moi rodzice, naukowcy?

-Możesz mi nie wierzyć ale to prawda. Co znaczy, że ty masz prawo do otrzymania ich majątku. Agencja ci tego nie odbierze. Musimy tam jechać.

-Jak możesz mi udowodnić, że to prawda?-Zapytałam

-Gdzie mieszkałaś przed wypadkiem i przeprowadzką do cioci Margaret?

-Mieszkałam w... nie pamiętam. Ale jak to ma udowodnić, że moi rodzice byli naukowcami?

-Mieszkaliście tu, w Londynie. Pamiętasz pogrzeb rodziców, to oczywiste, ale wiesz, gdzie jest ich grób? -Zapytał a ja zaniemówiłam

-Nie... czyli twierdzisz, że zostawili mnie i udawali swoją śmierć?

-Tak, to znaczy... to było dla twojego dobra. Zostali zamordowani kilka lat temu. Proszę uwierz mi i zostawmy już ten temat. -Zakończył

Nie miałam siły na kolejną kłótnię. Wystarczyło mi kilka godzin i już na nowo mam go dość.

W środku nocy Holmes wpadł do mojego pokoju. Kilka minut wcześniej obudziłam się, gdy prawie zabił się potykając o meble w salonie, ale postanowiłam to zignorować, bo sen jest ważniejszy.

-Zaczęło się!! Wstawaj! Musimy jechać, szybko nie mamy czasu!!! Abigail!?-Krzyczał i pewnie słyszała go cała ulica

-Co robisz w moim pokoju? Co? Co się zaczęło? - Wyskoczyłam z łóżka szukając jakiegoś ubrania

-Mary! Zaczęło się!! Dzwonił John! -Sherlock biegał opętany po pokoju

-Spokojnie, musisz krzyczeć? Mam wrażenie, że chyba jesteś bardziej zestresowny niż John...-Starałam się ocalić sen sąsiadów

Ubrałam się i szybko ruszyliśmy do szpitala. Holmes uspokoił się o około 1/10000. Nie rozumiem dlaczego aż tak się tym ekscytował.

-Cześć Abigail. Sherlock wszystko ok? Lekarze mówią, że Mary zaraz zacznie rodzić. Myślałem, że dam radę tam z nią zostać ale to chyba dla mnie za dużo. -Przywitał nas Watson

-Byłeś współlokatorem Sherlocka Holmes, rozwiązywałeś sprawy okropnych zabójstw i morderstw, a boisz się wspierać własną żonę podczas porodu?-Zapytałam

-Powinienem do niej iść? -Stresował się John

-Raczej tak. Sherlock uspokój się! Nawet John nie stresuje się tak bardzo jak ty...-Krzynęłam

-Ale to będzie dziecko! Prawdziwe dziecko! Rozumiesz tą odpowiedzialność? To straszne!-Holmes nadal wariował

Mary urodziła bardzo szybko. Po zaledwie 3h na świecie witaliśmy już małą Watson.

-Jest cudowna, macie już imię? -Zapytałam patrząc na dzieciaczka odpoczywającego na zmęczonej Mary

-Shirley. Shirley Watson. To pomysł Johna. Oh, moje małe szczęście.-Tuliła się do swojego maleństwa

-Sherlock, i jak? Twoja ekscytacja opadła?-Zachichotałam patrząc na Holmesa opierającego się o ścianę

-Nie... jest taka mała... i różowa...-Nie mógł się wysłowić

Wyobraziłam sobie Holmesa w roli wujka. Mam nadzieję, że Mary nie zwariuje i nigdy nie zostawi Shirley i Sherlocka sam na sam. Chociaż z drugiej strony, może on sam nie będzie w stanie z nią wytrzymać? Te wszystkie prymitywne dziecięce zabawki, które liczą do 3 i znają kilka słów mogą pokonać cierpliwość geniusza. Pozostaje tylko czekać, żeby się tego dowiedzieć.

Kochać, czy Uciekać?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz